Strategie inwestycyjne ? OOPS!
Niektórzy tęsknią za „prostym, starym” NOL2, uważając, że NOL3 jest zbyt skomplikowany i „ma za dużo funkcji”. Innych ogarnia „pusty śmiech” na jego widok, bo ma za małe możliwości. Znakomita większość inwestorów bossa.pl używa go na co dzień, często nie wiedząc nawet, że NOL3 to skrót od Notowania Online wersja 3. Nie wiedząc również, że tak wiele za jego pośrednictwem można zdziałać.
Pod jednym z moich wcześniejszych wpisów „Sesja pod mikroskopem” pojawiła się sugestia by statystycznie spojrzeć na lukę na podstawie zmiany procentowej a nie punktowej. Zainspirowało mnie to do napisania nieco dłuższej, mam nadzieje satysfakcjonującej, odpowiedzi.
„Spółka zostanie zakwalifikowana na +Listę Alertów+, gdy ogłoszono upadłość emitenta, wartość kapitalizacji emitenta nie przekracza 5 mln euro, obrót akcjami emitenta charakteryzuje się niskim poziomem płynności lub występuje bardzo wysoka zmienność kursu akcji emitenta”
[…]
„W przypadku zakwalifikowania akcji emitenta na ?Listę Alertów?, zarząd giełdy może podjąć jedną z następujących czynności: oznaczyć w sposób szczególny nazwę akcji emitenta w serwisach informacyjnych giełdy lub CGW, usunąć akcje z portfela indeksów giełdowych i/lub przenieść akcje do notowań w systemie kursu jednolitego?
Lubię historię rynków. Może ściślej – lubię czytać to, co w przeszłości pisano o wydarzeniach rynkowych w prasie, zwłaszcza w momentach ważnych przesileń. Ostatnio przeglądałem artykuły prasowe z przełomu wieku, kiedy na rynku walutowym dynamicznie przeceniano euro, którego wycena spadła z 1.17 USD do 0.85 USD w kilkanaście miesięcy (skojarzenia z obecną sytuacją dolara są w pełni uprawnione).
Obiecałem w jednym z wcześniejszych komentarzy pod wpisami skrobnąć coś o wynikach i wpływie efektu momentum na rodzimej GPW. Słowo się rzekło, czas je dotrzymać.
Żeby nie wyważać po raz kolejny drzwi już raz otwartych, stawiam drogowskaz wskazujący profesjonalnie wykonany tekst w tym temacie, firmowany zresztą przez NBP (jeszcze z tych czasów gdy szefem central-banku był ktoś kto rozumiał co miał zapisane w notatkach na kartce 🙂 ). Autor pracy Adam Szyszka jest przy okazji sprawcą kilku innych naukowych opracowań z dziedziny finansów i rynku kapitałowego, które z przyjemnością przeglądałem wcześniej. Mimo, że pochodzimy z tego samego miasta i uczelni, nie znamy się osobiście więc proszę nie podejrzewać mnie o ukrytą promocję…
Istnieje spora grupa ludzi, która niemal każdorazowo, gdy mówi się „gram na giełdzie” zwraca uwagę w stylu „gra to się na skrzypcach, a na giełdzie się inwestuje”. Jednym z reprezentantów tego podejścia wydaje się być również prezes GPW Ludwik Sobolewski, który przy okazji jednego z debiutów wspomniał: „Na co dzień walczę z mówieniem o „graniu na giełdzie” ” na giełdzie się inwestuje””, a i w jednej z audycji radiowych obsztorcował dziennikarza za to sformułowanie.
Zabawna jest ta walka z żywym językiem. Tak, jakby słowa determinowały to czy jakaś czynność jest ważna, a inna mniej ważna.
Patrząc na tytuł wpisu, część czytelników zapewne pomyśli, że bloger zwariował, skoro powtarza te same słowa. Pragnę szybko zdementować te plotki – są, póki co, mocno przesadzone. Postanowiłem po prostu dodać parę groszy do dyskusji o złocie.
Czego może się nauczyć zwykły inwestor od Don Corleone? Chociaż mało komu dane jest prowadzenie przestępczej działalności na wielomiliardową skalę to jednak każdy z nas w jakimś zakresie znajduje się gdzieś pomiędzy niezależnością a wypełnianiem obowiązków, pomiędzy strachem a chciwością, pomiędzy lojalnością a zdradą.
„Chętnych do przewidywania przyszłości nigdy nie brak, ponieważ nikt nie zadaje sobie trudu sprawdzania wartości tych prognoz.” John Rothchild
Nietrafione analizy i wyceny analityków technicznych to wdzięczny temat na felietony i czołówki gazet. Trochę dlatego, że ludzie uwielbiają pomyłki innych, ale również dlatego, że jest to czasami konsekwencją zachowania samych analityków. Ich przesadnej wiary we własne zdolności. Grzech „eksperckości” i złudzenia wiedzy dotyczy szczególnie analityków fundamentalnych krytykujących założenia analizy technicznej, którzy uważają, że „prawdziwą wartość” ma jedynie czytanie raportów i dłubanie się w liczbach, nie zaś patrzenie na wykresy, na których – ich zdaniem -widać wszystko po fakcie.