Rynek ma zawsze rację?
Jedna z fundamentalnych zasad o (nie)omylności rynku domaga się rewizji jej prawdziwości. Podobnie jak towarzysząca jej, która głosi, że większość inwestorów się myli.
Jedna z fundamentalnych zasad o (nie)omylności rynku domaga się rewizji jej prawdziwości. Podobnie jak towarzysząca jej, która głosi, że większość inwestorów się myli.
Pivot Fed robi powoli za słowo roku i jest przez inwestorów całego niemal świata najbardziej oczekiwanym wydarzeniem.
Elon Musk po zakupie akcji Twittera funduje jego strukturze terapię wstrząsową, pracowników zwalnia hurtowo, traktując bez ogródek „z buta”, a wszystko to na oczach świata, który zastanawia się czy to trzęsienie przetrwa sam ów system masowej komunikacji.
Zapewne niemal każdy inwestor słyszał o „efekcie stycznia” na giełdzie, a niewielu o „efekcie grudnia”, i nie chodzi o zupełnie osobną anomalię pod nazwą „rajd św. Mikołaja”.
Okres obsunięć kapitału w portfelu, obojętnie czy z powodu bessy czy serii nieudanych transakcji poza nią, automatycznie skłania do wielu refleksji, w tym chyba tej najważniejszej, opisanej niżej.
Okres dekoniunktury stwarza świetne warunki dla widzenia z pełnej perspektywy, która pozwala odkryć pewne ignorowane wcześniej niedostatki.
Pytanie, na które poszukam przy pomocy historycznych danych odpowiedzi w tym wpisie brzmi:
Jak często w historii zdarzały się podczas bessy takie wzrosty o 20% od dołka, które nie kończyły się nową hossą?
Jeszcze latem ceny gazu na giełdach europejskich szybowały w stratosferę z powodu odcięcia dostaw z Rosji, dziś gazu jest nadmiar, a to jak się okazuje rodzi problemy innego rodzaju.
W piątek 4 listopada ruszyły notowania pierwszych pięciu zagranicznych spółek w ramach GlobalConnect (alternatywny system obrotu na GPW).
Z wielu omawianych w tym wątku przeze mnie pożytków bessy, ten opisany poniżej wydaje mi się najmniej doceniany. Pora to zmienić.