Jak detaliczni inwestorzy uratowali świat
W mojej prywatnej galerii dziwów i dysonansów obecnie poczesne miejsce zajmuje to, jak twardo i bez paniki zachowali się detaliczni inwestorzy w reakcji na tegoroczne spadki cen akcji.
W mojej prywatnej galerii dziwów i dysonansów obecnie poczesne miejsce zajmuje to, jak twardo i bez paniki zachowali się detaliczni inwestorzy w reakcji na tegoroczne spadki cen akcji.
Mamy techniczną bessę na WIG w bezrecesyjnym wydaniu i z całkiem mimo wszystko przyzwoitymi jak na ten stan rynku nastrojami. Co z tego wynika i czego się spodziewać?
Skala ostatnich spadków jest – patrząc na indeks WIG – niemal dokładnie taka sama, jak na początku 2020 roku w chwili ogłoszenia pandemii koronawirusa. Dla wielu uczestników rynku będzie to jednak zupełnie nowe doświadczenie.
Wśród analityków i inwestorów średnia 200-dniowa nakładana na wykresy akcji czy indeksów ma szczególne znaczenie, a przez powszechne zastosowanie urosło to, szczególnie w USA, do niemal religijnego rytuału.
Z giełd wyparowuje optymizm
Znacznie bardziej niż to co dzieje się na rynkach, interesuje mnie to co dzieje się z inwestorami. W jaki sposób racjonalizują sobie coraz silniejszą i coraz mocniejszą korektę. Dotyczy to nie tylko rynków akcji (u nas oraz na świecie) ale również rynku kryptowalut.
Sesje z dnia na dzień przypominają te dni, o których niegdyś w mediach pisało się „czarny…” (wtorek, czwartek, piątek…), choć właśnie zadziwia to, że tego katastrofizowania jeszcze nie zauważyłem. Ale w zasadzie nic się wielkiego nie dzieje. Nawet dzisiejsza sesja, ze spadkami indeksów ponad dwa punkty procentowe to swego rodzaju szum.
Hossa na rynku polskim trwa od marca 2020 roku. Niemal dwa lata. To dość długo. Wystarczająco długo, by traktować każdy spadek, jako korektę, okazję do zakupów, powiększenie portfela. A co jeśli, korekta, która rozpoczęła się na przełomie października i listopada, jest czymś więcej, niż tylko korektą?
Plan A jest jasny i oczywisty – kupuj na dołkach, bo to okazja.
W twitterowych komentarzach pod naszą sondą pytającą o działania zaradcze w razie końca hossy pojawiły się całkiem zasadne rozterki, które można by streścić w taki sposób:
Mamy za sobą niemal jedną trzecią roku. WIG20 znajduje się dokładnie na tym samym poziomie, co w pierwszych dniach stycznia, oscylując między poziomami 1850 a 2100 punktów. Średnia dzienna zmienność (z 15 sesji) z dnia na dzień spada. Na początku roku wynosiła 45-50 punktów, dziś jest to 30 punktów. „Kamieniami ciążącymi u szyi” stał się niedawny lider rynku: CD Projekt oraz Allegro. Jeszcze rok temu CD Projekt miał ponad jedenastoprocentowy udział w WIG20 i był na trzecim miejscu. Dziś jest na pozycji ósmej i ma 5,5 proc. udziału. Optymistycznie można stwierdzić, że dalsze spadki spółki, będą miały coraz mniejsze przełożenie na indeks.
W swoim niedawnym wpisie Trystero poruszył wątek permanentnego pesymizmu, jako pułapki, na którą narażeni są inwestorzy na rynku. Dodałbym tu jeszcze analityków, zwłaszcza tych medialnych, dla których publiczne deklaracje i pesymistyczne prognozy bardzo często uniemożliwiają wycofanie się z nich. W imię błędnego pojmowania na czym polega prognozowanie na rynkach, wolą trwać w swoim czarnowidztwie miesiącami, a nawet latami. Nie są zdolni do skorygowania swoich prognoz w miarę zmieniającej się rzeczywistości, ale czekają cierpliwie (a może niecierpliwie) na ten moment, kiedy publicznie będą mogli wykrzyknąć – A NIE MÓWIŁEM!
Trend, jaki jest każdy widzi. Nie zmienił tego ani fenomenalny debiut Allegro, ani wzrosty na rynkach amerykańskich. Od poprzedniego wpisu, w którym oceniałem sytuację techniczną indeksu WIG20 minęły dwa tygodnie. Wówczas indeks próbował opuścić dołem zarysowaną kilka dnie wcześniej scenariusz i był to moment rozstrzygający o tym, czy do wybicia dołem faktycznie dojdzie.