Dlaczego ludzie brali kredyty we franku – tak zatytułowany tekst widziałem kilka dni temu. I później próba analizy i wyjaśnienia. A odpowiedź jest znacznie prostsza – bo mogli. Dlaczego ludzie kupują suplementy diety, choć to głównie produkt reklamowy, a nie medyczny – bo mogą. Dlaczego jeżdżą na wakacje do krajów ogarniętych zagrożeniem terrorystycznym – bo mogą. Dlaczego grają na forexie – bo mogą. Dlaczego używają szalonej dźwigni…

Takich pytań są setki. Odpowiedź jest prosta – zawsze znajdzie się ktoś, kto uzna, że warto spróbować. Że wbrew doświadczeniom innych, wbrew statystyce, wbrew czasem zdrowemu rozsądkowi warto podjąć ryzyko. Gdy w 1998 roku zbankrutował fundusz Long Term Capital Management w wielu analizach podkreślano, że przyczyną jego upadku była przede wszystkim stosowana horrendalnie wysoka dźwignia. Za taką został uznany lewar 32:1, który LTCM w szczycie aktywności wzmacniał posiadane aktywa. Na rynkach futures dźwignia oferowana przez różne instrumenty sięga 50:1, czasem 100:1. Na rynku OTC, jakim jest między innymi forex, bywa jeszcze więcej. Zdarzali się brokerzy dający dostęp swoim klientom do dźwigni 400:1.

Mało kto z tych, którzy się na taką zachętę dali skusić zadawał sobie pytanie, dlaczego w regulaminie jest wyraźnie napisane, że to jest dźwignia wyłącznie przeznaczona dla najmniejszych rachunków. Oto była rewolucja – mały mógł znacznie więcej niż duży. Sprawa jest naturalnie prosta. 400:1 to już nie jest dźwignia, to stryczek. I lepiej, żeby mały spekulant powiesił się na tym stryczku sam, niż żeby „grubas” pociągnął za sobą brokera.

To czy to jest uczciwe ze strony takich brokerów, czy nie, to zupełnie inna sprawa. Ale też należy pamiętać, że klienci sami często mówią – daj więcej, daj więcej. Dokładnie jak z kredytami.

Przy pewnych zabiegach udałoby się wziąć kredyt nie 200 tysięcy, ale nawet 300 tys. – mówi doradca w banku.

– Tak zróbmy to – odpowiada klient. – Co powinienem podpisać?

Historia forexu detalicznego jest bardzo krótka. Ot raptem jakieś piętnaście lat. Na początku nowego wieku zaczęli się pojawiać brokerzy i platformy elektroniczne dające dostęp do rynku, który jeszcze do niedawna był zarezerwowany dla graczy instytucjonalnych i firm. Wymagania kapitałowe nie były wielkie – ot kilka tysięcy dolarów. Było to porównywalne z ograniczeniami stosowanymi przez wielu brokerów z rynku regulowanego dających dostęp do giełd futures. Wielu z nich wymagało od klienta na starcie około 5 tysięcy dolarów.

Podam jako ciekawostkę, że przez wiele lat taka właśnie kwota była przytaczana jako średnia strata na rynku terminowym. Z czasem „życia” klienta około sześciu miesięcy oraz z odsetkiem tracących na poziomie 90 procent.

Brokerzy forexowi dawali takie ograniczenia ponieważ nadal panowały stare zasady. Minimalna jednostka transakcyjna to było 100 000 jednostek nominału waluty (odrobinę wcześniej w wielu instytucjach jeden lot, czyli właśnie minimum do handlu wynosił 1 milion nominału).

Gdzieś około 2002 – 2003 roku zaczęli pojawiać się pierwsi brokerzy oferujący mini-loty. 10 000 jednostek waluty. Zaczęły też spadać wielkości spreadów przede wszystkim na parze EUR/USD. W 2002 było to 4-5 pipsów. W niedługim czasie z ekscytacją witano oferty na 3, później 2 pipsy. Teraz uważane za horrendalnie wysokie. A to wszystko dla tego maleńkiego detalicznego klienta. Który zwykle ma mało pieniędzy, ale jest go dużo. Bardzo dużo.

Wkrótce pojawiły się mikroloty (1000 jednostek waluty), zaczęła rosnąć oferowana dźwignia, nawet do 400:1. Nieliczni brokerzy pozwalali handlować nawet jednostką. Transakcji można było dokonać mając do dyspozycji zaledwie 1 dolara. Przy dźwigni 400 do 1, dawało to szansę na handlu wielu tym, którzy jeszcze kilka  lat temu mogli o tym pomarzyć. Ludzie wreszcie „mogli”. Przyciągnęło to do tego rynku wielu z tych, którzy być może nie powinni tego robić. Tylko dlatego, że można było. Że jak przy gorączce złota dawało nadzieję na łatwy i szybki zysk, nie mając w kieszeni absolutnie nic.

Szyby poryły całe miasto i ogromny stok góry. Było więcej kopalń niż górników. To prawda, że mniej niż jednak dziesiąta tych kopalń dawała rudę, którą opłacało się odwieźć do huty, ale wszyscy powtarzali tę samą starą śpiewkę: „Poczekaj, aż szyb zejdzie dalej w głąb o natrafi na właściwą żyłę. Wtedy zobaczysz!” Toteż nikt się nie zniechęcał.

[…]

Każdy więc był przekonany, że jego mała dzika kopalnia nie jest gorsza od tych na głównym pokładzie i że będzie warta tysiące dolarów za stopę. Biedacy! Jakże miłosierna była ta ich nieświadomość, że nie doczekają nigdy tego dnia. Ludzie nie posiadali się ze szczęścia i pławili w nadziei. Jak oni pracowali, jak przepowiadali piękną przyszłość, jak się nią cieszyli. […] Pomyślcie – miasto, w którym nie było ani jednego biedaka!

Tak opisuje gorączkę złota Mark Twain w Pod gołym niebem. Gdyby pisał ją 150 lat później być może opisałby szaleństwo forexu. Tego, że ludzie mogli pomarzyć o bogactwie. I całej infrastrukturze, która wokół tego powstała – zarówno tej rzetelnej, jak i nie za bardzo. Wszyscy szkoleniowcy, analitycy, słynni traderzy znikąd oferujący swoje usługi. Natura ludzka się nie zmienia.

I tak jak ograniczamy reklamy lekarstw, alkoholu, hazardu (ale również usług notariuszy, adwokatów i radców prawnych) tak nieuchronnie zbliża się czas ograniczania reklam usług forexowych. Rynek finansowy ma swoje ograniczenia od lat. W reklamach kredytów od kilku lat banki muszą podawać RRSO czyli Rzeczywistą Roczną Stopę Oprocentowania. Bo tego nie robiły. Pokazując to co chciały. Albo co chciał zobaczyć klient. Kilkanaście lat temu przy reklamach depozytów nie podawano, że lokata jest na przykład na 3 miesiące i kuszono wysokimi odsetkami. Podając jak najmniejszym drukiem, że to jest oprocentowanie w skali roku, a nie przez owe trzy miesiące. Tłumaczono, że przecież to oczywiste. Ale to nie było oczywiste dla zwykłego Kowalskiego.

Nieuregulowana wolność prowadzi do anarchii. Dlatego pewne zasady prezentowania reklam, produktów są niezbędne. Tak, żeby nie przekraczać pewnych granic. Między tym, co jest faktyczne a tym co jest w sferze marzeń, możliwości i wyobrażeń.

I tak dochodzimy do 2016 roku i tego, co dzieje się z detalicznym rynkiem forex już od pewnego czasu. W 2010 roku Amerykanie wprowadzili ograniczenia jeśli chodzi o maksymalną dźwignię oferowaną klientom detalicznym (50:1 w przypadku głównych par walut). W 2015 KNF wprowadza ograniczenia dla rodzimych brokerów. Maksymalna dźwignia przez nich oferowana to 100:1. W 2016 roku Belgia i Francja wprowadzają ograniczenia dotyczące marketingu. Belgowie idą jeszcze dalej.

Nie załamywałbym nad tym rąk, choć czasem przy takich działaniach wylewa się dziecko z kąpielą. Zwłaszcza, że jeśli rynek jest otwarty (a na razie jest) to zarówno Belg, Francuz i Polak może korzystać z usług brokerów cypryjskich, maltańskich, luksemburskich. I apelowanie do rozsądku nic tu nie da. Właśnie dlatego, że dopóki ludzie mogą coś robić, to będą.

8 Komentarzy

  1. Rafał

    ja mam pytanie trochę nie na temat ale nie potrafili mi odpowiedzieć na infolinii: na jakiej zasadzie w bossafx tworzycie wykresy kontynuacyjne jeśli jest rolowanie np. na Ropie i bieżący kontrakt jest notowany po 50,00 a nowy po 50,30 to na waszym wykresie powstaje po prostu widoczna luka do góry 0,30 czy "doklejacie" w jakiś sposób stary kontrakt do nowego i nie ma luki.

    1. Sebastian Zadora

      Jest luka, jeśli ceny obu serii różniły się. Nie da się jednak na tym zarobić ani stracić bo równowartość zmiany ceny jest korygowana w punktach swapowych. Po rolowaniu wynik na pozycji jest więc taki sam jak przed rolowaniem. Trzeba jednak uważać na zlecenia oczekujące, które mogą być aktywowane – stąd uprzednia informacja wysyłana na platformę o rolowaniu oraz orientacyjnej wartości bazy.

  2. Warszawiak

    "Dlaczego używają szalonej dźwigni…"

    ponieważ są giełdowymi za przeproszeniem Jełopami…..

    Tak jak ślepy w karty nie gra tak analogicznie giełdowy jełop nie gra lub nie powinien grać z dżwignią….

    Najważniejsze pytanie przy dżwigni, które musi sobie postawic kaźdy spekulant brzmi:

    O jaki procent tzn promil…. 😉 wykres pójdzie w niewlasciwym kierunku od punktu otwarcia gdy dana pozycja zostanie zamknięta jeżeli kapital przeznaczony na obsługę tej pozycji równy jest depozytowi początkowemu?

    Każdy kto zna odpowiedż na to pytanie 10 razy zastanowi się zanim użyje danej dźwigni.

    Tyle razy ile razy kapitał przeznaczony na obsługę danej pozycji jest większy od depozytu początkowego to o tyle razy dźwignia zostanie zmniejszona a jezeli tak, to każda dźwignia na tym czymś jest dźwignią maksymalną i nikt nie ma obowiązku tej maksymalnej używać. Kropka.

    Serdecznie pozdrawiam, Warszawiak.

  3. Paweł Cymcyk - DNA Rynków

    Ani wielkość dźwigni, ani zaraz reklamy, ani nawet masowa edukacja ekonomiczna nie zrobią tyle krzywdy/problemów brokerom FX jak konieczność publikacji statystyk klientów i ich wyników.
    Wyobraźcie sobie ile osób zrezygnowałaby z wysłaniu losu w Totka gdyby kolektura musiała informować: "W ostatnich 20 losowaniach nikt nie wygrał, a średnia strata uczestnika losowania to 234 złote".

    1. GZalewski

      Złudzenie. Takie samo, jak to które powoduje, że ludzie wierzą, że im się uda bardziej

    2. Rafał

      tak tylko że do tych statystyk są wrzucani wszyscy łącznie z przysłowiowym Kowalskim który w poniedziałek przeczytał ebooka we wtorek zakłada konto w środę gra z dźwignia 100 a w czwartek zeruje rachunek. Ja chciałbym zobaczyć taką statystykę: "w ostatnim miesiącu 95% profesjonalnych traderów (co stanowi jakieś 15% wszystkich grających) którzy uczyli do tego zawodu co najmniej 5 lat, spędzili setki godzin na analizach wykresów i wypracowali własne metody zamknęli miesiąc z zyskiem natomiast prawie cała reszta osób która nie posiadała potrzebnej edukacji ani doświadczenia zakończyła kolejny miesiąc ze stratą"

  4. Sebastian Zadora

    Panie Cymcyk, pozostaje tylko wierzyć, że KNF w odróżnieniu od Pana cel swoich działań widzi jednak przede wszystkim w ochronie inwestorów a nie chęci wyrządzenia krzywdy komukolwiek. Ja przynajmniej w to wierzę, choć niektóre działania uważam za delikatnie mówiąc nieoptymalne.
    Natomiast co do faktu, że tę subtelną być może różnicę pomiędzy rynkiem derywatów, choćby to były instrumenty z OTC a totolotkiem KNF dostrzega, jestem w 100% przekonany. Co pokazuje że merytoryczny poziom nadzoru, przynajmniej mierzony względnie, stale rośnie. To dobra wiadomość.

    1. Paweł Cymcyk - DNA Rynków

      Panie Sebastianie skąd u Pana sugestia, że interpretuję działania KNFu jako chęć wyrządzenia krzywdy komukolwiek?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *