Opcje – cichy zabójca
MAMY WINNEGO !!! – BANKI przy wykorzystaniu wyrafinowanych instrumentów pochodnych NISZCZĄ POLSKIE FIRMY.
MAMY WINNEGO !!! – BANKI przy wykorzystaniu wyrafinowanych instrumentów pochodnych NISZCZĄ POLSKIE FIRMY.
Prowadząc zajęcia dla studentów zachęcające do poznania rynku instrumentów pochodnych, pozwoliłem sobie niegdyś zaprezentować mniej znane ryzyka związane z tym rodzajem rynków. Traktując je nieco żartobliwie nie sądziłem, że tak szybko będzie można mówić o nich w kontekście wydarzeń na rynku polskim (choć w ograniczonym stopniu już się u nas pojawiały).
Ostatni tydzień na rynkach finansowych wyrył się w pamięci inwestorów i w bardzo świeżej historii jako tydzień jednej z największej zmienności w kilkudziesięcioletnich dziejach wielu giełd papierów wartościowych. Skoro indeksy zmieniały się nieraz po więcej niż 10 procent, można sobie tylko wyobrazić jak zmieniały się w tym samym czasie depozyty zabezpieczające pozycje na rynku terminowym, gdzie występuje większa lub mniejsza dźwignia finansowa. Na tym tle dziele się z czytelnikami kilkoma refleksjami z ostatnich dni.
To co się przetoczyło przez światowe rynki w ostatnim tygodniu śmiało można określić słowem na „A”, które w polskich mediach finansowych robiło karierę dopiero, gdy mieliśmy nieśmiałe preludium tego co dopiero miało nastąpić. Zastanawiałem się, w jaki sposób najlepiej zilustrować te wydarzenia i główny obraz jaki miałem przed oczami, to świat w jednej z gier komputerowych.
Było wcześniej zapytanie o Monte Carlo więc jedziemy z tym tematem. Postaram się napisać na tyle przystępnie by nie rozbolały wszystkim mózgi 😉
Podobno źle być małym, choć jak pokazał Napoleon nie przeszkadza to w osiąganiu wielkich celów. Dla innych, źle mieć niski nominał (np. jeśli jest się banknotem, bo to zajmuje miejsce i wypycha irytująco portfel), choć na jedno-dolarówkach zbudowano niejedną fortunę. A czy – źle jest być spółką giełdową – mało płynną i o niskim nominale?. Niestety tak! I trudno o jakieś pozytywnie pocieszające przykłady, że może być inaczej.
W jednym ze starszych wpisów próbowałem wyartykułować związki pomiędzy wypracowaną strategią, jej jakością/użytecznością i konsekwentnym stosowaniem. Gdzie mi tam jednak do Steenbargera, fachowca od psychologii inwestorskiej, który z tematem rozprawił się tak oto:
Zapewne sporo czytelników zdążyło przejrzeć w oryginalnej wersji wszystkie hipotezy Steenbargera, które podlinkowałem w poprzednim wpisie. Moim zdaniem wnioski tam zawarte są na tyle porażająco trafne że warte szerszych, publicznych przemyśleń. Są też w niektórych wypadkach na tyle ogólne, że wymagają wprowadzenia dodatkowych założeń, które ułatwią zrozumienie całości. Tak jak w punkcie drugim.
Z listy wcześniej nie odpowiedzianych pytań czytelników pod poprzednimi wpisami wybrałem jedno męczące mnie przez jakiś czas a traktujące o zarządzaniu portfelem: jak optymalnie zwolnić w nim miejsce pod nowe zakupy jeśli chwilowe zaangażowanie doszło do 100% posiadanych środków?