Amber Gold kontra KNF
Dziś dwa teksty dotyczące Amber Gold w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Dziś dwa teksty dotyczące Amber Gold w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Gdyby każdy dorosły obywatel dał „piątaka” to zebrałoby się około 155 milionów złotych. Tego rodzaju pomysły nazywam ekonomią z piaskownicy, bo właśnie na takie banalne i logiczne rozwiązania, wpadają dzieciaki w wieku wczesnoszkolnym. Przynajmniej wpadały za czasów mojej młodości. Teraz są komputery, matma na maturze więc pewnie jest inaczej.
W związku ze zbliżającymi się wakacjami, czas na oddech od rynku giełdowego i świata finansów (choć nie do końca). Tym razem polecam czytelnikom blogów dwie całkiem odmienne książki, które łączy tylko to, że są to opowieści ludzi. Z jednej strony wybitnych naukowców, intelektualistów z przeróżnych dziedzin, z drugiej ludzie z samego dołu drabiny społecznej.
Istnieją ą takie książki, które bardzo często nie trafiają do najbardziej zainteresowanych, choć dzięki temu mogłyby ostrzec naiwnych, czy nieświadomych przed popełnieniem błędnych decyzji. Do tej grupy prawdopodobnie należą „Latające słonie” Piotra Schneidera (prawdopodobnie pseudonim).
Lubię mojego równolatka – wiceministra finansów Jacka Kapicę. Żeby była jasność, nie znam go osobiście, mówię wyłącznie na podstawie doniesień prasowych. Jest mi tym bliższy, że urodziliśmy się niemal w tym samym czasie. Dlaczego zwracam uwagę na datę urodzenia pana Jacka. Ano, obaj niemal połowę naszego życia spędziliśmy w ustroju, w którym rząd sprawowali ci, którzy wiedzieli o wiele lepiej co jest lepsze dla innych. Stąd na rządy i rządzących mówiło się „władza”, a ci skrupulatnie z tej władzy korzystali. Władza oczywiście rozciągała się na każdy obszar życia – i publiczny, i prywatny, no bo przecież obywatel jest głupi i nieodpowiedzialny.
Dla tych, którzy nie śledzą:
Richard Dennis – jeden z czarodziejów rynku – po 50% stracie zanotowanej przez własny fundusz w 1988 roku zamknął go. Postąpił tym samym tak, jak wielu zarządzających (a równocześnie właścicieli) funduszy hedge, który biznes firmowali własną twarzą.
W tej branży zamykanie funduszu po osiągnięciu straty w wysokości 40% jest bardzo popularne. Chodzi bowiem nie tylko o ochronę reszty pieniędzy klientów, brak wiary w stosowane metody na rynku, ale najzwyklejszą psychologię – doświadczony zarządzający wie, że bardzo trudno będzie wrócić do poziomów szczytów aktywów, wszak do zarobienia w tym momencie jest 66%, a każdy kolejny procent straty tę dysproporcję powiększa.
To nie jest świeży temat, bo z początku maja. Zostawiłem go sobie na nieco wolniejszy czas, licząc na to, że może ktoś dziennikarsko zainteresuje się głębiej tematem.
Oto, dokładnie miesiąc temu, w mediach pojawiła się informacja o kolejnej podwyżce składki ZUS-owskiej, której wzrost podyktowany jest wzrostem wypadkowości w górnictwie.