Głupie pomyłki
Na piątkowej sesji kibicowałem sobie akcjom KGHMu, które po kilku miesiącach spadły ponownie do poziomu 110 złotych, a dodatkowo kształt na wykresie sugerwał, że to wcale może nie być koniec spadków.
Na piątkowej sesji kibicowałem sobie akcjom KGHMu, które po kilku miesiącach spadły ponownie do poziomu 110 złotych, a dodatkowo kształt na wykresie sugerwał, że to wcale może nie być koniec spadków.
Tradycyjnie u nas weekend oznacza zagłębienie się w jakiś niestandardowy wykres i chwilę refleksji nad nim.
W poprzednim wpisie próbowałem pokazać jak mogą wyglądać rozpiętości w końcowej wielkości kapitału przy różnym okresie rozpoczęcia inwestycji, ale tej samej, oczekiwanej, długoterminowej stopie zwrotu, a więc przypadek dotyczący również naszych emerytalnych OFE.
Przynajmniej kilkakrotnie już publicznie to wyznawałem – mam kompleks matematyki (i nauk ścisłych*). Przez lata młodzieńcze, w szkole podstawowej i później średniej wmawiano mi, że jestem tzw. typem humanistycznym. W skrócie oznacza to tyle, że odpuszcza się takiemu delikwentowi znajomość przedmiotów ścisłych.
Od początku mojej przygody z giełdami a ściślej pisania o rynku ciągnie się za mną karma w postaci stałego zderzania się z niechęcią do spekulacji. Pamiętam jakiś mój felieton do prasy z czasów, gdy premierem był Leszek Miller, w którym komentowałem wypowiedź „kanclerza” odnośnie spekulacji. Ostatnio w znoszone gumowce wbiły media zapomnianego nieco polskiego Mister Doom’a z prognozą „czarnego łabędzia”.
W czerwcu 2013 roku w jednym z wpisów na blogach wspominałem o spółce Target Corporation (https://blogi.bossa.pl/2013/06/14/strachy-ktore-znamy/ ). Spółce która jest drugą siecią detaliczną w USA i od lat korzysta z analizy danych dotyczących zakupów dokonywanych przez klientów, w celu jeszcze lepszego „dopasowania oferty” do oczekiwań i potrzeb klientów. Nawet na rzecz kreowania owych potrzeb. Pretekstem pojawienia się tego wpisu była swego rodzaju medialno-internetowa histeria wokół inwigilacji prowadzonej przez gigantów internetu (czyli m.in. Google i Facebook). I jak wiele tego typu sytuacji w mediach już nikt się nie zajmuje tym zagadnieniem, ani płyciej ani głebiej (choć pogłębionych analiz to u nas jest jak na lekarstwo nawet w szczycie mody na dany temat).
Za pomocą pewnego matematycznego nazwijmy to „paradoksu” włączę się w debatę ZUS kontra OFE.
Po pięciu latach wzrostów, które wyniosły rynek akcyjny ponad 150% ponad minima z 2009 roku warto przypomnieć, że każdy rynek byka niesie ze sobą pewne zagrożenia dla inwestorów.