Wywiad z IronManem, część 2
Jeszcze jeden temat z krótkiego przeglądu książki T.Bulkowskiego “Podstawy spekulacji” – zarządzanie wielkością pozycji w akcjach podczas spadków.
W jednej z ostatnich notek Tomek pozwolił sobie postawić tezę, iż nie powinniśmy ryzykować pieniędzy na bazie analizy technicznej. Nie mogę wyobrazić sobie czegoś bardziej szalonego niż owo „nie próbuj tego w domu” w przypadku ścieżki edukacyjnej inwestora. Wyczuwam w tezie dwa elementy – obawy lub próba ochronny innych przed potencjalnymi stratami i przekonanie, iż praktykowanie analizy technicznej nie daje żadnych efektów na rynku. W istocie każda z nich jest błędna.
Mam przyjemność w poniższym wpisie odpowiedzieć na powstałe w dyskusji mojej z Czytelnikami pytanie o realne znaczenie Analizy technicznej w inwestowaniu.
Moja własna obserwacja giełdowa: „Po podejściu do strat poznasz klasę inwestora czy tradera”.
O książce na wskroś praktycznej i edukacyjnej, którą jakiś czas temu obiecałem przybliżyć na blogu.
Kilka podpowiedzi i odpowiedzi Czytelnikom zanim przejdę do dalszej części tematu spekulacji małymi i średnimi spółkami w oparciu o zależności statystyczne.
Ironia to również dobry sposób na utrzymanie kontaktu z racjonalnością, a przy okazji na nabranie dystansu do pieniędzy…
Ponownie kreuję okazję do pokazania nieco z dystansem, że celne rady finansowe nie muszą być napuszone i wyglądać skomplikowanie by zawierać nośną i trafną treść.
W czym tkwi tajemnica tak niskich, maksymalnych obsunięć kapitału w strategii zajmowania pozycji przy wzroście o określoną ilość tików od otwarcia sesji w przypadku małych i średnich spółek?