Kto lub co naprawdę rusza rynki? Część 3
Bez względu na to, czy poszukiwanie wyjaśnień ruchów rynków daje rzeczywiście przewagę w inwestowaniu, pozostaje jeszcze jedno pytanie:
Bez względu na to, czy poszukiwanie wyjaśnień ruchów rynków daje rzeczywiście przewagę w inwestowaniu, pozostaje jeszcze jedno pytanie:
Na naszym twitter’owym koncie odnotowaliśmy ostatnio ostrzeżenie ze strony szefa SEC dla spółek chińskich, które sprowadziło się do prostej alternatywy – dostosowanie do reguł obowiązujących na giełdach w USA albo delisting. Chiny zdążyły dziś zapowiedzieć powołanie nowej giełdy w Pekinie, oficjalnie dla spółek małych i średnich, ale chodzi naprawdę o większą kontrolę nad rynkiem i podmiotami gospodarczymi oraz pozostawienie spółek pod kontrolą chińskiego kapitału i prawa. Szum robi się na tyle duży, iż prestiżowy tygodnik Barron’s poświęcił tematowi okładkę z poradą Jak inwestować w Chinach (w nowej sytuacji).
Na blogu Marginal Revolution, który uważam ze jedno z najlepszych w internecie źródeł wartościowych informacji na tematy ekonomiczne i społeczne, znalazłem przypomnienie o artykule z 2019 roku o zjawisku przedwczesnej imitacji i zbyt dużych ambicjach biurokratyczno-regulacyjnych indyjskiego państwa.
Temat może wydawać się odległy ale omawiane zagadnienie można bezpośrednio odnieść do wszystkich organizacji, w tym firm i instytucji regulacyjnych, a nawet do indywidualnych decyzji zawodowych i finansowych. Poza tym omówione zagadnienie jest interesujące a podane przez autorów tekstu fakty „wbijają czytelnika w fotel”.
Noblista Daniel Kahneman, którego książkę „Pułapki myślenia” powinien znać każdy inwestor, odkrył w swych badaniach ciekawy błąd poznawczy, który ma dokładne przełożenie na analizy inwestycyjne.
Na początku sierpnia pisałem o manii piramid finansowych w Albanii pod koniec lat 90’ XX wieku. W jej szczycie zobowiązania piramid finansowych wobec klientów sięgnęły 2/3 albańskiego PKB z 1996 roku.
Spróbujmy kontynuować wątek rozpoczęty w poprzednim wpisie – dotyczącym momentu wejścia na rynek i stóp zwrotu w długim terminie. Potorturujmy trochę dostępne dane, ale może nieco inaczej niż przyjęło się to zwykle robić.
Najczęstszym sposobem pokazania, jak w długim terminie mogą pracować dla nas pieniądze jest przyjęcie jakichś stałych miesięcznych wpłat. Wówczas widać najlepiej korzyści z tych trzech elementów jakim jest czas, cierpliwość i systematyczność.
Zobaczmy więc, co mogłoby się dziać w przypadku inwestora z Polski, który przyjąłby taką strategię. Oczywiście pamiętając, że dopiero dziś inwestor ma dostęp do (w miarę tanich) instrumentów, które naśladują indeks. Dawniej mógł co najwyżej korzystać z funduszy inwestycyjnych (z bardzo wysokimi opłatami), czy jednostek indeksowych miniWIG20.
Kilka dni temu opublikowano wyniki dorocznego badania Morningstar o opłatach pobieranych przez amerykańskie fundusze inwestycyjne. Jest to zagadnienie, które poruszyłem niedawno w serii „Wykres dnia” ale aktualizacja najważniejszej serii danych w tym segmencie to dobry pretekst by powrócić do tematu.
S&P500 zameldował się wczoraj na 4500 pkt. Hossa od dołka pandemicznej bessy zbliża się do +110 procent. Wszystko w kilkanaście miesięcy, które mogą jawić się jako długie z perspektywy zmęczenia pandemią, ale z perspektywy rynkowej były tylko sześcioma kwartałami zwyżek.
W poprzednim wpisie przedstawiłem prostą ale kontrowersyjną strategię na radzenie sobie z rynkową zmiennością, zwłaszcza z krótkoterminowym szumem. Chodzi o zmniejszenie aktywności inwestycyjnej rozumianej jako częstość sprawdzania i kontrolowania wyników portfela.
Nasza twitterowa sonda z pytaniem o potrzebę poznania powodów ruchu rynków przed podjęciem decyzji inwestycyjnych to preludium do analizy tego tematu nieco głębiej.