Chemiczny trading, część 2
Czy można usprawnić proces decyzyjny w inwestowaniu przy użyciu środków chemicznych lub używek? Wracam z tym zagadnieniem w ramach kontynuacji poprzedniego wpisu.
Czy można usprawnić proces decyzyjny w inwestowaniu przy użyciu środków chemicznych lub używek? Wracam z tym zagadnieniem w ramach kontynuacji poprzedniego wpisu.
Przy okazji „filmowego” wpisu wyszedł temat używek na Wall Street. Proponuję jako ciekawostkę podrążyć temat nieco głębiej, z uwzględnieniem również innych chemicznych wspomagań w inwestycjach.
Nawet jeśli cel uświęca środki to w tradingu środki nieczęsto prowadzą do zamierzonego celu. A na domiar złego czasem błędnie oceniamy ich efektywność.
Związek z biurem maklerskim i znajomi szukający swojej szansy na rynku – zwłaszcza tacy, których ogląda się od przypadku do przypadku – to wybuchowa mieszanka. Niemal zawsze kończy się pytaniem o tajniki zarabiania na giełdzie i próbą diagnozowania własnych umiejętność. Niestety osobiście należę do osób, która w takich momentach skupia się na dowiedzeniu się, jakimi ścieżkami, czy raczej koleinami podąża mój rozmówca.
Wyobraźcie sobie Państwo, że trzy lata temu zainwestowaliście w produkt, którego cena miała zależeć od tego jak zachowa się złoto, platyna, węgiel kamienny, różnego rodzaju produkty rolne i ropa naftowa. Przy czym chodzi o to, że zależność owa oznacza, że jak rośnie to i wy zarabiacie (bo to nie zawsze jest oczywiste, w tego typu produktach).
Wpis poniższy to krótka charakterystyka psychologicznych powodów, stojących za popularnością a jednocześnie słabością Analizy Technicznej. Pochodzą one z cytowanej w poprzednim tekście pracy Martina Sowella.
Jeśli poświęcasz więcej niż 14 minut rocznie martwiąc się o rynek, straciłeś 12 minut /Peter Lynch/
Przytaczany w poprzednim wpisie eksperyment, badający wpływ testosteronu na poziom zysków i strat, przyniósł przy okazji również odpowiedź w kwestii emocjonalnie wrażliwszej – oddziaływania na inwestorów hormonu stresu.
Mam nadzieję, że panie nie potraktują poniższego wpisu jako objawu seksizmu. Wprawdzie udowodniono, że kobiety lepiej radzą sobie z inwestowaniem ale to panom zawdzięczamy większość obrotów na parkietach. I komputerom, które płci nie mają ale pewnie częściej są programowane przez mężczyzn.
Jak zapowiedziałem w poprzednim wpisie, pozostajemy jeszcze chwilę w nurcie psychologicznych zagadek związanych z inwestowaniem.