Dymiące giełdowe wulkany
Moja intuicja czuje się znacznie pobudzona, więc w ramach przerywnika od tradycyjnych tematów pozwolę sobie na kilka weekendowych obserwacji, których wspólny mianownik brzmi:
Moja intuicja czuje się znacznie pobudzona, więc w ramach przerywnika od tradycyjnych tematów pozwolę sobie na kilka weekendowych obserwacji, których wspólny mianownik brzmi:
Na początku grudnia zwróciłem uwagę na rozwijającą się hossę na chińskim rynku akcyjnym. Po sześciu niemal straconych latach (w połowie 2014 roku chiński rynek był zaledwie 23% powyżej dołka ostatniej bessy) indeks giełdy w Szanghaju wyraźnie ruszył do góry i zyskał 58% w drugim półroczu 2014 roku.
Uświadomiłem sobie w weekend, że super rynek byka w Chinach, jak nazywają go chińskie media, to kolejna hossa w moim inwestycyjnym doświadczeniu, której początek kompletnie przegapiłem.
W świecie, w którym panuje strach przed wojną a waluty rynków wschodzących, jak indyjska rupia czy turecka lira sięgają historycznych minimów, trudno zdobyć się na dawkę optymizmu. Niemniej wakacyjne siedzenie na polskiej, wietrznej plaży sprzyja dystansowi do bieżączki i czytaniu zaległych papierów, które czasami mają optymistyczną wymowę. Dlatego dziś notka w kolorze zielonym lub chociaż zielonkawym.
Na ile wzrosty giełdowych indeksów są powiązane z rozwojem gospodarek mierzonym za pomocą PKB?
Pierwsze notowanie chińskiego indeksu giełdowego (Shanghai Stock Exchange Composite Index) i polskiego indeksu giełdowego (WIG) dzieli zaledwie kilka miesięcy. SHCOMP został stworzony w grudniu 1990 a WIG w kwietniu 1991 roku.
Pomyślałem więc, że zapytam czytelników, który z tych indeksów przyniósł inwestorom wyższą stopę zwrotu ale sytuację komplikuje fakt, że WIG jest indeksem dochodowym a SHCOMP jest indeksem cenowym.
Chiński credit cruch nie wzbudził poważniejszych emocji w Polsce i na świecie. Najwyraźniej uznano, iż bank centralny ma wystarczająco dużo narzędzi i przykładów z bliskiej przeszłości w innych krajach, by skutecznie poradzić sobie z zatkaniem się rynku międzybankowego, które zresztą sam wywołał. Niemniej dynamiczny wzrost stawek SHIBOR, jaki miał miejsce w w końcówce czerwca zmusza do postawienia pytania, co myślą dziś ludzie, którzy ogłaszali tezy o świetlistej przyszłości Chin, jako lidera światowej gospodarki i zbiorze BRIC, jako nowej nadziei.
Kolejne doniesienia z Pekinu nie nastrajają optymistycznie. Alcoa ostrzega spadkiem popytu na aluminium w państwie środka. Dane z rynku miedzi sygnalizują pierwszy od lat spadek konsumpcji metalu przez Chiny. Wszyscy dostrzegamy też sygnały, iż gospodarka, która miała zastąpić USA na podium złapała już nie tyle zadyszkę, co grypę, która – w błędnym mniemaniu – jest prostym przełożeniem recesyjnego spowolnienia w Europie. A może jest jednak inaczej?
Główny indeks chińskiej giełdy, Shanghai Composite, zanotował 43-miesięczne minimum i znajduje się zaledwie 25% powyżej dołków bessy, które chińska giełda ustanowiła pod koniec 2008 roku. Dla porównania, polski WIG znajduje się ponad 100% powyżej minimów z 2009 roku.
Który bank centralny odpowiada za 52% przyrostu globalnej podaży pieniądza M2 w 2011 roku? Zastanawiam się ilu czytelników udzieli na to pytanie poprawnej odpowiedzi…