Demony Analizy technicznej, część 8
Tym razem przyszła na mnie niewdzięczna rola udowadniania kto jest, a kto nie jest wielbłądem, ale czegóż się nie robi dla czytelników!
Tym razem przyszła na mnie niewdzięczna rola udowadniania kto jest, a kto nie jest wielbłądem, ale czegóż się nie robi dla czytelników!
Co się odwlecze to nie uciecze – to przysłowie dobrze opisuje ostatnie kilka miesięcy notowań spółki Columbus Energy na NewConnect. Pod koniec marca spółka rzutem na taśmę, dzięki ekspresowej zmianie zasad kwalifikacji do poszczególnych segmentów NewConnect, uniknęła zaklasyfikowania do segmentu NewConnect Alert i notowań na tzw. fixingach.
Było tam więcej durniów niż oszustów, ale oszuści mieli większą władzę.
To zdanie Vinny’ego Daniela, jednego z bohaterów książki Michaela Lewisa „Big Short” o kulisach upadku rynku nieruchomości i powiązanych z nim instrumentów dłużnych można śmiało zastosować niemal do każdej bańki inwestycyjnej. Gdzieś pod koniec manii, gdy ludzie są zaślepieni łatwością zarabiania pieniędzy, pojawiają się ci, którzy są w stanie pięknymi słówkami omamić potencjalnych durniów to znaczy, inwestorów.
Ci w obawie przed tym, że znów ominie ich okazja życia, choćby nawet nic nie rozumieli z prezentacji, wyjaśnień, wykładów, kolorowych ulotek, chętnie przystąpią do interesu.
Zakładam, że przez długi czas większość indywidualnych inwestorów traktowała Towarową Giełdę Energii jako zupełnie egzotyczny rynek. Informacje z TGE trafiały do strumienia depesz ekonomicznych i rynkowych ale inwestorzy poprzestawali na rzuceniu okiem na nagłówki. Takie w każdym razie było moje podejście.
Kolejny z zarzutów wobec Analizy technicznej ściśle łączy się z poprzednim, który opisałem w -> części 6 tego cyklu, to ułatwi zrozumienie problemu.
Politycy i amatorzy (i połączenie tych dwóch pozycji) lubią wypowiadać się o zjawiskach gospodarczych, rynkowych i czasami giełdowych. Rzucają prognozami, analizami i tłumaczą przyczyny zjawisk, w sposób, który wywołuje ból zębów u specjalistów i śmiech politowania u ludzi zajmujących się prognozami. Jeśli jednak spojrzeć na większość tych wypowiedzi, to nie znajdziecie tam liczby czy modelu, ale ocenę i prognozę wyssaną z palca.
Znów zabiorę czytelników na peryferyjne, nawet bananowe, obszary rynku akcyjnego. Pretekst jest całkiem dobry bo pisać będę o spółce, która była dziś liderem obrotów na rynku NewConnect (do tego wystarczyło minimalne przekroczenie 1 mln zł) i która zapisała się w historii tego rynku w kategorii największych dziennych spadków (-76% na koniec dnia).
Kolejna garść zarzutów wobec AT, do których obiecałem się odnieść, pojawiła się na naszym profilu twitterowym zaraz po tym, gdy ten temat demonizowania został przeze mnie rozpoczęty.
Sektor finansowy aktywnie pracuje na to by klienci i potencjalni klienci darzyli go ograniczonym zaufaniem. Od segmentu kredytów po segment usług inwestycyjnych odsłaniane są mniejsze i większe patologie.
W Wielkiej Brytanii właściciel równowartości ponad pół miliona złotych oszczędności nie zapłaci od zysku z nich ani grosza podatku Belki. W Czechach by uzyskać zwolnienie wystarczy przed sprzedażą trzymać akcje dłużej niż trzy lata, na Słowacji rok. Podobne przepisy umożliwiające większości drobnych inwestorów niepłacenie podatku od zysków kapitałowych są m.in. w Szwajcarii, Belgii i Słowenii. W Polsce żadnych podobnych zwolnień nie ma. W naszym kraju inwestorzy podatek od zysków kapitałowych płacą nawet wtedy, gdy stracili pieniądze.