Gdy dziennikarz nie ma nic do powiedzenia
Kilka tygodni temu, w Gazecie Wyborczej ukazał się tekst Mirosława Czecha pt. „Opcja kompromitacja”. Czytając ten materiał coraz bardziej wytrzeszczałem oczy.
Kilka tygodni temu, w Gazecie Wyborczej ukazał się tekst Mirosława Czecha pt. „Opcja kompromitacja”. Czytając ten materiał coraz bardziej wytrzeszczałem oczy.
I
„Istota problemu nie polega na tym, że polska gospodarka jest niewrażliwa na światowy kryzys. Oczywiście, gdy Zachodnia Europa wpada w recesję, my odczuwamy to w postaci wolniejszego wzrostu. Ale jednocześnie tak się szczęśliwie składa, że dzięki sukcesowi transformacji i członkostwu w Unii akurat w tych trudnych latach możemy liczyć na dodatkowy wiatr w żagle, który powinien nam pozwolić na utrzymanie całkiem przyzwoitej – na tle reszty świata – dynamiki rozwoju.
Nie zabierajcie nam zysków, krzyczą towarzystwa emerytalne głosem Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. Niewiele zarobicie dzięki zmniejszeniu stawek prowizyjnych („już my wam to zagwarantujemy”, zdają się mówić w domyśle), ale MY stracimy. No jak możecie!!
Wiemy już, że zamiast wakacji emerytalnych na Hawajach, będą wakacje z nogami w misce na tle fototapety (jedna z danych reklam OFE pokazywała ten lepszy scenariusz, ale wiemy jak reklama ma się do rzeczywistości). OFE już nie ukrywają i nie obiecują złotych gór. Naszego bytu nie poprawią, więc walczą teraz o własny.
„Przestałem inwestować wbrew opinii większości, kiedy odkryłem, że wszyscy inni też to robią.” Martin S. Fridson
W lutym polski rynek akcji zanotował dno. Przynajmniej dotychczas. Tak wygląda obraz rynku, gdy przegląda się różnego rodzaju analizy i opinie, a przede wszystkim patrzy na wykres najważniejszych indeksów – WIG i WIG20. Od tego dna, indeksy wzrosły ponad 20% rozbudzając na nowo nadzieje na powrót hossy. Jedną z nielicznych spółek, które doczekały się „spostrzeżenia”, że mamy do czynienia z niezłym wzrostem jest KGHM – od dołka na indeksach wzrósł z poziomu 32 PLN do blisko 50 PLN, ale… Faktyczne dno KGHM miało miejsce 27 października 2008 przy poziomie nieco ponad 20 PLN. Było to dokładnie 100 sesji temu.
Obserwuję sobie, z jaką zawrotną prędkością robi karierę pewien cytat. Pojawia się na forach, w komentarzach na blogach, ja dostałem go od znajomego mailem. Robi wrażenie.
W połowie 2007 roku aktywa funduszy małych i średnich spółek w Polsce osiągnęły historyczne maksimum. W tym samym czasie w USA zwracano uwagę, że specyficzny rodzaj funduszu inwestycyjnego, jakim są tzw. ETF-y (Exchange traded funds) na akcje spółek wchodzących w skład indeksu S&P 500 (SPY), wzrósł do rekordowej wartości blisko 100 mld $ i stał się największym na świecie funduszem inwestycyjnym (stanowiąc ok. 16% całości branży ETF-ów).
Tytuł dzisiejszej notki, to powielenie tytułu materiału z 20 lutego 2009, jaki ukazał się w Gazecie Wyborczej.
W teorii, różnica między teorią i praktyką nie istnieje. W praktyce owszem. Yogi Berra
Symulacje to coś niesłychanie użytecznego. Dzięki nim możemy spróbować określić potencjalne skutki wykorzystania jakichś narzędzi, ewentualnie próbować przekonać innych do swoich racji. Gdy startowała reforma emerytalna w symulacjach długoterminowych dotyczących wielkości naszych emerytur zakładano średnioroczną stopę zwrotu na poziomie 10-15 %.
Dzisiejsza kolejna notka będzie komiksowa. Dużo obrazków do własnych przemyśleń.
Słowa ?opcje?, ?asymetryczne?, ?straty? robią zawrotną karierę w mediach. Zbitek tych słów doprowadził do dość popularnego wniosku w kręgach niektórych polityków, dziennikarzy, analityków i oczywiście samych zainteresowanych, czyli przedsiębiorców – ?z powodu asymetrycznej konstrukcji opcji walutowych firma poniosła straty, w związku z tym domaga się anulowania umowy?.
Chwytliwe, i zrozumiałe przez zwykłego człowieka. Nowa definicja, która zrodziła się na naszych oczach mówi – asymetryczne znaczy nieuczciwe.