Wykres dnia: bujanie zamiast wzrostów
Wielkim optymizmem napawają mnie prognozy analityków przewidujące, że w tym roku należy nam się wreszcie odbicie w górę na GPW.
Wielkim optymizmem napawają mnie prognozy analityków przewidujące, że w tym roku należy nam się wreszcie odbicie w górę na GPW.
Piątkowe zamieszanie na rynkach, z trzyprocentowym wzrostem ceny ropy, narzuca temat naszego wykresu na niedzielę. Ciekawostką jest, iż zwyżka budowana na fundamentalnych obawach i analogiach historycznych, głównie z pierwszą wojną w Zatoce Perskiej po inwazji Iraku na Kuwejt, ma również kontekst techniczny.
Na rynku akcyjnym rok to okres wystarczająco długi by sytuacja lub nastroje inwestorów diametralnie się zmieniły. Na dwie sesje giełdowe przed końcem 2019 roku główny indeks amerykańskiego rynku, S&P 500, rośnie niemal 30%. Nasdaq po raz pierwszy w historii przekroczył barierę 9000 punktów czym wzbudził medialny szum związany z kolejnym, jeszcze bardziej okrągłym poziomem 10 000 punktów.
Podsumowujemy rok na różnych rynkach i próbujemy spojrzeć w przyszłość, w poniższym wpisie zaglądam do giełd UE.
Powoli zbliżamy się do ciekawego momentu w tegorocznej historii rynków, w którym indeksy rynków bazowych mają szansę znaleźć się w największym odchyleniu od paniki z końcówki zeszłego roku. Efektem powinno być największe odchylenie globalnych indeksów od WIG20 i związana z tym szansa dla byków w Warszawie.
Wydarzeniem ubiegłego tygodnia na GPW było ogłoszenie przez PKN Orlen (spółkę naftową) wezwania na 100% akcji Energi (spółki energetycznej) i reakcja inwestorów na tę decyzję. Piątkową sesję akcje PKN skończyły 6% niżej a kapitalizacja spółki zmniejszyła się o 2,3 mld złotych.
Debiut nowego ETFa, sygnowanego przez duet firm Beta Securities/Agiofunds, dla którego DM BOŚ jest ponownie animatorem (market makerem), powoduje wzrost popytu na informacje z nim związane.
Wszyscy już przyzwyczailiśmy się do tego, że ważnym elementem handlu na rynkach jest automatyzacja. HFT i cała masa innych działań wywołały nawet wojnę technologiczną między największymi graczami i mniejszymi, ale trend wydawał się przesądzony. Jeśli jednak spojrzeć na kondycję firm z tym związanych, to jakoś nie widać euforii rynku wobec ich akcji.
Niewiele jest łatwiejszych rzeczy w dziesiątym roku ożywienia gospodarczego w USA niż rozliczanie skrajnie pesymistycznych komentatorów z apokaliptycznych prognoz. Zapowiadany przez nich kryzys (jeszcze) nie nadszedł więc to oczywiste, że ich prognozy okazały się błędne a uwzględnienie ich w strategii inwestycyjnej oznaczałoby konieczność pogodzenia się ze spadkiem wyników portfela.
Inwestorzy wpadają w osłupienie i konsternację widząc jak rozjeżdżają się co do kierunków gospodarka niemiecka i najważniejszy indeks jej giełdy.