Podsumowania 2013
W poniedziałek na polskojęzycznym Twitterze poruszenie wywołała laurka, którą Polsce wystawił Marcin Piątkowski w raporcie pod tytułem Polski nowy Złoty Wiek. Praca ta ukazała się w serii raportów Banku Światowego.
Pod jedną z ostatnich notek stały bywalec blogów – Szanowny deli deli – zasygnalizował zagadnienie nadmiaru informacji, którymi raczeni są inwestorzy giełdowi podkreślając historyczność większości prezentowanych treści. W istocie problem przepaści pomiędzy historycznością faktów i generalnym skupieniu giełd na przyszłości zasługuje na większy esej, więc nie warto marnować wdzięcznego tematu ma blogonotkę. Niemniej ważnym problemem obecności na rynku jest selekcja treści i ocena dostarczanych wiadomości.
Początek roku sprzyja prognozom i wizjonerom. Nie ma właściwie medium branżowego, które nie zadałoby pytania o perspektywy na kolejne miesiące a analitycy czują się zobowiązani do snucia scenariuszy na finał 2013 roku.
W życiu każdej osoby uprawiającej swój kawałek pola na rynku przychodzi moment, w którym odnosi się wrażenie, iż spora część współuczestników biesiady popadła w ślepotę. Rozsądek podpowiada, żeby nie stawać na drodze rozpędzonemu pociągowi hossy, w który większość już chyba uwierzyła, ale pierwszy raz od wielu miesięcy trudno nie odnieść wrażenia, iż optymizm komentatorów jest mocno przesadzony.
W końcówce roku 2011 na blogach bawiliśmy się prognozami. Całość wymyślona była w odniesieniu do dyskusji pod jedną z notek, więc wyszło z tego troszkę zamieszania. Zamiast prognoz najbardziej prawdopodobnych miały być najbardziej nieprawdopodobne, ale udzielaliśmy odpowiedzi, jak chcieliśmy. W tym roku to poprawimy, ale dziś tytułem podsumowania, które dobrze pokazuje, jak trudno rozliczyć… prognozy.
„Ocena prawdopodobieństwa jest tym wyższa, im barwniejszy i bardziej szczegółowy jest przedstawiony scenariusz. Oto pułapka czyhająca na prognostów i ich klientów: kiedy scenariusz uzupełniamy o detale, staje się bardziej przekonujący, ale za to maleje prawdopodobieństwo jego trafności.”
Istnieje powiedzenie* sugerujące, że prognozowanie gospodarcze zostało wymyślone by sprawić wrażenie, że meteorolodzy trafnie prognozują pogodę. Oczywiście, jest to niezwykle niesprawiedliwe powiedzenie – w ostatnim ćwierćwieczu meteorologia poczyniła istotne postępy, co świetnie udokumentował Nate Silver, i na pewno nie zasługuje by porównywać ją z prognozowaniem gospodarczym.
W strumieniu mojego Twittera pojawił się odnośnik do tekstu, w którym w sierpniu 2010 roku Barry Ritholtz zastanawiał się czy amerykańskie obligacje znajdują się w fazie bańki spekulacyjnej. Ritholtz sprawdził, którzy komentatorzy i analitycy popierają hipotezę spekulacyjnego bąbla, a którzy argumentują, że spekulacyjnej gorączki na rynku amerykańskich obligacji nie ma.
W czerwcu 2012 roku komentatorzy rynku naftowego oraz media biznesowe zwróciły uwagę na analizę rynku naftowego, którą stworzył Leonardo Maugeri. Weteran sektora naftowego, który w 2011 roku opuścił Eni i skoncentrował się na badaniach naukowych zawarł w raporcie bardzo optymistyczne prognozy dotyczące sytuacji na rynku naftowym.