W świecie niepewności

Z kapitalizacją na poziomie 70 miliardów dolarów spółka CrowdStrike byłaby największa, gdyby jakimś cudem notowana była na GPW. Tymczasem czytając komentarze w naszej sieci można by odnieść wrażenie, że mowa jest o jakimś nieznanym producencie oprogramowania antywirusowego, który nie dorósł do swojej roli.

Trzy miliardy dolarów przychodów, czyli około czterdzieści razy więcej, niż nasza największa spółka technologiczna – CD Projekt. Siedmiokrotnie więcej pracowników. Największymi udziałowcami CrowdStrike są BlackRock i Vanguard Gruop (każdy posiada ponad 6% akcji)

Czytaj dalej >

Piątki nie bywają tak czarne

Czarny poniedziałek – 19 października 1987, załamanie na rynkach akcji w USA

Czarny wtorek – 29 października 1929, załamanie na rynkach akcji w USA

Czarna środa – 16 września 1992, załamanie funta brytyjskiego

Czarny czwartek – 24 października 1929, krach na rynku akcji w USA

Czarny piątek – wyprzedaże w sklepach (ale również panika na rynkach akcji i złota 24 września 1869, na której dorobiła się majątku m.in. Victoria Woodhull)

To tylko wybrane „czarne dni” tygodnia i dotyczą przede wszystkim amerykańskiego rynku, jako tego najlepiej opisanego, a może najlepiej epatującego czernią. Skupiłem się przede wszystkim na rynkach akcji, bo te są najlepiej znane i najlepiej opisane. Ale gdybyśmy sięgnęli głębiej okazałoby się, że na wielu rynkach surowców, walut jest zawsze jakiś czarny poniedziałek, wtorek, itd.

Czytaj dalej >

A co tu się wydarzyło

Jest coś pięknego w tym wykresie polskich indeksów po sesji wtorkowej, 16 lipca. WIG i WIG20 spadają około trzy procent. Nieco mniej mWIG40 i sWIG80. Złoty – dający nadzieję na coś więcej, jeśli chodzi o trend byka, dzięki umacnianiu się od miesiąca – również zaskakująco się osłabił. Gwiazdą spadków w ciągu dwóch dni okazał się XTB, którego cena spada o ponad 17 procent, w reakcji na ograniczenia dotyczące marketingu w Hiszpanii. Inwestorzy szukający każdego dnia wyjaśnień szumu, czy też ruchu giełdowego w przypadku tej spółki, mogą przynajmniej spokojnie rozumieć, że istnieje jakaś przyczyna.

Czytaj dalej >

A jeśli trend jest ważniejszy?

Istnieje spora pokusa wśród komentatorów giełdowych, żeby bezpośrednio wiązać jednostkowe wydarzenia, z tym jak zachował się rynek akcji. Stąd cały przemysł komentarzy próbujący wyjaśniać, dlaczego właśnie dziś ceny akcji (lub dowolnych innych aktywów) spadły lub wzrosły. Wzrosły bo dane o inflacji okazała się lepsze/gorsze od oczekiwanych. Jeśli jest to intuicyjnie logiczne do wytłumaczenia, buduje się całą narrację. Jeśli nie, wykorzystuje się kilka wyświechtanych trików „rynek zdyskontował te informacje już wcześniej” lub „pozornie dane nie napawają optymizmem”.

Storytelling na rynkach miał się dobrze, zanim zaczął być modny.

Czytaj dalej >

Wyznacz sobie cel (i giń)

Wyznacz sobie cel! Pamiętaj, że musi być realistyczny!

Myślę, że wielu czytelników niejednokrotnie spotkało się z tymi frazami lub ich różnego rodzaju wariantami. Cele są ważne – motywują nas do działania (podobno).

Stawiają przed nami jakąś perspektywę realizacji, do której dążymy: „zamierzam zarobić milion przed trzydziestką”. Poradniki motywacyjne, rozwoju osobistego przepełnione są radami dotyczącymi tego, jak ważne są w życiu, biznesie, karierze cele. Guru samorozwoju Brian Tracy mnóstwo energii przeznaczył na to, żeby motywować ludzi do stawiania i osiągania celów. Odwołał się przy tym do eksperymentu przeprowadzonego na Uniwersytecie Yale w 1953 roku.

Czytaj dalej >

Niepewny świat

Problem nie polega na tym, że świat stał się bardziej nieprzewidywalny  – jak mógłby, skoro niezależnie od przyjętego punktu wyjścia przyszłość zawsze pozostaje nieznana?  – lecz raczej na tym, że bankierzy centralni ulegli złudzeniu, iż funkcjonują w   bardziej przewidywalnym świecie, któremu kształt nadała opracowana przez nich architektura monetarna. Na ich korzyść przemawiała trwale niska inflacja, a   wraz z   nią trwale niskie stopy procentowe, ale ich niezmienność od wielu lat wcale nie gwarantowała utrzymania tego stanu rzeczy w  ( niepewnej) przyszłości.

Jestem w trakcie lektury książki Stephena D. Kinga Porozmawiajmy o inflacji. Autorem nie jest mistrz powieści grozy lecz brytyjski ekonomista przed laty związany z bankiem HSBC. Notkę na temat książki zamieszczę później na speculatio.pl, na razie jednak chciałbym przychylić się nad fenomenem, na który zwrócił autor. W jego monografii dotyczącej inflacji bardzo często przewija się wątek tego, że na początku XXI wieku, wielu ekonomistów, przedstawicieli banków centralnych, a nawet rządów, uznało, że inflacja nie jest już problemem współczesnego świata. Po prostu „teraz jest już inaczej” i należy się raczej obawiać deflacji, niż powrotu trendów i wartości inflacyjnych z lat 70. czy 80. XX wieku. To był taki makroekonomiczny odpowiednik „końca historii” Fukuyamy w polityce, czy „tym razem jest inaczej” wśród inwestorów giełdowych. S. King sygnalizuje, że decydenci zbyt przywiązali się do idei, że ich działania monetarne lub fiskalne mają niemal natychmiastowy wpływ, między innymi na inflację. Dlatego, gdy w ciągu ostatnich dwóch lat wydarzył się ów gwałtowny wzrost cen, łatwo było próbować szukać „winnego” na zewnątrz. Pandemia była pierwszym kozłem ofiarnym, zaś inwazja Rosji na Ukrainę, pozwoliła już ewidentnie zrzucić odpowiedzialność z siebie, bo przecież „to było zdarzenie bezprecedensowe”

Czytaj dalej >

Największe kłamstwo pasywnego inwestowania

Wyobraź sobie, że planujesz podróż po Europie. Ale nie chcesz jechać, tam gdzie wszyscy. Nie chcesz zobaczyć tych najbardziej znanych miejsc i zabytków, które są modne i które koniecznie trzeba odhaczyć. Ty chcesz podróżować. Ustawiasz sobie punkty docelowe, ale jak do nich dojechać jeszcze nie wiesz. Może wybierzesz podróż „stopem”, może będziesz jechał własnym autem. Chcesz się przemieszczać. Zatrzymywać w miejscach przypadkowych. Liczysz się z tym, że czasem coś pójdzie nie tak. Nie złapiesz „podwózki”, albo będziesz miał awarię. Czasem ktoś cię okradnie, zgubisz aparat fotograficzny, ba może nawet będziesz miał jakąś bolesną kontuzję. Nie wiesz tego, ale chcesz tego doświadczyć.

Niestety, gdy mówisz o swoich planach, wiele osób dookoła od tego cię odwodzi. Tłumaczą właśnie te wszystkie ryzyka. „Możesz mieć wypadek”, „a co jeśli nie znajdziesz noclegu”, „po co masz się tak męczyć, wsiądź w samolot”, „po co tyle zachodu, są wycieczki zorganizowane po Europie”.

Uprzejmie odmawiasz – chcesz tego wszystkiego doświadczyć.

Czytaj dalej >

Gdy straty bolą

Podczas ostatniego weekendu na zaproszenie Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych, miałem przyjemność uczestniczyć w konferencji Wall Street i w rozmowie z Michałem Masłowskim pod tytułem „Czy można się nauczyć tracić pieniądze?”. Tytuł może wydawać się przewrotny osobom nie związanym z inwestycjami, jednak dla każdego, kto podejmuje się uczestniczyć w tej ryzykownej grze oczywiste jest, że jest w nią wpisana możliwość straty.

Jak jednak poradzić sobie z tym, że strata boli, że doprowadza do frustracji? Jak poradzić sobie z seriami strat, z wątpliwościami dotyczącymi strategii, naszych umiejętności?  W jaki sposób ominąć te wszystkie udręki psychiczne, które związane są z tym, że podczas inwestowania będziemy mieli słabsze dni, tygodnie, miesiące?

Czytaj dalej >

Split akcji – powrót popularności?

Zapowiedź dokonania podziału akcji (split) przez zarząd NVIDIA rozgrzał rynki. Ponownie media i komentatorzy zaczęli cytować i przywoływać badania dotyczące tzw. efektu splitu, czyli zjawiska powodującego, że ceny akcji spółki, która ogłosiła zapowiedź podziału rosną średnio więcej niż rynek.

Cena akcji spółki kosztuje w tej chwili ponad 1000 dolarów i jeszcze ledwie kilka lat temu byłaby nieosiągalna dla wielu inwestorów. Tymczasem rozwiązania dostępne dla nawet najmniej zamożnych inwestorów sprawiły, że cena jaką trzeba zapłacić za akcje na giełdach przestała mieć w zasadzie znaczenie.

Czytaj dalej >

Najbardziej skrywana tajemnica

 

Czy gdybyś wziął milion Szekspirów, potrafiliby pisać jak małpa?

(przypisywane komikowi Stevenowi Wrightowi)

Na pewno państwo słyszeliście o tych eksperymentach, w których małpa losująca w różny sposób nazwy spółek, z których następnie zbudowano portfel inwestycyjny uzyskiwała lepsze wyniki, niż profesjonalni zarządzający funduszami. A może jeszcze bardziej skomplikujmy losowość – zawiążmy małpie oczy i każmy jej rzucać lotkami w gazetę, w której wydrukowano nazwy spółek.  To oczywiście sugestia Burtona Malkiela, zawarta w książce Błądząc po Wall Street z 1973 roku, który sugerował, że próba aktywnego pokonywania rynku nie ma sensu. Bo nawet rzeczona małpa mogłaby (to ważne słowo) wybrać portfel równie dobry jak eksperci.

Czytaj dalej >