Wykres dnia : Złoty Krzyż
Amerykańskie indeksy być może wpadły nieco w stan amoku, ale z rynkiem niełatwo się dyskutuje, trzeba brać co daje.
Amerykańskie indeksy być może wpadły nieco w stan amoku, ale z rynkiem niełatwo się dyskutuje, trzeba brać co daje.
Identyfikacja bańki spekulacyjnej to trudne zajęcie – i nie tylko dlatego, że rynek bywa nieracjonalny dłużej, niż inwestor jest cierpliwy. W praktyce to często kwestia osobistych przekonań. To, co dla jednego jest ewidentnym przegrzaniem rynku, dla innego bywa „re-ratingiem” zasłużonym dzięki nowym fundamentom. A przede wszystkim: zupełnie inaczej ocenia się „bańkę”, jeśli samemu ma się dane aktywo w portfelu – a inaczej, gdy z boku patrzy się na cudze zyski.
Po ataku Izraela na Iran w piątek, na X pojawiło się wiele giełdowych odniesień do tej sytuacji, próbujących spekulować odnośnie przyszłości rynku.
Od dekad trwa debata, czy amerykański dług publiczny to realne zagrożenie, czy po prostu funkcjonalny element nowoczesnej gospodarki. Przez lata wiele ostrzeżeń okazało się nietrafionych – rynki się nie zawaliły, obligacje sprzedawały się bez trudu, inflacja była umiarkowana.
Wall Street oglądana przez pryzmat indeksu S&P500 ma za sobą najlepszy maj od lat. Równolegle, złoto – jeden z najgorętszych tematów inwestycyjnych ostatnich kilkunastu miesięcy – zanotowało pierwszy spadkowy miesiąc bieżącego roku. Czyżby koniec hossy na rynku kruszcu?
Od kilku miesięcy analizy rynku akcji sprowadzają się zasadniczo tylko do jednego- śledzenia wyznań Trumpa. Z tylnego siedzenia akcjami kierują natomiast obligacje.
W środę autor kolumny Buttonwood w The Economist opisał transformację polskiego rynku akcyjnego — z ignorowanego marudera w gwiazdę świata finansowego. Przyznam, że moją pierwszą reakcją było udawane zaniepokojenie, bo pomyślałem, że polski rynek akcyjny trafił na okładkę tygodnika. „Na szczęście” to tylko Buttonwood.
Piątkowe wybicie WIG20 na nowe maksima hossy i nowe najwyższe poziomy indeksu od kilkunastu lat można postrzegać jako sukces rynku. Jednak uważniejsze spojrzenie na korelację z otoczeniem pozwala odnotować, iż rynek w Polsce stał się zakładnikiem hossy na świecie.
Warren Buffett podczas trwającego właśnie w Omaha zjazdu swoich fanów stwierdził, że tegoroczne spadki na giełdzie w USA to jest nic wielkiego.
Kilka dni odpoczynku od rynku i człowiek zaczyna robić dziwne rzeczy. W moim przypadku było to sprawdzenie w skrzynce mailowej, która zawiera różne newslettery od największych dostawców informacji rynkowych, banalnego słowa uncertainty. Okazało się – bez zaskoczenia – że to najpopularniejsze słowo w ostatnim czasie. Bloomberg, Financial Times, WSJ, właściwie każdy używa teraz słowa uncertainty razem z innym popularnym – recession.