Skazani na hossę
Wczorajsze wystąpienia szefa Fed w amerykańskim parlamencie zdążyło już odbić się szerokim echem na rynkach.
Wczorajsze wystąpienia szefa Fed w amerykańskim parlamencie zdążyło już odbić się szerokim echem na rynkach.
Grzegorz Zalewski napisał tekst, w którym stara się rozprawić z mitem trzech wiedźm. Niestety lekarstwo, które proponuje, jest średnio użyteczne dla przeciętnego inwestora.
Ostatnie dni, jeśli nie tygodnie, zostały zdominowane przez spekulacje na temat tego, czy Grecja upadnie i jakie konsekwencje będzie miał ten fakt dla europejskiej gospodarki. Między zdaniami pojawiały się tezy, iż brak reform będzie oznaczał szok dla systemu bankowego porównywalny z tym, co działo się w momencie, gdy nad przepaścią stanął bank Lehman Brothers. Przyzwyczailiśmy się już do inflacji pojęć takich, jak katastrofa, ale tym razem wszyscy zdają się wystawiać szopkę, w której główni bohaterowie mają za zadanie udawać Greków.
Jeszcze raz o bańkach spekulacyjnych, tym razem w kontekście Rezerwy Federalnej. Przyczynkiem jest ostatnia dyskusja pod ostatnią notką i wtorkowe wystąpienie szefa Rezerwy Federalnej, które odbiło się szerokim echem na rynkach. Większość komentatorów skupiła się opiniach o słabej kondycji gospodarki i rynku pracy, ale nie brakło sygnałów, iż Ben Bernanke nie zauważył rodzących się baniek spekulacyjnych – w domyśle – wywołanych polityką prowadzoną przez Fed.
Poprzednia notka o bańkach spekulacyjnych wzbudziła nieco emocji, zwłaszcza u lesserwissera (wyrazy szacunku), więc pozwolę sobie jeszcze podrapać temat paradoksami, które – mam nadzieję – wzbudzą nieco wątpliwości.
W jednej z ostatnich dyskusji na blogach bossy pojawił się wątek spekulacji i spekulantów, których politycy i publicyści lubią obwiniać za wydarzenia takie, jak głód, upadki rządów i państw, ale też drożyznę.
Kiedy trzy lata temu DM BOŚ postanowił uruchomić pierwszy blog maklerski w polskim internecie nie miałem żadnych wątpliwości, że robimy coś, co ma szansę zająć stałe miejsce. Nie jest moim zadaniem ocenianie skali sukcesu, ale nie mam wątpliwości, iż zadania postawione blogom zostały zrealizowane. Teraz biuro postanowiło zrobić kolejnych krok w rozbijaniu barier komunikacyjnych, które oddzielały maklerów od klientów i założyć konto w najgorętszym serwisie ostatnich miesięcy.
Wczoraj zobowiązałem się do napisania notki, która będzie przeciwwagą dla idei, które prezentuje na blogach bossy Tomek Symonowicz. Punktem wyjścia jest poczucie, że cała masa zabiegów, które czyni Tomek, by analizę techniczną wyrwać z więzienia subiektywnych wyborów buduje obraz rynku, jako rzeczywistości skrajnie oderwanej od tego, czym naprawdę żyje i powinien żyć inwestor indywidualny.
W ostatnich tygodniach zrobiło się stosunkowo głośno na temat zmiany perspektywy ratingu dla długu amerykańskiego. Przez rynki przeszła drgawka w postaci zaniepokojenia kondycją największej gospodarki świata a Waszyngton szybko zabrał się do uspokajania wzburzonego morza pomysłami na temat redukcji deficytu rządu federalnego.
Domyślam się, że większość czytelników blogów bossy bywa już zmęczona obecnością Chin w okołorynkowym dyskursie. W istocie trudno nie odnieść wrażenia, iż znów znaleźliśmy się w świecie, w którym Chinami tłumaczy się dosłownie wszystko. Przyszłe zwyżki cen surowców, drożejącą żywność i wreszcie koniec świata imperium amerykańskiego.