Sekret krachu islandzkiej giełdy

O 97 proc. spadła kapitalizacja giełdy na Islandii w czasie kryzysu w 2007 r. O tym jak do tego doszło pisze Jared Bibler w książce „Iceland’s Secret: The Untold Story of the World’s Biggest Con”.
O 97 proc. spadła kapitalizacja giełdy na Islandii w czasie kryzysu w 2007 r. O tym jak do tego doszło pisze Jared Bibler w książce „Iceland’s Secret: The Untold Story of the World’s Biggest Con”.
Halloween za nami, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by postraszyć czytelników blogów końcem hossy w Warszawie. Nie ma wątpliwości, iż ostatnie kilka sesji przyniosło indeksom dawkę dawno nieoglądanych strat i spadków, których liderami są spółki bankowe.
Pomyślenie o kupnie akcji polskich banków, gdy w zasięgu są akcje największych i najbardziej rentownych instytucji finansowych na świecie wydaje się kuriozalne. Niemniej, na rynkach pojawił się trend, który zmusza do łaskawszego spojrzenia na polski sektor bankowy.
W czwartek, 3 października po godzinie 10 frankowicze otwierali szampana, zaś przedstawiciele sektora bankowego odetchnęli z ulgą. Obie strony wyglądały na zadowolone. Choć nie tak, jak prawnicy. Ci, jak ktoś na to zwrócił uwagę, wydają się najbardziej wygranymi po wyroku TSUE.
Obdzwoniłem kilka osób z rynku, żeby mi odpowiedziały na kilka prostych pytań, bo chyba mocno się zagubiłem. Chodzi o „spór” jaki toczy Komisja Nadzoru Finansowego z Raiffeisen Bank International AG (RBI) w sprawie wprowadzenia do obrotu giełdowego akcji Raiffeisen Bank Polska S.A.
Jednym z dyżurnych tematów na rynkach akcji w ostatnich tygodniach jest kondycja Deutsche Banku. Zamieszanie wokół niemieckiego banku rozlewa się w komentarzach pytaniami o kondycję innych europejskich banków. W polu zainteresowania są również banki włoskie i francuskie, ale szum nie omija amerykańskiego Wells Fargo Jeśli jednak spojrzeć na zachowanie sektora w całości, to ostatnie kilka miesięcy zdaje się sygnalizować raczej spekulacyjne zainteresowanie akcjami banków niż strach opisywany w mediach branżowych.
Od pewnego czasu obserwujemy w Polsce rosnącą niechęć do rynku. Emerytury, giełda, fundusze i generalnie wszystko, co związane z inwestowaniem zalewane jest zupełnie zaskakującą falą pomyj. Efektem jest wytwarzanie w społeczeństwie przekonania, iż rynek jest jednym wielkim kasynem.
W ostatnich latach GPW nie miała szczęścia do polityki. Generalnie owoce działań przynosiły raczej szkodę – często wliczoną w koszty innych działań – niż pożytek. Tak było w przypadku procesów związanych z wygaszaniem OFE i podatkiem od kopalin. Nie pomagały również zapowiedzi wprowadzenia podatków bankowych i zupełnie absurdalne pomysły na rozwiązanie problemów kredytów we frankach. W bieżącym tygodniu pojawiła się zmiana, które nie możemy przegapić na blogach – politycy pomagają cenom akcji!
Zamieszanie wokół OFE i government shutdown w USA spowodowały, iż właściwie bez echa przeszliśmy nad ważnym wydarzeniem na rynku, jakim była zmiana składu indeksu DJIA. W istocie od samego faktu zmiany ważniejszym wydaje się jakość owej zmiany.
Wzburzenie moralne wokół parabanków przybierana na sile. Różne środowiska próbują wskazywać mniej lub bardziej winnych, którzy mieli zrobić zbyt mało albo niezbyt dużo. Niestety cały ten szum przykrywa znacznie ważniejsze mechanizmy, które stoją za popularnością parabanków.