Ucieczka od zatracenia, część 8
Z góry przeproszę, jeśli ktoś poczuje, że sprawę percepcji strat jeszcze nieco bardziej pogmatwam w poniższym wpisie.
Z góry przeproszę, jeśli ktoś poczuje, że sprawę percepcji strat jeszcze nieco bardziej pogmatwam w poniższym wpisie.
Praktycznych sposobów traktowania strat ciąg dalszy.
Jakiego rodzaju realne działania może podjąć stojący nad zanurzonym w stratach rachunkiem inwestor czy trader?
Nie istnieje jedna magiczna formuła pozwalająca przetrwać i zarabiać na rynkach. Po nabyciu pewnego doświadczenia to zdanie staje się oczywiste dla wielu osób. Początkujący szukają magicznego wskaźnika, teorii, konceptu, rodzaju analizy i nie należy się temu dziwić. Jest to wszak element procesu zyskiwania doświadczenia.
Kilka scenariuszy dla kogoś, kto stoi nad rachunkiem zanurzonym w stratach i marzeniem, by jak najszybciej je wymazać.
Książek o inwestowaniu wydaje się dużo. Bardzo dużo. Mam na myśli przede wszystkim rynek anglojęzyczny, w szczególności zaś amerykański. W USA rola książki w rozwoju i edukacji ma bardzo określone znaczenie. Ludzie na wysokich stanowiskach dzielą się tym, co przeczytali, jakie książki wpłynęły na nich najbardziej i o dziwo często nie są to tytuły, które są właśnie modne, lub niedawno się ukazały (https://blogi.bossa.pl/2015/01/19/rozwazania-o-ksiazkach-raz-jeszcze/)
„Porażka jest jedynie szansą na to, aby zacząć jeszcze raz – inteligentniej.”
Jean Paul
Idąc tropem poprzedniego wpisu, załóżmy, że pojawia się poważna strata na rachunku inwestycyjnym i trzeba się z nią jakoś zmierzyć.
Popadnięcie w inwestycyjny czy też po prostu hazardowy nałóg na giełdzie to tylko jedna z możliwych przyczyn strat kapitału, lub też w innych wypadkach – jego konsekwencja.
Dwa cykle moich wpisów we wrześniu i październiku były poświęcone hazardowi i uzależnieniu od giełdy, tym razem chciałbym podpowiedzieć jak określić i uporządkować swoje wobec tego problemu zaangażowanie.