Nawigator do wpisów
Mały ukłon z mojej strony w kierunku inwestorów i traderów, którzy dopiero poznają nasze blogi.
Mały ukłon z mojej strony w kierunku inwestorów i traderów, którzy dopiero poznają nasze blogi.
Kiedy analizuję jakieś inwestycyjne zagadnienie lubię zaglądać tam, gdzie nikt jeszcze nie zaglądał, eksploatować temat do cna, odnosić go do praktyki głębiej niż tylko na poziomie powtarzanego często banału, a przede wszystkim wyciągać z niego jak najwięcej porad.
Jak pokazał Trystero w swoim ostatnim wpisie, jeśli mamy do wyboru lepsze własne samopoczucie (nie przyznanie się do błędu), a pół miliona złotych, to wybierzemy zazwyczaj to pierwsze. Tak przynajmniej zrobili szefowie Master Pharm, tym samym wspierając w praktyce wszystkie te tezy, o których od lat piszą psychologowie oraz finansiści behawioralni zajmujący się kwestiami podejmowania przez ludzi decyzji w warunkach niepewności, czy też naszymi wyborami związanymi z pieniędzmi i inwestowaniem.
Fenomen „szczęścia początkującego”, czyli pierwszej wygranej niedoświadczonego gracza w sporcie, hazardzie czy inwestycjach, tak naprawdę nie istnieje według naukowych teorii.
Całkiem niedawno trafiłem na wypowiedź jakiegoś relatywnie młodego stażem tradera, który chciał znaleźć odpowiedź na pytanie: „Co zrobić, żeby przestać się bać handlować przy przekroczeniu pewnej kwoty?”.
Wielkość tej kwoty nie ma znaczenia, bo to jest sprawa indywidualna. Chodziło jednak o to, że pytający inwestuje już od jakiegoś czasu, całkiem nieźle mu idzie, no i doszedł do takiego momentu, gdy boi się inwestować po wzroście własnego kapitału. Ryzyko związane ze stratami nominalnymi, nagle dość istotnie w jego oczach skoczyło i paraliżuje go lęk, przed tym.
W internecie krąży kilka poglądowych wykresów obrazujących cykl powstawania i pękania baniek, a wszystkie one nawiązują do 2 modeli:
Ten tytuł wręcz prowokuje do metaforycznych tekstów obrazujących, co powinno się robić na rynku, gdy ceny akcji są już wysoko.
Naturalnie rzadko jest tak, że wysoko jest już „wszystko” stąd biorą się różnego rodzaju koncepcje i modele pokazujące, na przykład, że ostatnim etapem hossy jest ten, w którym do wzrostów dołączają spółki-śmieci. W poszukiwaniu czegokolwiek, co jeszcze nie wzrosło inwestorzy sięgają po wszelkie odpady i odrzuty. Tydzień temu sygnalizowałem, że ten etap jeszcze mamy przed sobą. Na razie wysoko są indeksy, a tym samym tylko część spółek wchodzących w ich skład.
Noblista Daniel Kahneman, którego książkę „Pułapki myślenia” powinien znać każdy inwestor, odkrył w swych badaniach ciekawy błąd poznawczy, który ma dokładne przełożenie na analizy inwestycyjne.
Spróbujmy kontynuować wątek rozpoczęty w poprzednim wpisie – dotyczącym momentu wejścia na rynek i stóp zwrotu w długim terminie. Potorturujmy trochę dostępne dane, ale może nieco inaczej niż przyjęło się to zwykle robić.
Najczęstszym sposobem pokazania, jak w długim terminie mogą pracować dla nas pieniądze jest przyjęcie jakichś stałych miesięcznych wpłat. Wówczas widać najlepiej korzyści z tych trzech elementów jakim jest czas, cierpliwość i systematyczność.
Zobaczmy więc, co mogłoby się dziać w przypadku inwestora z Polski, który przyjąłby taką strategię. Oczywiście pamiętając, że dopiero dziś inwestor ma dostęp do (w miarę tanich) instrumentów, które naśladują indeks. Dawniej mógł co najwyżej korzystać z funduszy inwestycyjnych (z bardzo wysokimi opłatami), czy jednostek indeksowych miniWIG20.