Ktoś nas robi w konia
Minister Rostowski właśnie grzmi o koncepcji OFE, która legła w gruzach.
I odnoszę wrażenie, że wszyscy dookoła cudownie dają się robić w konia.
Minister Rostowski właśnie grzmi o koncepcji OFE, która legła w gruzach.
I odnoszę wrażenie, że wszyscy dookoła cudownie dają się robić w konia.
Dawno już nie było takiego ruchu na blogi.bossa.pl. Mój tekst sprzed kilku dni, zaowocował jedną z najdłuższych w historii blogów dyskusją (mimo weekendu), która dalej kontynuowana jest przy wpisie Trystero. Pojawili się nowi komentujący (serdecznie witamy), ale też zaczynam się zastanawiać, czy nie naruszyłem jakiegoś tabu, bo część reakcji wokół idei nowej waluty (również przysłanych prywatnie) była bardzo, bardzo poważna, choć sam wpis miał być nieco rozrywkowy, nie unikając przy tym stawiania ważnych pytań.
„Odwieczne marzenia alchemików zostały spełnione. Tylko zamiast legendarnego “kamienia filozoficznego” wystarczy dobrze zastosowana moc obliczeniowa.„
Zainspirowany pewną dyskusją dotyczącą kwoty wolnej od podatku, postanowiłem sprawdzić na szybko kilka liczb.
Mam na swoim koncie emerytalnym w jednym z Powszechnych Towarzystw Emerytalnych zgromadzoną przez ponad 10 lat relatywnie sympatyczną kwotę około 40 000 złotych (pomijam już to, że gdybym sam odkładał na rachunek bankowy, to kwota byłaby zbliżona). Według oficjalnych informacji dostępnych choćby na stronach KNF jakieś 49% tej kwoty fundusz przeze mnie posiadany ma ulokowane w dłużnych papierach Skarbu Państwa, czyli obligacjach i bonach skarbowych.
Za kilka tygodni (przynajmniej teoretycznie) wystartuje na giełdzie warszawskiej nowy system notowań. System, wokół którego na razie jest sporo strachu w kontekście algotradingu, czy też „handlu wysokich częstotliwości” (HFT). Wiele osób zaczyna zadawać sobie pytanie, czy właśnie nadszedł zmierzch inwestorów indywidualnych. Że teraz na rynku wygrają tylko wielkie instytucje z jak najbliższym dostępem do serwerów giełdowych.
Od razu na początku chciałbym uprzedzić Czytelników, że nie próbujemy zwiększyć oglądalności blogów i fakt, że w poprzedniej swojej notce Adam użył słowa „pornografia”, a ja posiłkuję się „seksem” jest czysto przypadkowy.
Dawno , dawno temu przez kilka miesięcy współpracowałem z redakcją jednego z dzienników gospodarczych. Siedziba redakcji mieściła się wówczas w starym biurowcu z nieistniejącą klimatyzacją. W lipcu w pomieszczeniach redakcji była temperatura nie do wytrzymania. Otwieranie okien nie dawało żadnego efektu. Dodatkowo okna w jednej z sal wychodziły na południe. Dziennikarze radzili sobie zaklejając je gazetami, żeby ochronić się przed wszechobecnym skwarem. To było takie lato, podczas którego wszyscy poruszają się w zwolnionym tempie.
Na sesji wczorajszej Dow Jones Industrial Average, czyli średnia obejmująca spółki przemysłowa zanotowała swój historyczny rekord pokonując tym samym szczyt z 2007 roku. „Dlaczego ten rynek zachowuje się tak nieracjonalnie, przecież kryzys się jeszcze nie skończył, dlaczego jest tak niemiłosiernie głupi?” – takie słowa zdają się płynąć z niektórych analiz – „za wzrostami stoi wyłącznie drukowanie pieniędzy przez FED”.