Wywiady z praktykującymi inwestorami /część 2

Kontynuacja rozmowy z traderem o 20-letnim stażu, którą zacząłem w poprzedniej części.

Kat: Inwestor, z którym rozmawiałem poprzednio, opowiadał o swoich trudnościach ze znalezieniem skutecznej metody aktywnej spekulacji akcjami, bo to było jego celem na rynku. W rezultacie postawił na sygnały pojawiające się w rekomendacjach analityków DM BOŚ oraz słuchanie tipów z rynku. Nie mógł się jednak zebrać w sobie na tyle, by samodzielnie złożyć i przetestować jakąś spójną i skończoną strategię. No to w takim razie zapytam jak z tym wszystkim wygląda u Ciebie?

Immortal: Jeśli chodzi o akcje, to ta strategia podążania za tipami nie jest wcale aż takim złym pomysłem, chociaż w wielu książkach znajdziemy negację takiego podejścia. Powodem „na nie” jest w jakiejś mierze to, że w ten sposób manipulanci przeprowadzają swoje operacje „pump and dump”, czyli „nakup i rozładuj”. W rezultacie ładne wzrosty nagle się urywają i ubrani w te akcje zostają na lodzie po wysokich cenach.

Ale przecież nie wszystkie tipy podpadają pod ten mechanizm manipulacyjny. Dla mnie więc „na tak” jest natomiast to, że dzięki cyrkulacji tipów mimo wszystko tworzone są trendy oparte na momentum. Jeśli jest szum, to istnieje duża szansa, że momentum zostanie wytworzone przez wchodzących w papier inwestorów kierujących się podobnymi przesłankami. A jak stworzy się momentum, to zaczyna ono być widoczne na wykresie i podczepiają się technicy. Tylko żeby z tego zrobiła się szansa na dłuższy trend to po pierwsze muszą się potwierdzić informacje przekazywane w tych tipach, po drugie w papierze tym muszą się pojawić instytucje, co widać choćby po stylu kupowania i obrotach. Jest to więc sposób na spekulację przez podczepienie się do spekulantów, ale trzeba w miarę jak najszybciej rozpoznać naturę tych wzrostów. Lub po prostu podchodzić krótkoterminowo i wycofać się gdy jeszcze panuje euforia, sam tip bez potwierdzenia ze strony rynku to nie jest zagranie na długie terminy.

Z kolei co do sygnałów z rekomendacji, to chociaż część z nich okazuje się nietrafiona, szczególnie podczas spadków, to wytwarzają one również momentum, ponieważ skierowane są w pierwszym rzędzie do funduszy, a więc jest szansa, że spółka dostanie od nich opiekę. A po drugie są pewnego rodzaju diagnozą zdrowia spółki. To może zastąpić mozolną Analizę Fundamentalną, której i tak większość inwestorów nie przeprowadza lub nie potrafi tego fachowo zrobić.

Ja i tak całą karierę opierałem zasadniczo na analizie wykresów, poszukując właśnie tam takiego momentum, czyli kontynuacji ruchu. Taka rekomendacja daje pewne poczucie, że wybrałeś z wykresu właściwą spółkę ze względu na jej fundamentalną przyzwoitość, teraz musisz złapać dla niej moment, gdy rynek ją również wykupuje. To ma znaczenie, szczególnie gdy na wykresie królują spadki. Spółki nieatrakcyjnej fundamentalnie dla analityków nie dotykałbym, tak jak mieliśmy przez ostatnie miesiące z CD Projekt. Ale jeśli wiem, że jest ona dla analityków zdrowa, to pokuszę się o kupno podczas spadków, gdy widać zalążki dna, chęć odwrotu.

Przepraszam, że zrobiłem tyle nawiązania, ale strasznie mnie kusiło by to skomentować 🙂 Często staję pod prąd wszystkich tych podręcznikowych mądrości, szukając w tych procesach pozytywów, logiki, ukrytych możliwości. Tak jest choćby ze złotą radą „nigdy nie uśredniaj”, a co robią fundusze jak nie uśrednianie?! OK, w tradingu nieuśrednianie jest w jakiś sposób uzasadnione, ale i na to można znaleźć sposoby.

Dobra, to wrócę do pytania zasadniczego, czyli jak u mnie wygląda kwestia przewagi, bo domyślam się, że o to chodzi.

Jak wspominałem ja na akcjach przestałem spekulować i mam do tego całą listę powodów, ale potrzeba by kolejnego tekstu, by je wszystkie wymienić. Najkrócej jednak rzecz ujmując: za mała zmienność jak dla mnie, brak lewara, brak faktycznej możliwości ustawienie się po krótkiej stronie, luki nocne (moja trauma z kontraktów), czy brak płynności 24h. No i mój temperament, który powoduje, że cierpię czekając tygodniami na wykształcenie trendu. Na forexie mam ten sam trend w kilka minut, godzin lub dni i większą nad tym kontrolę.

Jeśli chodzi o moją metodę pokonania rynku, to opieram się w 100% na wykresach w powiązaniu ze statystykami pojawiających się na nich powtarzalnych układów. Wszystko zaczęło się oczywiście od moich zabaw z systemami mechanicznymi, najpierw w excelu, potem Amibrokerze, który dostałem zresztą w pakiecie od Bossy 🙂 Najpierw dzięki temu budowałem i testowałem coraz bardziej skomplikowane systemy, a potem sam doszedłem do tego, że to typowy grzech początkującego, i że siła leży w prostocie. Więc zacząłem je upraszczać niemal do samych podstaw.

Aż przyszedł ten moment kiedy zdałem sobie sprawę, że przewaga jaką mogę uzyskać nie leży w samej matematycznej formule kodu, chociaż to jest właściwy punkt wyjścia dla zrozumienia procesów rynkowych, lecz leży w przesadnej wręcz dbałości o zarządzanie ryzykiem i mental, które robią 95% w miarę stabilnej zyskowności. Można więc powiedzieć, że moja przewaga oparta jest na technicznym wyciąganiu sygnałów z wykresu w powiązaniu z nieco intuicyjnym zarządzaniem ryzykiem na kilku poziomach.

Kat: Pozwól mi jednak dopytać – znalazłeś jakieś systemy, które pozwalają na długoterminową zyskowność? A jeśli tak, to dlaczego po prostu ich nie użyjesz zamiast męczyć się przed monitorem?

Wiesz, na każde pytanie które zadajesz mogę odpowiadać godzinami, ale kto to będzie czytał ? 🙂 Spróbuje się streścić.

Faktycznie udało mi się znaleźć jakieś automatyczne strategie, które dają radę na rynku. Mam jednak dość ograniczone do nich zaufanie, szczególnie do tych, w których występują jakieś zmienne parametry. Niestacjonarność rynków powoduje sporą zmienność krzywej kapitału, dlatego najlepiej systemy się sprawdzają w kombinacjach. Czyli dobry początek to kilka systemów na kilku rynkach jednocześnie, bo kiedy 1-2 się okresowo wywalają, reszta ciągnie zyski, albo przynajmniej nie pozwala się portfelowi zatopić. Ale do tego trzeba całej infrastruktury, czyli sieci, stabilnych połączeń, monitoringu, retestów itd. To jest dobre, ale dla tych funduszy hedżingowych, gdzie siedzi nad tym armia ludzi. Mnie się nie chce.

Po drugie nie mam mentalu skrojonego pod ten styl. Ja lubię odkrywać, eksploatować, trenować non stop szare komórki, albo po prostu znajdować nieustanne poczucie wartości w tym co robię. Mam wrażenie, że systemy z tego wyjaławiają. A ile wspaniałych rzeczy o sobie i o rynkach odkryłem robiąc to samodzielnie, bez użycia tej całej galanterii cybernetycznej! To jest nieocenione, szczególnie gdy tak jak ja masz pasję do rynków. Systemy były dla mnie tylko drogą do poznania, jedną z lepszych w edukacyjnym sensie w tym biznesie. Dlatego popieram gdy sam piszesz o tym w ten sposób na blogu.

Po trzecie – kiedy zaczynasz długo obcować z systemami, w pewnym momencie sam zaczynasz widzieć to co one, tylko efektywniej. Na przykład poprzednio najlepszy sygnał padł po wybiciu z kanału cenowego 20-stu okresów, a teraz z 10 okresów (z 20-stu był fałszywką). Komputer tego niuansu nie złapie, a ja tak, po prostu na wykresie. Więc ten brak elastyczności mnie krępował.

Kat: To wróćmy jednak do tej przewagi, bo mam wrażenie, że ani ja ani czytelnicy nie do końca zrozumieli na czym ona polega, a ja uznaję tę kwestię za oś wszystkiego, co robimy na rynkach. Możesz opisać swoją przewagę bardziej precyzyjnie?

OK, spróbuję wyjaśnić to jak najprościej, choć nie wiem czy potrafię.

Rozumiem twoje parcie w kierunku przewagi, ponieważ faktycznie większość inwestorów faktycznie jej nie posiada, albo nie potrafi jej wyjaśnić, albo nawet nie stara się jej znaleźć, zdając się na żywioł i improwizację. Widzę to choćby po jałowych dyskusjach na wszystkich tych grupach, które czasem odwiedzam. Nie wiem jednak czy moje jej wyjaśnienie cię usatysfakcjonuje.

U mnie punktem wyjścia jest zawsze tylko i wyłącznie wykres. Na nim szukam pierwszych oznak

– albo odwrotu trendu za pomocą w sumie 2 dość prostych technik,

– albo narastającego momentum, czyli de facto kontynuacji już zaczętego trendu.

Nie ma przy tym aż tak bardzo znaczenia horyzont czasowy, bo te same reguły gry dotyczą i świec minutowych i dziennych. To daje dziesiątki okazji każdego dnia na tylu rynkach. I to wbicie się na pozycję jest dla mnie mniej w sumie istotną częścią transakcji.

Przewagę znajduję zasadniczo tylko w prostej, ale uniwersalnej formule: pozbywaj się straty, gdy tylko przyjmie założony poziom, celebruj udane wejście jak najdłużej się da.

Wielu powie, że tu nie ma żadnej wielkiej filozofii, ale jako praktyk mogę powiedzieć, że cała głębia inwestycyjnej filozofii leży właśnie w tym profilu ryzyka do zysku. Kiedy pojawiają się trendy, a zasadniczo jest ich więcej na rynkach forexowych niż brak, szczególnie kiedy dzień rozłoży się na odcinki czasowe o różnej zmienności, to nawet przy trafności na poziomie losowym (50%), prędzej czy później suma transakcji daje dodatnią wartość oczekiwaną jeśli tylko celem nadrzędnym jest optymalne trzymanie właściwych proporcji zysku do ryzyka.

OK, tyle w teorii, w praktyce przekłada się to u mnie na nie mniej, nie więcej jak podniesienie problemu zarządzania ryzykiem do rangi religii. Otwarcie pozycji owszem jest ważne i dlatego wybrałem technikę, która daje w miarę przyzwoitą trafność, ale to wyjście z pozycji robi różnicę między tymi, którzy zarabiają, a tymi, którzy tracą. Otworzyć pozycję może nawet małpa, ale niech spróbuje nią zarządzać!

W tym układzie niemal cała energia jaka mnie pochłania idzie właśnie na zarządzanie stopami, tak by zamknąć z przyzwoitą proporcją zysku do ryzyka, np. na poziomie 2:1. Ale zyskowna pozycja wcale się o siebie sama nie zatroszczy, tak samo jak nie każda stratna pozycja natychmiast musi być stratną. Opracowałem więc cały arsenał trików do zarządzania stopami. Skalowanie na wiele sposobów, kilka stopni ruchomych stopów, kilka skal czasowych jednocześnie, czasem hedging na innym rynku, różne sztuczki z wielkością pozycji.

Gdybym miał więc określić źródła swego ryzyka, to nie wymienię wcale jakichś konkretnych strategii zajmowania i wychodzenia z pozycji, bo i tak one nigdy nie są w 100% trafne. Moja przewaga pochodzi z całego repertuaru działań na już otwartej pozycji, lub częściej kilku pozycji jednocześnie, tak aby wycisnąć z nich jak najwięcej już po otwarciu. Do tego jednak się dojrzewa i topi najpierw kilka rachunków…

Nie potrafię tego ująć prościej. Mój trading zaczyna się jakby od tyłu – muszę mieć wypieszczone techniki radzenia sobie z otwartą pozycją, a nie wymyślać latami jak ją trafnie otworzyć, bo esencją zysku jest poradzenie sobie umiejętnie ze stratą, i w sensie tego, gdy pozycja zanurza się pod wodę (stop-loss) i w sensie tego, że oddaje część zysków (obsunięcie). Duża trafność po otwarciu jest oczywiście pomocą, ale jeszcze nie gwarantuje sukcesu.

Ale zaznacz, że to mój sposób na rynek. Bo pomysłów na uzyskanie przewagi są pewnie setki, dla mnie samą przewagą jest już to, że mam jej świadomość i mogę nią dowolnie operować.

***

Nie zdążyliśmy zakończyć wszystkich wątków, więc resztę przenoszę do jeszcze jednego wpisu w najbliższych dniach.

—kat—-

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.