Rynkowa cena akcji
Od początku mojej aktywności na rynku akcyjnym każde zetknięcie się z inwestorami, którzy zwracali uwagę na niską lub wysoką cenę akcji w procesie inwestycyjnym, wzbudzało we mnie spore zdziwienie.
Od początku mojej aktywności na rynku akcyjnym każde zetknięcie się z inwestorami, którzy zwracali uwagę na niską lub wysoką cenę akcji w procesie inwestycyjnym, wzbudzało we mnie spore zdziwienie.
Każdorazowo, gdy na giełdach pojawia się jakiś gwałtowny, jednorazowy ruch, który daje się wyjaśnić aktywnością różnego rodzaju automatów transakcyjnych (traktowanych bardzo szeroko, od handlu programowanego, poprzez systemy transakcyjne, aż do HFT) rzesza obserwatorów domaga się ograniczeń, regulacji, wyeliminowania patologii i co tam da się jeszcze wymyślić.
Zachowanie rynków po niedawnych wynikach referendum w Wielkiej Brytanii (Brexit), dzisiejszych wyborach prezydenckich w USA sugeruje, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby ograniczenie możliwości dokonywania wyborów przez ludzi. Byłaby szansa na znacznie większy spokój na rynkach.
Ocena techniczna wykresu leży zawsze w oku obserwatora. To podstawowa prawda. Oczywiście analiza techniczna ma kilka założeń dotyczących kształtu formacji oraz PRAWDOPODOBNEGO kierunku wybicia, jednak należy pamiętać, że owe prawdopodobieństwa często są wyłącznie powtarzanymi od lat stwierdzeniami, bez faktycznej i systematycznej weryfikacji. Ot choćby takiej, jaką w swoich książkach robi T. Bulkowski. Można mieć zastrzeżenia czasem do jego metodologii, ale faktem jest, że próbuje zweryfikować skuteczność formacji. Na naszym rynku takiej próby w odniesieniu do formacji świecowych podjął się choćby Jerzy Lempart (Leksykon formacji świecowych).
Jeśli w teście systemu lub strategii otrzymałeś obsunięcie o wartości powiedzmy -30 procent, dla własnego bezpieczeństwa załóż, że może zdarzyć się dwukrotnie większe.
Wspominaliśmy na blogach bossa.pl książkę (oraz film, który powstał na jej podstawie) Micheala Lewisa Moneyball (Książki, książki, książki; Moneyball). Przypomnę tylko w skrócie. Lewis opisał w niej swego rodzaju rewolucję, która miała miejsce na rynku baseballu. Około dekady temu na rynku tym zaczęli się coraz częściej rozpychać statystycy, matematycy i ludzie zajmujący się analizą jakościową. Do tego czasu najważniejszą funkcję (poza zawodnikami) pełnili łowcy talentów. Ludzie z ogromnym doświadczeniem wyszukiwali najlepszych z najlepszych. Wynajdowali genialnych zawodników oraz popełniali katastrofalne pomyłki. Jak w życiu.
Na pierwszy rzut oka „ja” z 1993 roku powinien być znacznie mniej rozsądny niż dowolna osoba z 2016 roku. Dostęp do informacji, jakiejkolwiek wiedzy o rynku finansowym był niemal zerowy. Zacząłem interesować się rynkiem akcji (inne w Polsce praktycznie wówczas nie istniały) pod wpływem innych – to znaczy w trakcie powszechnej hossy. Miałem niewiele studenckich pieniędzy i niemal wszystkie „zainwestowałem”. W końcu, jak można stracić na inwestycji w akcje. Wszyscy mówili, że się nie da.
Dlaczego ludzie brali kredyty we franku – tak zatytułowany tekst widziałem kilka dni temu. I później próba analizy i wyjaśnienia. A odpowiedź jest znacznie prostsza – bo mogli. Dlaczego ludzie kupują suplementy diety, choć to głównie produkt reklamowy, a nie medyczny – bo mogą. Dlaczego jeżdżą na wakacje do krajów ogarniętych zagrożeniem terrorystycznym – bo mogą. Dlaczego grają na forexie – bo mogą. Dlaczego używają szalonej dźwigni…
Według słownika synonimów upór i konsekwencja są wyrazami bliskoznacznymi. Z punktu widzenia aktywności traderskiej różnica może mieć ogromne znaczenie dla portfela. Dyscyplina i konsekwencja w działaniu – powtarzamy to sobie ciągle. Aby odnieść sukces na rynku potrzebujemy po pierwsze zasad i planu działania, po drugie dyscypliny, żeby te zasady wdrożyć i konsekwentnie się ich trzymać. Naszym wrogiem jest łamanie zasad, przeskakiwanie z jednego pomysłu na drugi, bez większej refleksji pod wpływem impulsów, nagłych pomysłów lub sugestii innych.
Gdy na przełomie roku 2015/2016 prowadziłem spotkania dotyczące inwestowania za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych, po raz kolejny dotarło do mnie jak ogromny bałagan w głowach ludzi. Inwestowanie, oszczędzanie, ubezpieczenia są przez klientów nagminnie mylone. Zaufanie do rynku kapitałowego jest bardzo niskie, a wraz z tym słyszę, że „panie ja się w to nie bawię, mam jakąś polisę i jestem do tyłu”. Kilkukrotnie musiałem tłumaczyć zirytowanym uczestnikom spotkań, że to co oni posiadają to nie są fundusze inwestycyjne tylko Ubezpieczeniowe Fundusze Kapitałowe (UFK), a różnica między tymi dwiema formami jest jak między wodą i wódką. Niby przezroczysty płyn, ale tylko po jednym można mieć niezłego kaca.
Ależ mnie zirytował Paweł Reszka swoją książką Chciwość. Jak nas oszukują wielkie firmy. Książka jest reklamowana jako ta, która ma wstrząsnąć polską bankowością. Podkręcona zaprezentowaniem autora jako wybitnego dziennikarza śledczego. Niestety dla mnie jest niewiarygodna i napisana dziesięć lat za późno.