Różowa hossa

Kiedy członkowie klas wyższych konsumują estetyczne towary z „niższej półki”, istotne jest, żeby czynili to z ironią – by każdy wiedział, iż orientują się, że są to rzeczy w złym guście. To jest sedno kiczu. Taki ironiczny dystans pozwala im się cieszyć poślednimi towarami, unikając skażenia niższością, jaka się kojarzy z ich konsumpcją. […] Konsument kiczu – głównie przez demonstrację przesadzonego stylu konsumpcji – daje wszystkim do zrozumienia, że „robi sobie jaja”, a tym samym zachowuje poczucie wyższości lub wyróżnienia, które uszlachetnia lub „estetyzuje” konsumowane przezeń towary.

Kilka tygodni temu zobaczyłem trailer fimu Barbie. Wyglądał intrygująco i prowokacyjnie. Zamiast głupawej komedyjki, pełnej różu, uśmiechniętych i lalkowatych kobiet, wyglądało na to, że produkcja będzie bardzo ironiczna, bardzo krytyczna wobec trendów współczesnego świata i oczywiście bardzo przewrotna i skłaniająca do refleksji. Pomyślałem, że chętnie bym obejrzał ten film. Niemal w tej samej chwili pojawiła się kolejna myśl – to naprawdę genialny zabieg marketingowy. Wyprodukować pełnometrażową reklamówkę produktu sprzedawanego od 1959 roku, opakować ją w bunt i kontrkulturę i patrzeć, jak rosną słupki sprzedaży. Głupie komedyjki już nie sprzedają tak bardzo. Ale komedie będące przewrotną satyrą na rzeczywistość, bardzo sprzedają.

Czytaj dalej >

Milion ma mniejsze znaczenie niż dwieście tysięcy

Pod koniec kwietnia 2023 media (a tym samym inwestorzy) niespecjalnie przejęli się informacjami dotyczącymi tego, że platforma streamingowa Netflix, straciła w Hiszpanii w pierwszym kwartale roku ponad milion użytkowników. Było to związane z wprowadzaną sukcesywnie w kolejnych krajach polityką blokowania współdzielenia kont, dzięki której z jednego konta mogło korzystać wielu użytkowników.

Czytaj dalej >

Narracja ma znaczenie

Dobra i spójna opowieść ma ogromne znaczenie dlatego, żebyśmy uwierzyli w jakiś przekaz. Nie musi być logiczna ani prawdziwa. Wystarczy, że jest przekonująca, odpowiednio rozbudowana i naturalnie trafiająca do naszych przekonań i wyobraźni. Rynek finansów karmi się opowieściami, które przedstawiają analitycy, zarządy firm, komentatorzy, twórcy start-upów, marketingowcy. Tworzą światy, które bywają fikcją zwaną czasem prognozami, planami i oczekiwaniami.

Świetnie ujął to Aswath Damodaran (Wycena firmy. Storytelling i liczby)

Jednym z zagrożeń związanych z podejmowaniem decyzji na podstawie treści opowieści jest łatwość przekraczania granicy, która oddziela rzeczywisty świat od świat fantazji. […] Jeśli opowieści nie towarzyszy racjonalna refleksja, może się ona łatwo wymknąć spod kontroli, co w przypadku historii biznesowej rodzi istotne ryzyko dla zainteresowanych.

Czytaj dalej >

Stwórz siebie, radź innym

W 2016 roku masz 35 lat, pracujesz w branży IT. Zgromadziłeś oszczędności o wartości około 900 000 dolarów. Decydujesz się zrezygnować z pracy na etat, by przejść na wymarzoną „wczesną emeryturę”. Siedem lat później twój majątek jest „jeszcze większy”. Wynosi 1 000 000 dolarów. MILION.

Zaczynasz dawać rady dotyczące tego, jak wcześnie przejść na emeryturę, cieszyć się życiem, oszczędzać i inwestować.

Brzmi jak bajka?

Czytaj dalej >

Jak to ze statystykami bywa

Gdyby spojrzeć na zmiany naszych indeksów giełdowych w maju, mielibyśmy potwierdzenie popularnego powiedzenia „sprzedaj w maju i uciekaj” (Sell in may and go away). Wartość indeksu WIG spadła nieco więcej niż jeden procent. Podobnie zachowały się pozostałe indeksy. Gdzieś za wiele lat, ktoś będzie torturował te dane i oczywiście ten ujemny wynik wesprze (lub nie) jakąś postawioną wcześniej tezę.

Raczej nikt po latach nie zagłębia się w to, jak w szczegółach wyglądał maj. To, że pod koniec miesiąca został ustanowiony najwyższy poziom od roku, że był to wielomiesięczny szczyt, oraz to, że cały wynik maja został „skasowany” w zasadzie podczas trzech ostatnich sesji miesiąca. Co więcej ten spadek został odrobiny podczas trzech kolejnych sesji. Niestety zaszczyty i chwała przypadną już czerwcowi, który gdzieś tam będzie brylował w innych statystykach i zestawieniach.

Czytaj dalej >

Wiedziałem, że tak będzie

Trzydziestego pierwszego sierpnia 1976 roku w Stanach Zjednoczonych zadebiutował fundusz indeksowy, którego twórcą był John C. Bogle, wielki admirator inwestowania pasywnego. Dwa tygodnie wcześniej, w nieco innej rzeczywistości – w Polsce, rząd Piotra Jaroszewicza wprowadził kartki na cukier. Choć można uznać, że był to problem wyłącznie gospodarki socjalistycznej, to w rzeczywistości było to pokłosie globalnego kryzysu na rynku żywności, w tym właśnie cukru, którego cena wyjątkowo gwałtownie wzrosła (Słodkie wspomnienia).

To nie  był jedyny produkt, którego cena na rynku amerykańskim wówczas oszalała, co miało wyraz we wskaźnikach inflacji.

Czytaj dalej >

Jak nie zaorałem pasywnego inwestowania

Podczas ostatniej konferencji WallStreet organizowanej przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, Michał Masłowski – wiceprezes SII – zaprosił mnie do rozmowy dotyczącej tego, czy możliwe jest wytrwanie w jednej strategii inwestycyjnej przez 30 lat? Temat jest nieco pokłosiem pewnych tez stawianych przez zwolenników inwestowania pasywnego.

Nagranie rozmowy (mam nadzieję) będzie dostępne w sieci, na razie jednak chciałbym odnieść się do pewnego odbioru tego co mówiłem podczas naszego spotkania. Część słuchaczy uznała, że zaorałem ideę pasywnego inwestowania, cześć (znacznie bardziej słusznie) – modę na pasywne inwestowanie.

Czytaj dalej >

Bank to nie ludzie

W swoich ostatnich tekstach Trystero porusza temat walutowych umów kredytowych udzielanych przez polskie banki – w kontekście masowego dochodzenia roszczeń przez niezadowolonych klientów. Z pomocom klientom przychodzą sądy oraz ostatnio TSUE. Temat jest o tyle interesujący, że obie strony wydają się mieć swoje za uszami. Banki – stosując niedozwolone, pokrętne i często niezbyt uczciwe zapisy w umowach, dzięki czemu od samego początku były na wygranej pozycji. Klienci zaś – bo chętnie korzystali z kredytów frankowych, zupełnie się nie licząc z ryzykiem walutowym przy obliczaniu zdolności kredytowej i wysokości rat lub go nie rozumiejąc. A gdy to ryzyko wreszcie się urzeczywistniło, postanowili przypomnieć bankom, że jednak umowy nie były rzetelne.

Czytaj dalej >

Zamknijmy nawias

To już szesnaście lat. Niesłychane, jak ten czas płynie. Dokładnie szesnaście lat temu, w kwietniu 2007 roku zwróciłem uwagę na pojawienie się na naszym rynku nowego funduszu zamkniętego. Nie bardzo interesowała mnie wówczas jego polityka inwestycyjna, buńczuczne zapowiedzi pokonywania rynku, co raczej wybór – dość kontrowersyjnej, w mojej opinii – nazwy funduszu.

Czytaj dalej >

Powiedzonka, statystyki i strategie

Tomek Symonowicz zajął się ostatnio zweryfikowaniem, ile jest prawdy w powiedzeniu, które w wolnym przekładzie może brzmieć „sprzedaj w maju i odpocznij”. Przy okazji swojego wpisu dał link do statystyk dla 6-miesięcznych okresów w przypadku indeksu S&P500. To wydało mi się najsensowniejszym podejściem do tego rodzaju badań sezonowych zależności. Zwłaszcza, że przynajmniej dekadę temu, przy okazji prowadzonych przeze mnie kursów dotyczących analizy technicznej, jeden z uczestników zadał mi pytanie, czy słyszałem o powiedzeniu „sprzedaj na babosza, kupuj na truposza”. Zgrabne językowo, bardzo rodzime i ciekawe byłoby znaleźć źródło, kiedy się to pojawiło. „Babosz” – to oczywiście 8. marca, czyli Dzień Kobiet, który przez wiele lat kojarzony był ze szczytem wszech czasów, osiągniętym w 1994 roku. „Truposz” to listopadowe Święto Zmarłych.

Czytaj dalej >