Analitykom technicznym pod rozwagę, część 7
Percepcja skuteczności Analizy technicznej, w sensie generowania zysków, jest ściśle powiązana z czasem.
Percepcja skuteczności Analizy technicznej, w sensie generowania zysków, jest ściśle powiązana z czasem.
Na blogach bossy zamieszanie wokół IPO WeWork znalazło już swoje miejsce. Na upadek bańki tzw. jednorożców a więc spółek wycenianych poza rynkiem na więcej niż 1 mld dolarów, spoglądaliśmy z wielu stron. Brakło tylko jednego spojrzenia, sądzę dość uniwersalnego, który kiedyś przywołaliśmy w notce Pochwała rynkowej kontroli. Wówczas na radarze znalazły się spółka Theranos i chińskie krzaki. Dziś czas przenieść temat sprzed kilku miesięcy na szerszy problem, jakim jest dmuchanie spółek na rynku niepublicznym tylko po to, żeby później zrzucić je głodnym inwestorom, którzy nie mają dostępu do prywatnych emisji.
BreakingViews opublikował dziś artykuł o firmie Honey Capital – pionierze chińskiego rynku private equity. Historia firmy świetnie wpisuje w pewien schemat funkcjonujący w segmencie inwestycyjnym. Schemat, który powinien niepokoić inwestorów, jeśli go zauważą w firmach zarządzających funduszami, w które zainwestowali swoje oszczędności.
Pora na rozwiązanie zagadki, która stała się zarzewiem podjęcia tego cyklu, czyli: jak kwalifikować stwierdzenia o „(nie)działaniu AT” wypowiadane przez innych inwestorów czy też szkoleniowców?
Szybki wzrost gospodarczy III RP zawdzięczamy w znacznej części PRL-owi – wynika z książki ekonomisty Marcina Piątkowskiego „Europejski lider wzrostu. Polska droga od ekonomicznych peryferii do gospodarczego sukcesu”.
Od kilku tygodni Tomek Symonowicz rozkłada na czynniki pierwsze analizę techniczną – jej wady, zalety, ograniczenia i możliwości. A ja przyglądając się ciągle żywej (a ostatnio nawet jakoś ponownie ożywionej) dyskusji o użyteczności lub nie AT, doszedłem do wniosku, że całość tych dysput, kłótni, przekonywania nawzajem zwolenników oraz przeciwników, można by sprowadzić do jednej zasadniczej kwestii:
Cyrk „brexit” powoli wyjeżdża z miasta, cyrk „USA-Chiny podpisują umowę” daje jeszcze sporo przedstawień, ale już nie bawi, więc przez chwilę proponuję zająć się czymś poważniejszym.
Nie pamiętam innej książki, o którą posprzeczałbym się z G. Zalewskim bardziej gorąco. Szczerze mówiąc dla dobra znajomości musieliśmy wygasić dyskusję, bo robiło się za ostro. Skin in The Game wyszło w polskim tłumaczeniu pod tytułem „Na własne ryzyko”, co chyba lepiej oddaje akcenty z głównych tez książki niż tytuł angielski, ale jednocześnie gubi stempel, z jakim powinieneś wyjść z lektury, jeśli miałbyś zapamiętać tylko jedną tezę ratującą w przyszłości twoje pieniądze. W istocie Taleb postuluje raczej ratowanie honoru niż pieniędzy.
Zachęcamy czytelników Blogów Bossy do przyjęcia postawy analitycznej, którą można streścić słowami „to zbyt piękne żeby było prawdziwe”.
To, że właściciele funduszy hedge trzymają pieniądze we własnym funduszu, nie zawsze musi dobrą informacją dla inwestorów; zarządzający aktywnymi funduszami są coraz efektywniejsi, ale przez to cała branża coraz mniej zarabia – to tylko niektóre z wniosków z najnowszych badań ekonomicznych dotyczących rynku kapitałowego.