Szczyt wymęczony czy zasłużony?
Na Blogach Bossy wielokrotnie podkreślaliśmy, że sukcesy inwestycyjne nie zależą jedynie od trafnego wyboru strategii inwestycyjnych lub uzdolnionych zarządzających funduszami. Do sukcesu konieczna jest także umiejętność pozostania przy strategii lub zarządzającym w czasie okresowych słabszych wyników.
Dla zwolenników gospodarki rynkowej i osób przywiązanych do dawki racjonalizmu w polityce nastały trudne czasy. Wzrost populistów i różnej maści szarlatanów owocuje kłamstwami i fałszywymi interpretacjami rzeczywistości. Jednym z popularniejszych ostatnio jest kondycja giełdy londyńskiej, która ma świadczyć o małym problemie Brexit’u dla brytyjskiej gospodarki.
W środę rano na pasku informacji stacji BBC World pojawiła się informacja, że gracze Pokemon Go w Bośni i Hercegowinie zostali ostrzeżeni, że państwo to ciągle ma problem z minami (pozostałością po wojnie z lat 90′). Zwrócono się więc do graczy o zachowanie ostrożności.
Ależ mnie zirytował Paweł Reszka swoją książką Chciwość. Jak nas oszukują wielkie firmy. Książka jest reklamowana jako ta, która ma wstrząsnąć polską bankowością. Podkręcona zaprezentowaniem autora jako wybitnego dziennikarza śledczego. Niestety dla mnie jest niewiarygodna i napisana dziesięć lat za późno.
Skoro już wiemy mniej więcej czego (nie)spodziewać po celebrytach, to pokuśmy się o rozważenie jak z tego korzystać?
Okres, w którym DJIA i S&P500 kreślą historyczne maksima wydaje się doskonałym momentem do zadania pytania co dalej?
Skąd biorą się celebryci w tej branży? Jak się nimi stają? Jak ich oceniać? Czy są do czegoś potrzebni?
O książkach mowa, więc muszę trochę dodać od siebie. Kathay, przy poprzednim wpisie wyjaśnił swoje stanowisko (https://blogi.bossa.pl/2016/07/15/sprzedawcy-czy-traderzy/), ja spróbuję jeszcze jego wpis uzupełnić.
Podczas spotkania z Peterem Brandtem wyniknęła kwestia pisania książek przez traderów. Ja wiem, że ludziom fajnie byłoby uwierzyć, że trader, któremu się nie udało sprzeda parę książek, żeby odrobić straty. Uwierzcie mi, że nie. Chyba, żeby nakłady książek giełdowych zaczęły być takie jak Harry’ego Pottera.