Co o kryzysie mówią rynki
Mamy dość nerwowy tydzień na rynkach całego świata, więc tym razem zmieniam nieco formułę wpisu aby wrzucić kilka podpowiedzi i komentarzy do aktualnej sytuacji.
Mamy dość nerwowy tydzień na rynkach całego świata, więc tym razem zmieniam nieco formułę wpisu aby wrzucić kilka podpowiedzi i komentarzy do aktualnej sytuacji.
Z gorących, okołogiełdowych wydarzeń tygodnia, nie sposób zignorować tego, co dzieje się wokół Grecji.
Najnowszy raport MFW „Global Financial Stability Report” jest pięknym przykładem angielskiego powiedzenia be careful what you wish for.
Korzystam z okazji i tym razem sam się zabawię przez chwilę w analityka, czego w zasadzie nie lubię, ale atmosfera na giełdach tak się zagęściła, że przyda się spuszczenie nieco powietrza.
W powszechnym mniemaniu rynki finansowe zdają się mieć luźny związek z realnym życiem ludzi. Prasa, komentatorzy i politycy robią wszystko, by wmówić światu, iż ceny aktywów napędzane są głównie przez działania spekulantów i zwyczajnie trzeba to wszystko ignorować.
Sukcesy kilku emisji długu peryferyjnych państw strefy euro i spadek rentowności obligacji PIIGS musiały zaowocować tekstem Krzysztofa Rybińskiego. Jak w większości wystąpień publicznych Pana Rybińskiego pojawia się standardowy zestaw opisów sytuacji, których centralnym punktem jest oczywiście środowisko banksterów. Tym razem pojawia się jednak nowość w postaci fałszywego pożenienia praw fizyki z praktyczną stroną rynku długu.
Czytelnicy naszych blogów z takim zaangażowaniem atakują moją skromną osobę, gdy pozwalam sobie iść pod prąd powszechnym poglądom na temat zepsucia Wall Street, iż dziś otwieram kolejny front, którego centrum będzie wiara w nadzór.
Po dwóch zderzeniach z chciwością i szaleństwie dziś czas na kolejny mit, którymi żywią się zwolennicy zrzucenia odpowiedzialności za kryzys na Wall Street – mit braku kontroli.
Poprzednia notka O szaleństwie znalazła ograniczone zrozumienie i czytelników, ale – nie wątpię – utrwaliła obraz mojej skromnej osoby, jako zwolennika chciwych drani. Widać taka rola blogera, że pisze a internet słowa nosi. Z honorem zatem przyjmuję obsadzenie w roli ambasadora zepsutej Wall Street, pociągnę temat w przyszłości a dziś zajmę się kolejną kliszą, jaka funkcjonuje w opisie rynku – chciwością.
Czy może być lepszy czas na notkę o szalonych samobójcach z Wall Street niż Halloween?