Noblista o giełdzie, cz. 2
Korzystając z okazji, w drugiej części wpisu o najnowszym Nobliście ekonomicznym, którym został Richard Thaler, proponuję prezentację jego na wskroś praktycznej strategii giełdowej.
Korzystając z okazji, w drugiej części wpisu o najnowszym Nobliście ekonomicznym, którym został Richard Thaler, proponuję prezentację jego na wskroś praktycznej strategii giełdowej.
Skoro kurz na temat Nobla dla Richarda Thalera w mediach już opadł, ja proponuję ze spokojem przyjrzeć się na to, co praktycznego w jego odkryciach znajdziemy w aspekcie giełdy i inwestowania.
Czy ktoś z tradujących walutami odczuł w tym roku mniejszą ich wrażliwość na informacje lub niższą zmienność?
Krótkie za, przeciw i dlaczego wobec moich ostatnich lektur związanych z inwestowaniem.
W poprzedniej części wskazywałem liczne pułapki, przez które musi przejść większość inwestujących w fundusze, i jeśli ktokolwiek zwątpił czy da sobie z tym radę, to teraz kilka słów o tym dlaczego mimo wszystko warto z kilku względów włożyć tam środki (lub ich część).
Zdziwienie może wzbudzić informacja, że to wcale nie brak specjalistycznej wiedzy i umiejętności stoją za dużo niższymi wynikami inwestujących w fundusze w porównaniu do średnich zysków samych funduszy czy średniej rynkowej w postaci indeksów giełdowych.
Czy inwestycja w fundusze inwestycyjne jest łatwiejsza niż klasyczna w akcje na giełdzie?
Nawiązując do poprzedniego mojego wpisu o strategiach systematycznego nabywania funduszy, dobrym memento może być analiza statystyk pokazujących jak do tego zabrać się od złej strony.
Jeden z trwalszych stereotypów inwestycyjnych głosi, że najlepszą strategią jest kupowanie gdy leje się krew, a więc gdy ceny spadają.
Ten tydzień bez wątpienia należał do FED, poszukajmy śladów tego zdarzenia w bardziej praktycznym aspekcie