Głupie pomyłki
Na piątkowej sesji kibicowałem sobie akcjom KGHMu, które po kilku miesiącach spadły ponownie do poziomu 110 złotych, a dodatkowo kształt na wykresie sugerwał, że to wcale może nie być koniec spadków.
Na piątkowej sesji kibicowałem sobie akcjom KGHMu, które po kilku miesiącach spadły ponownie do poziomu 110 złotych, a dodatkowo kształt na wykresie sugerwał, że to wcale może nie być koniec spadków.
Unikam bezsensownego prognozowania, co nie oznacza, że nie tworzę prawdopodobnych (według mnie) scenariuszy, tego co może się zdarzyć na rynku i dostosowanych do tego działań. Bezsensowne prognozy to według mnie takie, które precyzyjnie próbują podać daty i konkretne zdarzenia. Czyli – Wig20 na koniec roku, czyli 31 grudnia wyniesie „ęć” punktów. Te, które w mojej opinii mają sens to próba zrozumienia zdarzeń, jakie mogą nastąpić, w wyniku takich czy innych działań i pojawiających się czynników. W zależności od trafności rozpoznania tych zewnętrznych zdarzeń (i ich siły), możemy w trakcie całego okresu prognozy korygować nasze postępowanie.
W poniedziałek na polskojęzycznym Twitterze poruszenie wywołała laurka, którą Polsce wystawił Marcin Piątkowski w raporcie pod tytułem Polski nowy Złoty Wiek. Praca ta ukazała się w serii raportów Banku Światowego.
Pod jedną z ostatnich notek stały bywalec blogów – Szanowny deli deli – zasygnalizował zagadnienie nadmiaru informacji, którymi raczeni są inwestorzy giełdowi podkreślając historyczność większości prezentowanych treści. W istocie problem przepaści pomiędzy historycznością faktów i generalnym skupieniu giełd na przyszłości zasługuje na większy esej, więc nie warto marnować wdzięcznego tematu ma blogonotkę. Niemniej ważnym problemem obecności na rynku jest selekcja treści i ocena dostarczanych wiadomości.
Początek roku sprzyja prognozom i wizjonerom. Nie ma właściwie medium branżowego, które nie zadałoby pytania o perspektywy na kolejne miesiące a analitycy czują się zobowiązani do snucia scenariuszy na finał 2013 roku.
W życiu każdej osoby uprawiającej swój kawałek pola na rynku przychodzi moment, w którym odnosi się wrażenie, iż spora część współuczestników biesiady popadła w ślepotę. Rozsądek podpowiada, żeby nie stawać na drodze rozpędzonemu pociągowi hossy, w który większość już chyba uwierzyła, ale pierwszy raz od wielu miesięcy trudno nie odnieść wrażenia, iż optymizm komentatorów jest mocno przesadzony.
W końcówce roku 2011 na blogach bawiliśmy się prognozami. Całość wymyślona była w odniesieniu do dyskusji pod jedną z notek, więc wyszło z tego troszkę zamieszania. Zamiast prognoz najbardziej prawdopodobnych miały być najbardziej nieprawdopodobne, ale udzielaliśmy odpowiedzi, jak chcieliśmy. W tym roku to poprawimy, ale dziś tytułem podsumowania, które dobrze pokazuje, jak trudno rozliczyć… prognozy.
„Ocena prawdopodobieństwa jest tym wyższa, im barwniejszy i bardziej szczegółowy jest przedstawiony scenariusz. Oto pułapka czyhająca na prognostów i ich klientów: kiedy scenariusz uzupełniamy o detale, staje się bardziej przekonujący, ale za to maleje prawdopodobieństwo jego trafności.”
Istnieje powiedzenie* sugerujące, że prognozowanie gospodarcze zostało wymyślone by sprawić wrażenie, że meteorolodzy trafnie prognozują pogodę. Oczywiście, jest to niezwykle niesprawiedliwe powiedzenie – w ostatnim ćwierćwieczu meteorologia poczyniła istotne postępy, co świetnie udokumentował Nate Silver, i na pewno nie zasługuje by porównywać ją z prognozowaniem gospodarczym.