Laur czy nie
Przykuły moją uwagę ogłoszenia w ogólnopolskim dzienniku dwóch różnych firm oferujacych różne „produkty inwestycyjne”. Obie mają cechę wspólną – znajdują się na liście ostrzeżeń publicznych KNF.
Przykuły moją uwagę ogłoszenia w ogólnopolskim dzienniku dwóch różnych firm oferujacych różne „produkty inwestycyjne”. Obie mają cechę wspólną – znajdują się na liście ostrzeżeń publicznych KNF.
Jest takie stare powiedzenie giełdowe, że gdy taksówkarz próbuje namawiać cię na inwestycje w akcje, to bądź bardzo czujny. Oczywiście nie chodzi tu wyłącznie o taksówkarzy, ale o ludzi, którzy normalnie rynek i inwestowanie (lub wszelkiego rodzaju spekulację) omijają z daleka. Dlatego z coraz większym zaciekawieniem patrzę na to, co dzieje się wokół norweskiej korony.
Nie minął miesiąc od mojego tekstu „Jak nie zostałem Peterem Palmedo”, w którym ponarzekałem na zasady notowań warrantów na GPW i już doczekaliśmy się zmian. Gdyby moje ego było tak przerośnięte jak wielu analityków, powinienem uznać, że to dzięki mnie owe zmiany nastąpiły.
„W naszym biznesie posługujemy się obietnicami dotyczącymi tego, co się dopiero wydarzy. Klient może sobie porównać wyniki, ale tym, co go ostatecznie przekonuje, jest przyszłość„.
Jacek Marcinowski, prezes BZ WBK AM i BZ WBK TFI
„Nie ma czegoś takiego jak zły rynek. Jest tylko rynek, dzięki któremu jedni ludzie są szczęśliwi, a inni nie.”
William Gallacher
Opcje, które wysadziły w powietrze kilka lat temu nasze rodzime przedsiębiorstwa, nikogo jakoś już specjalnie nie poruszają. A szkoda, bo ówczesne wydarzenia mogłyby doczekać się ciekawych analiz – jak doszło do tego zjawiska, zarówno od strony podejmowania decyzji w firmach, działań banków, niekompetencji obu stron, a w końcu samego schematu działania.
No ale media rodzime wolą żyć newsami, których wyprodukowanie jest tańsze, łatwiejsze i nie specjalnie wymaga kompetencji dziennikarskich, czy analitycznych.
Po pełnych sensacji doniesieniach o „toksycznych opcjach”, „spisku, który miał na celu zniszczenie polskich przedsiębiorców” emocje opadły, a ostatnie doniesienia z tego frontu dotyczyły właściwie już tylko jednej ze spółek Zbigniewa Jakubasa – Feroco.
„W czasie, gdy szalejące kursy walut i pikujące w dół indeksy giełdowe wzbudzają powszechne poczucie braku i stabilności, potrzebujemy przestrzeni, która będzie w stanie zbudować alternatywną rzeczywistość wobec medialnego spektaklu kryzysu.
Przed wielu laty, gdy jeszcze pracowałem w dzienniku finansowym, jeden z autorów przysyłał swoje komentarze rynkowe. Niemal każdy napisany był specyficzną nowomową. Taką niby potwornie poważną i specjalistyczną, ale w gruncie rzeczy to był językowy bełkot. Zwrot w stylu „akcjogram indeksu aprecjonował” jest przykładem tej próbki, zresztą często go używam, bo uwielbiłem go od pierwszej chwili po przeczytaniu. Redakcja jego tekstów to była żmudna orka przerabiania z języka polskawego na język polski. Nie rozumiem tej obawy, przed prostym napisaniem – indeks wzrósł, zamiast tworzenia potworków.
Cieszę się jak dziecko po znalezieniu raportu tzw. Komisji Brady’ego z 1988 roku, dotyczącego krachu w 1987 roku.
W mediach finansowych nie było jakoś zbyt głośno o pojawieniu się nowych kontraktów na akcje spółek Petrolinvest (debiut przed tygodniem) oraz CD Project (debiut wczoraj). Eksperyment ciekawy, gdyż obie spółki charakteryzują się bardzo wysoką zmiennością (zarówno dzienną, jak i długoterminową) i nie należą do liderów kapitalizacji, co do tej pory było pewnym kluczem przy wprowadzaniu nowych kontraktów na akcje.