Polowanie na dołek bessy
Oczywistym jest, że nikomu nie uda się zawsze zakupić portfela akcji, lub całego indeksu w formie ETF-a, w samym dołku bessy.
Oczywistym jest, że nikomu nie uda się zawsze zakupić portfela akcji, lub całego indeksu w formie ETF-a, w samym dołku bessy.
Gdy zerknąłem na wykresy naszych indeksów z ostatnich dwóch-trzech miesięcy miałem wrażenie, że oto stały się one swego rodzaju oscylatorami dla innych indeksów światowych.
W analizie technicznej oscylatory są tą grupą wskaźników, które budowane są w taki sposób by poruszać między wyznaczonymi granicami (czasem bez takich granic), wokół pewnej horyzontalnej wartości – 0 lub 100. Zwykle oscylatory starają się mierzyć dynamikę ruchów „spłaszczając” trendy widoczne na wykresach do czegoś, co można by nazwać trendem bocznym.
Był taki okres w rozwoju blogów inwestycyjnych, w którym popularne były teksty o tym jak świetnie spisałby się portfel inwestycyjny gdyby inwestor zdołał uniknąć w kilkudziesięcioletnim okresie inwestycyjnym zaledwie 10 najgorszych dni. Albo jak fatalnie spisałby się portfel gdyby inwestor ominął 10 najlepszych dni na rynku.
W mojej prywatnej galerii dziwów i dysonansów obecnie poczesne miejsce zajmuje to, jak twardo i bez paniki zachowali się detaliczni inwestorzy w reakcji na tegoroczne spadki cen akcji.
Mamy techniczną bessę na WIG w bezrecesyjnym wydaniu i z całkiem mimo wszystko przyzwoitymi jak na ten stan rynku nastrojami. Co z tego wynika i czego się spodziewać?
Skala ostatnich spadków jest – patrząc na indeks WIG – niemal dokładnie taka sama, jak na początku 2020 roku w chwili ogłoszenia pandemii koronawirusa. Dla wielu uczestników rynku będzie to jednak zupełnie nowe doświadczenie.
Wśród analityków i inwestorów średnia 200-dniowa nakładana na wykresy akcji czy indeksów ma szczególne znaczenie, a przez powszechne zastosowanie urosło to, szczególnie w USA, do niemal religijnego rytuału.
Z giełd wyparowuje optymizm
Znacznie bardziej niż to co dzieje się na rynkach, interesuje mnie to co dzieje się z inwestorami. W jaki sposób racjonalizują sobie coraz silniejszą i coraz mocniejszą korektę. Dotyczy to nie tylko rynków akcji (u nas oraz na świecie) ale również rynku kryptowalut.
Sesje z dnia na dzień przypominają te dni, o których niegdyś w mediach pisało się „czarny…” (wtorek, czwartek, piątek…), choć właśnie zadziwia to, że tego katastrofizowania jeszcze nie zauważyłem. Ale w zasadzie nic się wielkiego nie dzieje. Nawet dzisiejsza sesja, ze spadkami indeksów ponad dwa punkty procentowe to swego rodzaju szum.
Hossa na rynku polskim trwa od marca 2020 roku. Niemal dwa lata. To dość długo. Wystarczająco długo, by traktować każdy spadek, jako korektę, okazję do zakupów, powiększenie portfela. A co jeśli, korekta, która rozpoczęła się na przełomie października i listopada, jest czymś więcej, niż tylko korektą?
Plan A jest jasny i oczywisty – kupuj na dołkach, bo to okazja.
W twitterowych komentarzach pod naszą sondą pytającą o działania zaradcze w razie końca hossy pojawiły się całkiem zasadne rozterki, które można by streścić w taki sposób: