Co nas ogranicza na GPW, część 4
Co powinniśmy sobie, jako inwestorom, życzyć w nowym roku jeśli chodzi o lepsze działanie giełdy, skoro odczuwamy tyle jej ograniczeń?
Co powinniśmy sobie, jako inwestorom, życzyć w nowym roku jeśli chodzi o lepsze działanie giełdy, skoro odczuwamy tyle jej ograniczeń?
Niespełna miesiąc minął od notki na naszych blogach, w której pojawiła się ocena kondycji segmentu spółek małych. Końcówka minionego tygodnia przyniosła sygnały, iż segment maluchów zaczyna łapać oddech. Naszym wykresem na niedzielę jest indeks sWIG80.
Choć do końca 2017 roku zostały zaledwie dwa miesiące nie sposób nie zauważyć tego co ten rok oznaczał dla małych spółek, reprezentowanych przez indeks sWIG80.
Niemal trzymiesięczne wzrosty z początku roku, które doprowadziły do kilkunastoprocentowej zwyżki zostały w kolejnych miesiącach systematycznie „zjedzone”. Dziś indeks małych spółek znajduje się na poziomach z początku roku, zaś dynamika spadków w ostatnich dniach wyraźnie się zwiększyła. W przypadku tego segmentu śmiało możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z czarnym październikiem. Spośród szesnastu sesji w tym miesiącu żadna nie była wzrostowa.
W ostatniej notce G. Zalewski pytał o niewidzialną hossę w Warszawie, więc w ramach uzupełnienia warto podkreślić, iż świat zauważył i ciągle widzi dobre perspektywy na przyszłość.
Głośno się zrobiło o naszej hossie w Warszawie. Gazety zaczynają pisać i radzić jak wskoczyć do pociągu, który odjechał. Zarządzający chwalą się wynikami w skali roku, a gdzieś w tle pojawia się ból przegapionej okazji, więc krótka przebieżka po przyczynach spadku zainteresowania rynkiem.
Ostatnie sesje mogą wzbudzać nieco wątpliwości, co do siły rodzimych byków, ale powoli dobijamy do końca pierwszego kwartału nowego roku, który wygląda całkiem ciekawie dla strony popytowej.
Dzień, w którym WIG i WIG20 były gwiazdami na świecie – na 17:00 przegrywaliśmy tylko z takimi egzotykami dla świata, jaki rynki islandzki i ukraiński – zmusza do spojrzenia na GPW przez pryzmat kondycji innych rynków wchodzących, których dawno nie odwiedzaliśmy.
Jakiś czas temu wspominałem, że za kilka lat rok 2016 będzie wspominany jako początek hossy. Oczywiście przy tym drobnym założeniu, że poziom indeksów będzie znacznie wyższy. Mimo, że atmosfera w cały minionym roku była daleka od optymizmu, giełda raczej nie była na ustach wszystkich, pojawiło się sporo zagrożeń dla rynku kapitałowego.
Kiedy Wall Street szybuje na rekordach wszech czasów, a Europa mierzy w tegoroczne maksima, WIG20 wchodzi w ostatnie sesje listopada tracąc 0,9 procent. Słabość rynku na progu grudnia musi wywoływać pytania, czy tym razem Mikołaj zawita na GPW i pozwoli zmienić tegoroczną stratę WIG20 o 2,8 procent na chociaż minimalny plusik.
Jednym z dyżurnych tematów na rynkach akcji w ostatnich tygodniach jest kondycja Deutsche Banku. Zamieszanie wokół niemieckiego banku rozlewa się w komentarzach pytaniami o kondycję innych europejskich banków. W polu zainteresowania są również banki włoskie i francuskie, ale szum nie omija amerykańskiego Wells Fargo Jeśli jednak spojrzeć na zachowanie sektora w całości, to ostatnie kilka miesięcy zdaje się sygnalizować raczej spekulacyjne zainteresowanie akcjami banków niż strach opisywany w mediach branżowych.