TILT tradingowy
Za tym dziwnym, angielsko brzmiącym wyrażeniem tytułowym nie stoi niestety żadna zyskowna strategia gry.
Za tym dziwnym, angielsko brzmiącym wyrażeniem tytułowym nie stoi niestety żadna zyskowna strategia gry.
Kilkaset lat po epoce wielkich odkryć geograficznych, w czasach globalizacji wymieszanej z glokalizacją i turystyki, która zmienia świat w wielką Cepelię, coraz trudniej o wyprawę po złote runo. Czym były jednak rynek, gdyby i na to nie znalazł lekarstwa. Po kilku rzutach okiem na ETF-y, które rzadko trafiają na radar polskich inwestorów, czas na prawdziwą wyprawę w nieznane.
Amerykańskie spółki w 2014 roku bardzo poważnie podchodzą do idei wynagradzania akcjonariuszy – według Bloomberga firmy z indeksu S&P 500 wydadzą na dywidendy i skup akcji własnych aż 95% swoich prognozowanych zysków za 2014 rok. Wydaje się, że popularność skupów akcji własnych dotarła także na warszawską giełdę.
Kiedy otwieramy pozycję na rynku, do czasu jej zamknięcia stajemy się w jakiejś mierze innymi osobami. A jeśli zanurza się ona w straty wychodzi z nas być może Jeckyll & Hyde.
„Zbyt duża uwaga poświęcana jakiemuś rynkowi bardzo często kończy się głupimi transakcjami.” Peter Brandt
W połowie września świat finansów obiegła wiadomość, że największy fundusz emerytalny w USA – kalifornijski CalPERS – całkowicie rezygnuje z inwestowania w fundusze hedge. CalPERS jako powód swojej decyzji podał chęć uproszczenia procesu inwestycyjnego i obniżenia kosztów. Barry Ritholtz nazwał to wydarzenie kalifornijskim trzęsieniem ziemi w funduszach hedge.
Na początku sierpnia Wall Street Journal (razem z NBC) przeprowadził sondaż, z którego wynika, że niemal połowa Amerykanów (dokładnie 49%) jest przekonana, że amerykańska gospodarka znajduje się w recesji. Ten wynik i tak oznacza spadek z poziomu 58% zanotowanego w lecie 2013 roku.
Przypomnę konkluzję poprzedniego wpisu: problemem, który uniemożliwia efektywne uczenie się na cudzych błędach w inwestowaniu jest dotarcie do nich, prawidłowe rozpoznanie i właściwa ocena ich wpływu na decyzje.
Każdy początkujący inwestor, który przychodzi na rynek spotyka się z zaleceniem, żeby inwestować w spółki o mocnych fundamentach i dużej płynności. Pochodną jest skierowanie uwagi na tzw. blue chips, z których z czasem robi się przeskok na spółki średnie i małe. Nie ma zatem zaskoczenia, iż wyjście na rynki zagraniczne może – choć nie musi – być powieleniem tej ścieżki i odrzuceniem z pola uwagi spółek małych.
Na początku września autor bloga Humble Student of the Markets zwrócił uwagę na ignorowane przez dużą część inwestorów ryzyko polityczne i geopolityczne. By uzmysłowić sobie to ryzyko warto spojrzeć na wykres z najnowszego wydania Global Investment Returns Yearbook, który porównuje nominalne zachowanie rynków akcyjnych w państwach wschodzących i rozwiniętych w ostatnich 114 latach.