Efekt wyniku
Nawet jeśli cel uświęca środki to w tradingu środki nieczęsto prowadzą do zamierzonego celu. A na domiar złego czasem błędnie oceniamy ich efektywność.
Nawet jeśli cel uświęca środki to w tradingu środki nieczęsto prowadzą do zamierzonego celu. A na domiar złego czasem błędnie oceniamy ich efektywność.
Związek z biurem maklerskim i znajomi szukający swojej szansy na rynku – zwłaszcza tacy, których ogląda się od przypadku do przypadku – to wybuchowa mieszanka. Niemal zawsze kończy się pytaniem o tajniki zarabiania na giełdzie i próbą diagnozowania własnych umiejętność. Niestety osobiście należę do osób, która w takich momentach skupia się na dowiedzeniu się, jakimi ścieżkami, czy raczej koleinami podąża mój rozmówca.
Wyobraźcie sobie Państwo, że trzy lata temu zainwestowaliście w produkt, którego cena miała zależeć od tego jak zachowa się złoto, platyna, węgiel kamienny, różnego rodzaju produkty rolne i ropa naftowa. Przy czym chodzi o to, że zależność owa oznacza, że jak rośnie to i wy zarabiacie (bo to nie zawsze jest oczywiste, w tego typu produktach).
Wpis poniższy to krótka charakterystyka psychologicznych powodów, stojących za popularnością a jednocześnie słabością Analizy Technicznej. Pochodzą one z cytowanej w poprzednim tekście pracy Martina Sowella.
Jeśli poświęcasz więcej niż 14 minut rocznie martwiąc się o rynek, straciłeś 12 minut /Peter Lynch/
Przytaczany w poprzednim wpisie eksperyment, badający wpływ testosteronu na poziom zysków i strat, przyniósł przy okazji również odpowiedź w kwestii emocjonalnie wrażliwszej – oddziaływania na inwestorów hormonu stresu.
Mam nadzieję, że panie nie potraktują poniższego wpisu jako objawu seksizmu. Wprawdzie udowodniono, że kobiety lepiej radzą sobie z inwestowaniem ale to panom zawdzięczamy większość obrotów na parkietach. I komputerom, które płci nie mają ale pewnie częściej są programowane przez mężczyzn.
Jak zapowiedziałem w poprzednim wpisie, pozostajemy jeszcze chwilę w nurcie psychologicznych zagadek związanych z inwestowaniem.
Podbudowany wygranym meczem drogiej memu sercu drużyny piłkarskiej przeciwko Man City, postanowiłem sięgnąć do miejsca gdzie zbiegają się ścieżki piłki nożnej i tradingu.
Nieco ponad trzy lata temu zdawałem egzamin na prawo jazdy. Po wielu latach upierania się, że mi jest niespecjalnie potrzebne oraz braku pól mózgowych odpowiedzialnych za zachwyt nad cudami motoryzacji jednak okazało się, że samochód może być przydatny. Trafiłem na dwóch instruktorów. Pierwszego przemilczę. Drugi – Tadek – był fenomenalnym nauczycielem. W czasie mojej nauki sporo rozmawialiśmy o podejmowaniu decyzji w warunkach stresu. A dodatkowym bonusem tych rozmów był fakt, że mogłem siebie obserwować w bardzo specyficznej sytuacji – nowych warunków, zmieniających się bardzo szybko, podczas których należy podejmować mnóstwo decyzji i nowego (dla mnie) rodzaju stresu.