Blaski i cienie pasywnego inwestowania, część 4
To ostatnia część wątku poświęconego mniej pozytywnym stronom pasywnego inwestowania.
To ostatnia część wątku poświęconego mniej pozytywnym stronom pasywnego inwestowania.
Obiecałem na koniec poprzedniej części garść praktycznych porad i to z gatunku takich nieoczywistych, których próżno szukać w materiałach edukacyjnych do inwestowania giełdowego.
Robienie z okazji nowego roku postanowień dotyczących bezpośrednio inwestowania nie znajduje się zwykle w menu klasycznych rezolucji, są w nim jednak dość blisko powiązane: finansowe.
Z wielu omawianych w tym wątku przeze mnie pożytków bessy, ten opisany poniżej wydaje mi się najmniej doceniany. Pora to zmienić.
Bessa to dla wielu inwestorów nieco wymuszony, ale za to pożyteczny i często niezbędny czas obejrzenia się w lustrze i dokonania pewnych zmian lub ulepszeń.
Jesse Livermore, legendarny trader, powiedział kiedyś taką oto myśl, która będzie idealnym wstępem do niniejszego wpisu:
W ostatniej części tego cyklu proponuję coś, czego słusznie można oczekiwać po niezwykle pasjonującej lekturze książki „The mental game of trading”, czyli odpowiedzi na pytanie:
Jak co roku z przyjemnością śledzę inwestycyjne zawody organizowane przez GG Parkiet, czyli Parkiet Challange.
Użytkownicy stron bossa.pl zapewne zauważyli zmiany, które zaszły tam w tym tygodniu. Ten wpis ma być nie tylko małym i szybkim kompendium owych zmian, tak by ułatwić wszystkim nawigację, ale na końcu mam zamiar dodać pewną praktyczną propozycje.
Zgłosiłem swoje zdanie odrębne w dyskusji pod tekstem Trystero o dziennikach transakcyjnych i obiecałem je uzasadnić w odrębnym wpisie, co niniejszym czynię.