Czy brak dywersyfikacji portfela to błąd?
Po raz kolejny wpadła mi w oczy jakaś broszura, która wytyka inwestorom błąd nie stosowania dywersyfikacji w ich inwestycjach.
Po raz kolejny wpadła mi w oczy jakaś broszura, która wytyka inwestorom błąd nie stosowania dywersyfikacji w ich inwestycjach.
Ostatnio na Twitterze pojawiła się informacja, iż nasze blogi miały być pierwszym miejscem w polskim internecie finansowym, które pisało o ETF-ach. Nie chcę umniejszać naszej roli – DM BOŚ nie bez powodu operował pod hasłem „Pierwsi w Internecie” – ale po części nasza rewolucja ETF-owa była pochodną bycia pierwszymi „blogerami-maklerami” w sieci. Bez wątpienia pisaliśmy o ETF, gdy niewielu o nich w Polsce słyszało i chyba nikt nie miał większych szans w nie inwestować.
Gdyby zrobić ranking reklamowych haseł, które najmocniej zapisały się w pamięci Polaków to maksyma z popularnej reklamy proszku do prania na pewno znalazłaby się w czołówce. Mam na myśli hasło: jeżeli nie widać różnicy, to po co przepłacać?
W pierwszej części prezentowałem w formie wykresu statystykę europejskich funduszy hedgingowych grających na krótkich pozycjach, zebraną przez firmę Novus (novus.com), a tak wg jej ostatniego raportu prezentowały się pozycje o najlepszych zwrotach w marcu:
Znakiem zmieniających się czasów w świecie inwestycyjnym jest fakt, że najbardziej komentowanymi wypowiedziami Buffetta i Mungera w czasie Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Berkshire Hathaway, były wypowiedzi odnoszące się do Robinhooda i kryptowalut.
Jest mi wszystko jedno, czy handluję akcjami, towarami, czy czymś tam. Nie wiem, czy Łukbut produkuje buty, czy łuki, a soja rośnie na drzewach czy pod ziemią.
Tak sobie żartowałem lata temu, gdy ktoś mnie pytał o powody wyboru inwestycji. W gruncie rzeczy było w tym dużo prawdy, choć moja wnikliwość by rozumieć pewne mechanizmy sprawiała, że jednak dociekałem czym zajmuje się jakaś spółka albo jak wygląda rynek danego surowca. Choć głównym nośnikiem informacji, na podstawie których podejmowałem decyzje były przede wszystkim wykresy oraz „coś”. Trudno mi określić – chodzi o atmosferę medialną, pewne trendy w dyskusjach, coś co ogólnie możemy nazwać „nastrojem inwestorów” albo moją intuicją. Dotyczyło to zarówno decyzji kupna, jak i krótkiej sprzedaży.
Kiedy fundusze nowych technologii ARK szukają nowego minimum 3-miesięcznych spadków, to wiedz, że coś musi być na rzeczy.
Zmiany stanu posiadania krótkich pozycji na CD Projekt stały się niemal podstawowym wskaźnikiem analitycznym dla inwestorów w tej spółce, dlatego proponuję przyjrzeć się całej sprawie z bliska i może nieco dzięki temu odczarować temat.
Wszyscy zapewne już słyszeli, iż faza pandemiczna na rynkach przechodzi w fazę powrotu do normalności. Echa tego trade’u obserwujemy również na GPW, gdzie e-commerce zaczyna przegrywać ze spółkami tradycyjnie kojarzonymi z handlem detalicznym w sklepach tradycyjnych. Ciekawostką jest, iż korekta na rynku Nasdaq jawi się jako rzadka promocja na największych gigantów nowych technologii. Może nie warto tego momentu przegapić?
W swojej książce na temat tamtego meczu Monty Newborn pisze, że akcje IBM-u wzrosły o równowartość 3,31 miliarda dolarów w czasie niewiele dłuższym od tygodnia, a był to tydzień, w którym pozostałe akcje z indeksu Dow Jones znacząco spadły.
[…]
Ponownie rzuciłem Deep Blue wyzwanie, chcąc się zrewanżować, ponieważ jak sądziłem, zasłużyłem na to, zwyciężywszy w pierwszym i przegrawszy w drugim meczu. Chciałem zagrać w neutralnych warunkach i przekonać się, czy będę potrafił zwyciężyć z tym komputerem, grając normalne szachy. Nie szachy antykomputerowe, lecz szachy Kasparowa.
Oczywiście nigdy do tego nie doszło. Deep Blue nie rozegrał już ani jednej partii. Trochę rozumiem ludzi, którzy mówią, że IBM dostał już to, czego chciał – gigantyczną reklamę i wzrost wartości akcji o 11,4 miliarda dolarów w zaledwie tydzień. Jeśli zgodnie z tym, co mówili, cały projekt kosztował IBM mniej więcej 20 milionów dolarów, jest to naprawdę godny pozazdroszczenia zwrot z inwestycji – nawet gdyby tylko ułamek tych miliardów wynikał z meczu. Przegrana ze mną w rewanżu byłaby kłopotliwa, a nawet gdyby znowu wygrał Deep Blue, to przecież nikt nie pamięta, kto był drugim zdobywcą Mount Everestu.
Później tego wieczoru jechałem windą w Plazie z Charlesem Bronsonem. Po wymianie wzajemnych uprzejmości powiedział: „Pech!”. Odpowiedziałem: „Zgadza się, następnym razem bardziej się postaram”. Pokręcił głową i powiedział: „Nie dadzą panu szansy”. Miał rację.
Doskonale czyta się opis zmagań Garri Kasparowa podczas meczu szachowego z Deep Blue, należącego do IBM, w jego najnowszej książce Ostatni bastion umysłu. Przy czym nie chodzi o samą rozgrywkę szachową, tylko to co działo się wokół samego meczu, oraz to, w jaki sposób człowiek, próbował zrozumieć algorytm maszyny (zaprogramowanej przez innych ludzi, co ma niebagatelne znaczenie). Jako obserwatorzy rynków wszyscy wiemy, jak często po jednostkowym wydarzeniu pojawiają się mediach nagłówki w tym rodzaju, o jakim pisze Kasparow – „akcje IBM wzrosły po pokonaniu człowieka w partii szachów”, „Kurs CD Projektu spadł o ponad 6 proc. Giełda bardzo nerwowo zareagowała na wieść o rozstaniu firmy z Konradem Tomaszkiewiczem.” Kochamy narrację, nawet tam gdzie nie ma ona sensu. Pisał o tym Daniel Kahneman, wspomina również (w odniesieniu do analiz rozgrywek szachowych sam Kasparow).