Jak przeżyć bessę i nie zwariować, część 5
Bessa to dla wielu inwestorów nieco wymuszony, ale za to pożyteczny i często niezbędny czas obejrzenia się w lustrze i dokonania pewnych zmian lub ulepszeń.
Bessa to dla wielu inwestorów nieco wymuszony, ale za to pożyteczny i często niezbędny czas obejrzenia się w lustrze i dokonania pewnych zmian lub ulepszeń.
Tytułem wstępu przypomnę, że w poprzedniej części rozpocząłem wątek dotyczący szkoleniowców w kontekście Analizy technicznej, przenosząc jego kontynuację do kolejnego odcinka, a więc poniżej.
W ubiegłym tygodniu twitterowa społeczność polskich drobnych inwestorów żyła między innymi kontrowersjami związanymi z jednym z popularnych portfeli abonamentowych.
Przez portfel abonamentowy rozumiem pokazowy portfel (realny lub „papierowy”) prowadzony przez inwestora, którego podgląd dostępny jest po opłaceniu abonamentu przez inwestorów. Przy czym taka usługa obejmuje także z reguły dostęp do analiz (lub „analiz”) i komentarzy inwestora prowadzącego taki portfel.
Poniżej opisany, kolejny zarzut wobec AT, w pewnej mierze jest zasadny, ale rodzi to pewne negatywne implikacje tym, którzy AT chcą się nauczyć.
Wyjaśnianie kolejnych problemów z rozumieniem skuteczności Analizy technicznej rozpocznę od cytatu:
Ze względu na opisywane kontrowersje w podejściu do uśredniania pozycji zostałem zapytany wprost: więc robić to czy nie?
Kontynuacja rozmowy z traderem o 20-letnim stażu, którą zacząłem w poprzedniej części.
Od miesięcy wielu inwestorów wprost nazywało wyceny wielu aktywów w USA bańką i choć indeksy, obligacje, nieruchomości czy kryptowaluty zaliczały w tym czasie rekordy cenowe wszechczasów, to w tle pękała nieco poza naszymi radarami jedna z owych baniek.
Bardzo lubię gdy Czytelnicy polemizują z nami pod wpisami, najlepsze pomysły na teksty z tego potem się biorą.
Wielu analityków technicznych zaprotestuje słysząc, że Analiza Techniczna (A.T.) jest formą przewidywania przyszłości zorganizowaną wokół informacji dostępnej na wykresach.