Miesięcznice na giełdach, część 2
W części pierwszej prezentowałem statystyki największych MIESIĘCZNYCH wzrostów w historii indeksów S&P500 i WIG oraz ich skutków w kolejnym miesiącu.
W części pierwszej prezentowałem statystyki największych MIESIĘCZNYCH wzrostów w historii indeksów S&P500 i WIG oraz ich skutków w kolejnym miesiącu.
Po zakończeniu lipca serwisy i blogi giełdowe donosiły z radością, że mieliśmy do czynienia z miesięcznymi wzrostami indeksów amerykańskich, których nie widziano od dawna.
Jako że tradycyjnie patrzymy z nadzieją na to, jak sytuacja na giełdach rozwinie się w USA, a tam właśnie porobiło się nieco zaskakująco, więc proponuję mały przewodnik po aktualnym stanie sił popytu i podaży.
Tytułem wstępu przypomnę, że w poprzedniej części rozpocząłem wątek dotyczący szkoleniowców w kontekście Analizy technicznej, przenosząc jego kontynuację do kolejnego odcinka, a więc poniżej.
To ostatnia część z odpowiedziami na zarzuty krytyków, sceptyków i hejterów wobec Analizy technicznej, a ponieważ to część numer 13 cyklu o „demonach”, więc zajmę się czymś, co budzi w społeczności inwestorskiej szczególne negatywne kontrowersje.
Kolejny zarzut wobec Analizy technicznej jest mi dość bliski, znam jego realia od podszewki, więc się wypowiem.
To będzie najgorętszy tydzień w obecnym sezonie ogłaszania wyników spółek amerykańskich za w kwartał 2022, ponieważ podawać je będą giganci spod logo FAAMG.
Poniżej opisany, kolejny zarzut wobec AT, w pewnej mierze jest zasadny, ale rodzi to pewne negatywne implikacje tym, którzy AT chcą się nauczyć.
Następny zarzut wobec Analizy technicznej pochodzi nie tyle od jej krytyków, co od wewnątrz, czyli od inwestorów rozczarowanych nią lub też tych, którym się na rynkach nie powiodło.
Analiza techniczna nie jest idealnym narzędziem do zarabiania, ale takiego ideału na giełdzie nie znajdziemy żadnego, dlatego lepszą drogą jest jej dogłębne poznanie zamiast hejtu.