Nie ma dla blogera lepszej inspiracji niż komentarz czytelnika. W poprzednim tygodniu niestrudzony w tropieniu moich aberracji Lesserwisser pozwolił sobie oskarżyć moją skromną osobę o stałe lansowanie tezy, iż „bankowcy i instytucje finansowe są bardziej ofiarami niż sprawcami obecnego załamania finansowego i niepokojów społecznych”. Dalsze zdania mogą się okazać bolesne dla części z Państwa i pewnie jest to jedna z najbardziej niemiłych notek, jaką napisałem na blogach bossy, ale jak miał zalecać Einstein „chcesz opisywać prawdę, to elegancję zostaw krawcowi”.

Wprawdzie nigdy nie lansowałem zarzuconej tezy, bo nie pokrywa się z moim oglądem rzeczywistości społeczno-ekonomicznej, którą uznaję za proces a nie zamknięty układ z identyfikowalnymi i następującym po sobie przyczynami i skutkami. W istocie jestem pełen podziwu dla odwagi ludzi, którzy w kryzysie 2008 roku potrafią wskazać palec, który przewrócił pierwszą kostkę domina. Znacznie ciekawsze od skazanego na niepowodzenie poszukiwanie palca jest dla mnie spojrzenie z góry na to, jak przez lata trwał proces budowania całej tej konstrukcji, w której 2 dodać 2 coraz rzadziej dawało 4. Nic też nie nie poradzę na to, że w skomplikowanej rzeczywistości nie potrafię zgodzić się na to, żeby winę za efekt procesu składającego się z masy przyczyn i skutków zrzucano na jedno z ogniw pędzącego przez lata zaprzęgu.

Dlatego pozwolę sobie na tezę – i tej będę już bronił – że jednym z efektów zawalenia się tej całej konstrukcji w roku 2008 jest solidarność pomiędzy dłużnikami, którzy występują przeciwko wierzycielom. Jeśli przyjrzeć się wypowiedziom polityków, to jak mantra powraca tam coś, co nazywam mitem niewinnego społeczeństwa. W walce ideologicznej z sektorem finansowym bardzo łatwo sięga się po pejoratywne skojarzenia o zabijającej chciwości, milionach premii, tłustych kotach i jachtach kupowanych na potęgę, za które – jakżeby inaczej – płaci amerykański czy brytyjski Kowalski. Problem w tym, że w tym tańcu na lewarze znaczący udział mieli sami konsumenci, których wiedzę i świadomość ekonomiczną najlepiej opisuje słowo analfabetyzm.

Ktoś powie, że to łatka, którą każdego można obrzucić, ale spójrzmy na kilka wyników badań*. Według fundacji FINRA w 2009 roku 36 procent respondentów nie wiedziała, jak oprocentowany jest kredyt na karcie, której najczęściej używają. Od 1989 roku do 2004 odsetek osób, które płaciły kary za przekroczenie terminu spłaty karty kredytowej wzrósł z 4,8 procent do 8 procent. W 2006 roku wedle amerykańskich statystyk w obrocie w USA było 1,5 miliarda kart kredytowych, które ułożone jedna na drugiej zbudowałyby stos o wielkości 13 Mount Everestów. Przy tej masie wielkość długu na karcie kredytowej była na szczycie tematów okrytych społecznym tabu – zwyczajnie o tym się nie mówiło. Nie trzeba specjalnej wyobraźni, by na bazie tych kilku zdań zbudować sobie obraz konsumentów, którzy oszczędnie gospodarowali swoimi zasobami a dokładniej możliwościami i to na długo przed kryzysem, który miała wywołać chciwość bankierów. Czyżby konsumenci nie byli w swojej masie chciwi? Tylko który polityk powie wyborcy – jesteś za biedny?

W istocie uważam, że kryzys 2008 roku nie był punktem zapalnym w gospodarce światowej, ale efektem rozpasania, jakie towarzyszyło wielu konsumentom zachodniego świata. Nawet Polacy mieli okazję załapać się na ostatnią falę tego popuszczenia pasa, masowo rzucając się na kredyty na mieszkania w obcych walutach przy okazji oszczędnie gospodarując prawdą na temat własnej zdolności kredytowej. To samo dotyczyło państw, które do spółki ze społeczeństwami pląsały na imprezce golasów. Kryzys zapalił w tej dyskotece światło i konsumenci oraz rządy zostali przyłapani z opuszczonymi spodniami. Nagle kredyty okazały się za duże, obligacje niespłacalne a banki za słabe, żeby udźwignąć górę weksli bez pokrycia. Czy można się dziwić, że przyłapani na bunga bunga chcą znaleźć winnego ich wstydu? Koniecznie trzeba zidentyfikować ten palec, który zapalił światło!

W takim otoczeniu dość łatwo było zbudować figurę w postaci wrednych banków i tłustych bankierów. Właśnie dlatego politycy do spółki z mało rozumiejącymi z mechanizmów ekonomicznych dziennikarzami chętnie sięgnęli i sięgają do znanych od wieków metod kreowania wroga. Jeśli weźmiecie Państwo do ręki najpopularniejszy polski dziennik, to traficie tam na określenia w stylu „obrzydliwie bogaty”, które niczym nie różnią od znanych wam z historii opisów „obrzydliwie brudny”. Na poziomie mechanizmu kreowania wrogów to znany od wieków opis Żydów, Saracenów czy Murzynów. Na zasadzie autocenzury a nie realnych przekonań autorów antysemityzm, uprzedzenia rasowe czy inne tego typu zabiegi powoli znikają z obiegu prasowego i politycznego, ale – jak ładnie pokazał to Umberto Eco w eseju „Wymyślanie wrogów” – bez wroga trudno żyć. Dziś rolę wroga publicznego spełniają banksterzy, których trudno kochać, gdy ma się kilka kredytów.

* polecam lekturę strony Credit Card Statistics, która nie zawsze odwołuje się do najnowszych badań, ale właśnie dezaktualizacja pewnych danych daje obraz tego, że świat przed upadkiem Lehman Brothers nie był tak sielski, jak chcą tego zwolennicy zrzucenia winny na banki.

137 Komentarzy

  1. pit65

    @astanczak

    Panie Adamie – dla równowagi metoda Scotland Yardu.Motyw bo dowodów nie ma.

    1. W skrajnym przypadku niewypłacalności kto ryzykuje bardziej bank / w systemie rezerwy cząskowej/ czy biorca kredytu ?
    Do kogo wędruje baza / dobra materialne kupione za kredyt/ jeśli pochodna /kredyt/ wygasa out of the money 😉
    Jak mawiała moja babcia wśród „gołod…ców” liczyc się będzie ten który posiada listek figowy w następnym cyklu ekonomicznego rozdania 🙂
    Feniks z popiołów.

    2. Karty kredytowe powiększają mnożnik kreacji w systemie rezerwy częściowej , wypierają kosztowna gotówkę która wyłączona jest z mechanizmu kreacji.
    Kto czerpie z tego korzyści przy zmniejszonych kosztach gotówkowych pyta Dr. Watson ?

  2. Adam_S

    Bardzo dobry tekst, ukazuje inna strone prawdy, ta nie chciana. W koncu to ludzie biora mase kredytow a potem placza ze musza splacac. to druga wielka sila, po dluzniku Panstwu.
    Jednak istnieje roznica miedzy zadluzeniem mas szaraczkow a Panstwa. Panstwo jest (powinno) byc wyedukowane i wiedziec na ile moge sie zdluzyc a na ile nie, jak sterowac dlugiem aby nie utracic plynnosci i wpasc w spirale zadluzenia.

    Masa szaraczkow natomiast wie o finansach tyle to kot naplakal. W szkole tego nie ucza, mama/tata nic nie powie bo za maly, a i sami sie do konca nie znaja. I z takiego dziecka szaraczka rosnie duzy szraczek ktory o finansach wie tyle co w TVNie powiedza badz w onecie napisza. i idzie taki do banku skuszony super oferta z reklamy, badz bierze kredyt przy zakupie super potrzebnego wielkiego TV. nie wspominajac o „niskiej” racie kredytu hipotecznego za swoje ciasne ale wlasne (i drogie) mieszkanko.

    Ta cala masa nie jest temu winna. winne jest Panstwo. zarowno za swoje jak i za ich dlugi. Powinno szkolic swoich mieszkancow na ludzi zaradnych i oswieconych w kwestii finansowania. Nie tylko potrafiacych isc do pracy ale rowniez planowac swoja finansowa przyszlosc.

    Wiekszosc z nas (przynajmniej czytelnikow tych blogow) to ludzie czesciowo oswieceni, znajacy sie przynajmniej przecietnie na finansach. Mam do was test…
    przypomnijcie sobie znajomych z klasy w podstawowce. Ile tych osob rozwinelo swoje umiejetnosci w dziedzinie finansow? na pewno mniej niz 20%. reszta, 80% nie ma o tym pojecia i oni sa glownie strzyzeni.

    Niestety miedzy Panstwem a Bankiem istenieje (nie)widzialna nic powiazania i Panstwo nie ma interesu szkolic swoich obywateli, a woli tresowac szaraczki.

    Wynik tego jest taki jak widac.

    Juz w wczesniejszym wpisie Adam opisalem cel kryzysu i dalej go podtrzymuje. w ciagu tych kilku dni pojawilo sie kilka informacji o ujednolicenu systemow podatkowych UE. bedzie jedno wielkie panstwo po calym tym zamieszaniu i tyle.

  3. astanczak (Post autora)

    @pit65

    >lekcja o listku figowym

    Oby każdy miał taką babcię!

  4. blackswan

    ueee, po takim wstepie to spodziewalem sie naprawde nieprzyjemnego tekstu, a tu taki kurtuazyjny wpis ;D

    @pit65

    „1. W skrajnym przypadku niewypłacalności kto ryzykuje bardziej bank / w systemie rezerwy cząskowej/ czy biorca kredytu ?
    Do kogo wędruje baza / dobra materialne kupione za kredyt/ jeśli pochodna /kredyt/ wygasa out of the money”

    to zalezy, w obecnym systemie milosciwie panujacych nam politykierow zdecydowanie bardziej ryzykuje biorca kredytu. w normalnym swiecie, abstrahujac od tego czy mamy do czynienia z systemem rezerwy czastkowej czy tez nie, ryzyko to jest rozlozone. Jesli ceny nieruchomosci zaczynaja spadac, to bank nie mogac liczyc na darmowy pieniadz od banku centralnego czy innego tworu kontrolujacego podaz pieniadza, musi miec odpowiednio dobrany bufor bezpieczenstwa i rezerwy gwarantujace mu plynnosc. Warto, zeby w tym momencie banki wycenialy wszystkie swoje aktywa na zasadzie ‚mark to market’ a nie ‚mark to fantasy’ – wowczas lepiej beda w stanie monitorowac swoje ryzyka i sprawniej je mitygowac. Jesli dany bank byl na tyle glupio zarzadzany (patrz: wiekszosc obecnie istniejacych), ze takiego bufora nie posiada, to naturalnie powinien isc na dno. Jak wiemy, nic takiego sie nie dzieje. Przypadek Dexii np, ktory wkrotce moze doprowadzic do oficjalnego downgradu zabojadow nie jest zadnym wyjatkiem. Kwiatkie takie jak ten i Erste, ktore ostatnio ujawnilo ze jednak ma sporo CDSow, o ktorych nikt nie mial bladego pojecia, beda stopniowo coraz bardziej widoczne i moim zdaniem jestesmy juz troche za daleko, zeby mozna bylo to po prostu dodrukiem ratowac. Strach pomyslec co bedzie, jesli spolki matki bankow w Polsce postanowia sie ewakuowac z kapitalem do swoich wlasnych krajow, bo nie beda chcialy wykorzystywac ‚dobrego’ pieniadza na ratowanie zlego. W tym kontekscie, to zarowno bank jak i kredytobiorca ryzykuja bardzo duzo udzielajac kredytow finansowym analfabetom.

    „Karty kredytowe powiększają mnożnik kreacji w systemie rezerwy częściowej , wypierają kosztowna gotówkę która wyłączona jest z mechanizmu kreacji.”

    znowu – to wszystko jest zalezne od jakosci zabezpieczenia. Jesli jest beznadziejna, tudziez w ogole jej nie ma, to istotnie jest to kolos na glinianych nogach.

  5. investboj

    Ja z przykrością przyznaję się, że też nie wiem jakie oprocentowanie mam na karcie kredytowej. A to dlatego, że mnie to nie interesuje gdyż spłacam ją na koniec okresu w calości, automatycznie. Nie zapłaciłem nigdy żadnych odsetek ani kar.

    Wiem natomiast że cashabck to 1.25% i to jest to co mnie interesuje. Dla mnie KK to nie wechikuł do zadłużania się ale do oszczędzania.

  6. Arnold Buzdygan

    Investboy – cashback to nie mechanizm oszczędzania, lecz ordynarny sposób dojenia sprzedawców. Dostępny tylko dlatego, że w Polsce występuje kuriozalna sytuacja dotycząca kosztów transakcji kartą wynoszących 1.7-3% podczas gdy w reszcie świata – nawet na Ukrainie – jest to 0.3%

    Adam Stańczak – całkowicie nie masz racji. W systemie, w którym pieniądze otrzymują i kreują BANKI – a nie wytwórcy dóbr! – WSZYSCY muszą być zadłużeni (bo skąd by mieli pieniądze). Dodatkowo jeśli w takim systemie banki biorą ODSETKI, PROWIZJE i mają przez to NADWYŻKI przychodów nad kosztami to znaczy, że żądają od reszty społeczeństwa pieniędzy, których NIE MA JESZCZE na rynku! A co jeszcze gorsze – jedynym sposobem by one się pojawiły jest… zadłużenie się kogoś w banku. Oznacza to nakręcającą się spiralę nigdy zadłużenia nie dającego się nigdy spłacić.

    Dlatego plucie na banki jest w pełni uzasadnione a jedynym sposobem uratowania takiej sytuacji jest zmiana w podejściu do „zysków” banków (co najmniej zakazania ich), a najlepiej w ogóle zmiana systemu kreacji pieniądza. Ale to ostatnie nierealne – wiadomo przecież, że nikt takiej władzy nie odda.

  7. astanczak (Post autora)

    @ Arnold Buzdygan

    Proponujesz rewolucję. Masz do tego prawo, ale ja stawiam diagnozę odnośnie przeszłości i obecnego opisu medialnego pewnego stanu rzeczy. Zgadzam się, że banki są częścią problemu, ale tylko jedną z części. One funkcjonują w ramach pewnego porządku, w którym i politycy i klienci banków są częścią układanki. Dowolny wykres wielkości zadłużenia społeczeństwa amerykańskiego do roku 2008 pokazuje, jak to rosło. Możemy oczywiście dawać wiarę, że większość szła na pierwsze potrzeby, jak hipoteka, jedzenie i ubranie, ale przecież wszyscy wiemy, że to również szło na konsumpcję ponad stan.

  8. lesserwisser

    Achy, ochy i fochy – czyli co ma piernik do wiatraka.

    „niestrudzony w tropieniu moich aberracji Lesserwisser pozwolił sobie oskarżyć moją skromną osobę o stałe lansowanie tezy, iż „bankowcy i instytucje finansowe są bardziej ofiarami niż sprawcami obecnego załamania finansowego i niepokojów społecznych”.

    Faktycznie, przyznaję się do tropicielstwa odchylenia „prawicowo-nacjonalistycznego” i aberracji bankiersko-finansowej. Przyznaję się bez bicia i obiecuję solennie, że ustanę w tropieniu wszelkich oczywistych patologii w tej dziedzinie.

    Z tym lansowaniem to różnie bywa. Przypomina mi się stary dowcip ( chyba Mrożka) o dziewczynie, której pewien filmowiec obiecał, że ją wylansuje. No i co pyta matka, czy dotrzymał słowa? Tak mamusiu, mówi córka, najpierw kazał mi się rozebrać i mnie pokamerował przez pięć minut a potem lasnował mnie przez godzinę.

    Adamowi S. może subiektywnie wydawać się, że takiej tezy otwarcie nie lansował, natomiast w obiektywniejszym odbiorze czytelników sprawa może wyglądać zupełnie inaczej. Dowodem może być choćby zgodna reakcja komentatorów na wpis autora w wątku „Rynek wygrał z polityką” , gdzie pozwolili sobie zgodnie wyrazić, odmienne od niego zdanie, delikatnie mówiąc.

    Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania, zarówno zgodnego z mainstream jak i zupełnie nieortodoksyjnego a nawet zupełnie błędnego. Nikt bowiem nie a patentu na nieomylność. My również i jeśli się nie zgadzamy, to nie są to oczywiście uwarunkowania ad personam tylko bardziej fundamentalne rozbieżności natury światopoglądowej, czasem ideologicznej lub optyczne czyli wynikającej z punktu siedzenia.

    Różnice zdań ma wszakże również pozytywne strony jako że pozwala poznać argumenty adwersarzy, przemyśleć swoje stanowisko i ewentualnie nawrócić się na „właściwy” kurs myślenia, nawet bez oficjalnej ekspiacji.

    Jednak argumenty za „swoim” powinny być mocne, rzeczowe i przekonywujące. Natomiast te z niniejszego wpisu, oparte o karty kredytowe, moim zdaniem absolutnie takimi nie są. Dlatego też pozwoliłem sobie zapytać w nagłówku „A co ma piernik do wiatraka?”.

    Wprawdzie przyznaję, że wprawdzie trochę ma, ale moim zdaniem, nie na tyle by autor zużywał na nich swoje pióro, w obronie bankierki i piętnowanie „innych sprawców” tego nieszczęścia.

    Lud od dawna miał wyrobione zdanie o bankierach, czemu dawał swój wyraz w różnych powiedzeniach, i to w czasach gdy mieliśmy jeszcze do czynienia z tradycyjnym tzw prudent banking, czyli rzetelną, konserwatywna bankietrką, opartą na w miarę godziwym zysku i penej dbałości o interes klienta i bezpieczeństwo jego pieniędzy.

    Przytoczę tu dwa takie znane powiedzenia, które zasadniczo mówią wszystko, rekapitulując w celnej całą istotę bankowości.

    Bankier to człowiek, który pożycza parasol, gdy świeci słońce i natychmiast żąda jego zwrotu, gdy zacznie padać deszcz. – Mark Twain

    Bank to instytucja, która pożycza ci pieniądze, jeśli zdołasz udowodnić, że ich nie potrzebujesz. – Bob Hope.

    W dzisiejszych czasach należało by powiedzieć, że Bank to taka instytucja, która gdy straci twoje i swoje pieniądze przychodzi do państwa z żądaniem o ratunek. – Lesserwisser.

    „W istocie uważam, że kryzys 2008 roku nie był punktem zapalnym w gospodarce światowej, ale efektem rozpasania, jakie towarzyszyło wielu konsumentom zachodniego świata. ”

    Jejku, a ja głuptasek myślałem, że powodem było niefrasobliwe udzielanie kredytów hipotecznych, świadomie i celowo wciskanych przez banki podmiotom prywatnym absolutnie nie kwalifikujących się do tego.

    Myślałem również, że przyczyniła się do tego rozpasana spekulacja na wirtualnych derwyatywach, wielkość której 75 razy przekraczała wartość całej światowej produkcji realnej.

    Teraz na szczęście już wie, że winni są karciarze i ich hazardowa postawa. 🙁

    W takim otoczeniu nietrudno zbudować figurę w postaci bezmyślnych i pazernych konsumentów, którzy swoją nieodpowiedzialnym postępowaniem doprowadzili do światowego krachy gospodarczego.

    Ja też przyznam się, że nie wiem jak oprocentowane jest kredyt na naszych kartach, bo z niego nie korzystamy, szczęśliwie zawsze staramy się być wypłacalni i nie wpadać w debety.

    Ba ja staram się jak najrzadziej używać karty kredytowej i nawet płatniczej, z uwagi na skandaliczne zdzierstwo prowizyjne, o którym wspomniał Arnold Buzdygan. Z reguły staram się wynegocjować opust 1% minimum za płatność gotówką, a dopiero jak ktoś się nie godzi to mu baranowi, po złości, płacę kartą.

    PS

    Jeśli by tytuł wątku brzmiał – „Solidarność dymanych”, to bym się wcale nie obraził.

  9. astanczak (Post autora)

    @ Lesserwisser

    > prawicowo-nacjonalistycznego

    Jeśli to o mnie, to chyba już zaczynam rozumieć nieporozumienie – Wasza Wysokość dyskutuje z wyobrażeniem a nie ze mną.

    > Lud od dawna miał wyrobione zdanie o bankierach

    Lud i królowie od zawsze wiedzieli, że jak nie można spłacić długu to zawsze można zabić wierzyciela albo wymusić na nim coś, co dzisiaj nazywa się „dobrowolną redukcją zadłużenia”. Wyjątkowo w tym byli zgodni przez wieki i nic się nie zmieniło, chociaż prawa na świecie jakby więcej a banki niby coraz większe.

    > Myślałem również,

    Myślałeś również, czy myślałeś, że również. Jeśli pierwsze, to masz prawo, jeśli drugie to zaczynamy mówić to samo.

    > którzy swoją nieodpowiedzialnym postępowaniem

    No właśnie – ja piszę, że również to miało wpływ a nie, że wyłącznie.

  10. blackswan

    dobra, czas najwyzszy na spam i to od razu z grubej rury

    ponizej link do jednego z moich ulubionych blogow, przyznam, ze bedac skrzywiona jednostka lubie poczytac sobie jak Mista Smith wylewa pomyje na rozne jednostki, bluzga wszystkich na prawo i lewo, mowiac przy tym rzeczy, ktore osobiscie wydaja mi sie byc oczywiste – ostrzegam, ze w trakcie czytania nie nalezy niczego jesc, dlatego ze:

    a) mozna sie zakrztusic ze smiechu
    b) mozna zwymiotowac z obrzydzenia

    w zaleznosci od osobistej wrazliwosci na slowo pisane

    tak czy siak, przyjemnej lektury:

    http://fucklloydblankfein.blogspot.com/

    ps. @astanczak – tak pisane sa ‚niemile notki’, uczmy sie od najlepszych 😉

  11. astanczak (Post autora)

    @ Lesserwisser

    Jeszcze coś znalazłem – mam nawet w głowie notkę, bo to wraca – ale proszę z pokłonem wyjaśnij mi końcówkę tego zdania poniżej z akcentem na „różne punkty siedzenia”. Zgadzam się ze wszystkim wcześniej (różne doświadczenia osobiste, poglądy, ideologie itd., chociaż ideologiami, które są mi bliskie byłbyś bardzo zaskoczony) ale to obsadzenie mnie w konflikcie ze względu na inny punkt siedzenia zawsze mnie intrygowało w wielu komentarzach.

    > jeśli się nie zgadzamy, to nie są to oczywiście uwarunkowania ad personam tylko bardziej fundamentalne rozbieżności natury światopoglądowej, czasem ideologicznej lub optyczne czyli wynikającej z punktu siedzenia.

  12. lesserwisser

    @ astanczak

    „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”, podobnie jak „podżegacze zimnowojenni”, „sługusy imperializmu” czy „płatne pachołki Rosji”, to tylko taka „zgrabna” figura retoryczna z lat minionych, mająca tu wskazująca na pewną skłonności do dogmatyzmu. I nic więcej.

  13. blackswan

    oh, przeciez to jest bezposrednie nawiazanie do tego, ze jest Pan pracownikiem banku, stad nie moze Pan byc obiektywny w swoich osadach…ja tego typu myslenie moge skwitowac tylko lolnieciem tego, ale to i tak nic nie wskora…

    ja na przyklad rowniez pracuje w banku, mimo to jednak (a moze wlasnie dlatego) system uwazam za lekko j*******, ale i tak w pierwszej kolejnosci jak dla mie do odstrzalu sa wszystkie lewaki i banda komuchow rzadzacych UE 😀

  14. astanczak (Post autora)

    @ Lesserwisser

    > skłonności do dogmatyzmu

    dzięki za wyjaśnienie

    @ Blackswan

    > oh, przeciez to jest bezposrednie nawiazanie do tego, ze jest Pan pracownikiem banku, stad nie moze Pan byc obiektywny w swoich osadach

    tak czułem i… już kolejna notka nabiera treści

  15. lesserwisser

    @ astańczak

    „ale proszę z pokłonem wyjaśnij mi końcówkę tego zdania poniżej z akcentem na „różne punkty siedzenia”.

    Proszę bardzo, to jest oczywiście nawiązanie do powiedzenia „punkt widzenia określa punkt siedzenia”> Czyli, że w sposób oczywisty miejsce zatrudnienia, przynależność organizacyjna, pochodzenie społeczne i rasowe mają wpływ na synonimy: punkt widzenia, perspektywę, percepcję, stosunek do, światopogląd, zespół przekonań, indywidualny paradygmat, czyli sposób postrzegania rzeczywistości w danej dziedzinie czy kwestii.

    Przekłada się to na skłonność do pewnego skrzywienia poglądów, subiektywizmu a nawet braku obiektywizmu, utrudnienie neutralności oceny, oraz dogmatyzmu.

    Dlatego też, świadomie użyłem określenia „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”, gdyż wiążą się z nim również pewne konotacje znaczeniowe. Prawicowy – bardziej skoncentrowany na sobie (bardziej niż lewicowy) , nacjonalistyczny – praca, jak to się mówi, jest naszym drugim domem, druga mini ojczyzną, więc istotnie wpływa na nasze poglądy i stosunek do spraw z nią związany.

    Jest to zresztą zjawisko w pełni zrozumiałe, wręcz naturalne i wcale nie naganne, jednak analizując wypowiedzi danych osób w konkretnych sprawach, zawsze musimy o tym pamiętać i brać odpowiednią poprawkę.

    Tak jak mieliśmy kiedyś solidarność klasową tak też mamy obecnie solidarność branżową czy też solidarność klubową w wykonaniu kibiców czy tak zwany lokalny patriotyzm.

    Ponieważ zaś pan Adam Stańczak zatrudniony jest w instytucji bankowo-finansowej więc siłą rzeczy raczej trudno mu się uneutralnić i być w pełni obiektywnym w pewnych kwestiach, nawet jakby się starał. Tym bardziej że zbytnio się nie stara, moim zdaniem oczywiście.

    Ta aberracja może mieć formę akceptowalną, jak w przypadku rzeczonego A.S. ale może też przybierać formy patologiczne gdyby arogancko zaczął twierdzić, że wręcz robi robotę Boga.

    Jak mawiają brydżyści, ten co siedzi na winklu (czyli kibicuje czy komentuje) zazwyczaj widzi lepiej i więcej i jako niezależny i niezaangażowany obserwator jest bardziej obiektywny od uczestników gry – czyli graczy, coachów i trenerów.

    Samo życie, panie kolego, samo zycie!

  16. astanczak (Post autora)

    @ Lesserwisser

    Jeszcze raz dzięki, chyba nie zdajesz sobie do końca sprawy, jak bardzo takimi tekstami pomagasz idei, jaka stała za pojawieniem się blogów bossy. Mamy okazję wyjaśnić kilka spraw publicznie.

    W sumie większość tych uwag odnosi się do uniwersalnej figury siedzącej po przeciwnej stronie stołu, więc łatwo będzie mi wyjaśnić bez personalnych przykładów.

  17. lesserwisser

    Mnie też cieszy, że pomagam a nie przeszkadzam.

    Primum non(nil) nocere! – Ta stara maksyma – Po pierwsze nie szkodzić- jako zasada etyczna powinna przecież obowiązywąć nie tylko w medycynie.

  18. astanczak (Post autora)

    @ Lesserwisser

    >nie przeszkadzam

    jest gorzej – blogi bossy mają dług… wdzięczności 😉

  19. lesserwisser

    A ja proponuje zając się najpierw ciekawszym, pilniejszym i chyba ważniejszym problemem. Bo coś za dużo się dzieje i to raczej niedobrze.

    „he Irish government has suddenly complicated the picture by requesting debt relief from as a reward for upholding the integrity of the EU financial system after the Lehman crisis, though there is no explicit linkage between the two issues.

    „We carried an undue burden for protecting the European banking system from contagion,” said finance minister Michael Noonan.” !!!

    http://www.telegraph.co.uk/finance/financialcrisis/8911146/Ireland-demands-debt-relief-warns-on-EU-treaties.html

    No i znów podaję pomocną dłoń! Co za altruista ze mnie. Już taki jestem ciepły drań. 🙂

  20. Lucek

    Banki są w porzo!
    Wracam ja sobie po dwóch tygodniach i znajduję list z banku, który mnie wychwala, jaki to ja jestem ważny dla nich klient. W nagrodę oferują mi na super warunkach zwiększenie limitu kredytowego. Moge nie wychodzić z domu tylko wszystko załatwić przez internet lub telefon. Gdy sie pospieszę, dostanę zupełnie gratis jakiś gadżet:)
    Nawet gdy skończy mi sie ważność karty kredytowej i chciałbym zapomnieć, że ją kiedyś miałem, bank mi o tym przypomni i wyposaży w następną. Myślą pewnie ci bankierzy, że głupie 30pln to dla mnie tak, jak dla hrabiego Potockiego zdechła kura:)
    Ciekawi mnie, ile tych 13 Mount Everestów zostało zbudowanych z niechcianych kart kredytowych? Dlaczego wygasająca umowa kredytowa zostaje automatycznie przedłużana?
    Czy pracownicy banków składają ślubowanie przed swoimi przełożonymi, że raz zdobytego klienta nie opuszczą aż do śmierci (jego)?

  21. lesserwisser

    Z dziedziny – frontem do klienta.

    Dwoje moich znajomych, mających konta w różnych bankach, opowiadało jak niezbyt zadowoleni z ich usług, wymówili bankom umowę, która miała wygasnąć za trzy miesiące. Ku ich zaskoczeniu i wściekłości okazało się, że bank od razu zablokował/anulował im karty kredytowe, choć mieli pokrycie na rachunku i jeszcze trzy miesiące do końca umowy.

    A teraz najzabawniejsze, za niedługo oboje otrzymali ze „swoich” banków pismo podobne jak Lucek, oferujące im dogodna i korzystną dalszą współpracę.

    No i zgadnijcie co oni zrobili?

  22. blackswan

    nie ma co sie dziwic Irlandczykom – zobaczyli, ze skoro Grekom udalo sie odpisac czesc zadluzenia w nagrode za brak dyscypliny budzetowej, to i oni moga sobie sprobowac to wynegocjowac. Standard. Kolejny przyklad na to, ze nie ma opcji wspolnej waluty…

  23. lesserwisser

    @ blackswan

    Irlandia to betka. Przed chwilą w tv pokazywali spot z posiedzenia parlamentu Niemiec, który podobno powiedział stanowcze nie dla euroobligacji.

    Się będzie działo, bo papierowa jedność rozchodzi się w szwach.

    O k…urczaki!!!

  24. blackswan

    oj, ale to akurat nie powinno byc zadna niespodzianka, ze Szwabia opiera sie idei eurobondow; nawet Sarkozy z tego co pamietam wypowiadal sie w stylu: „kiedys, owszem, ale na pewno nie teraz”,

  25. pawel-l

    Co do przyczyn kryzysu to ja lubię teorię Prechtera, że mieliśmy do czynienia z falą optymizmu w całym społeczeństwie, która powodowała patrzenie na świat przez różowe okulary.
    Efektem było to, że politycy trwonili fundusze, regulatorzy łagodzili wymagania, bankowcy rozdawali kredyty, a konsumenci żyli ponad stan.
    Wszyscy ponoszą winę i nie ma co zwalać winy na jedną grupę.
    Pomijając grzech pierworodny w postaci rezerwy cząstkowej to mimo wszystko najwiekszą winą obarczyłbym polityków.
    Teraz nastroje się pogarszają więc politycy zaczynają oszczędzać, regulatorzy zwiększać wymagania, bankowcy bardziej prześwietlają klientów, a konsumenci oddają karty kredytowe.
    Te negatywne nastroje mają także odzwierciedlenie w demonstracjach, zamieszkach, strajkach, zabójstwach (Mirosław C., Bjorvik) , w zwiększaniu kontroli nad społeczeństwem itp.

  26. astanczak (Post autora)

    > Wszyscy ponoszą winę i nie ma co zwalać winy na jedną grupę.

    Nie można podać lepszej diagnozy tylko jakoś w gazetach i wśród polityków nie widzę słów „OK, mieliśmy karnawał teraz czas na post”.

    Tylko słyszę obywatele mają prawo, obywatele nie będą płacili, obywatele mają prawo być oburzeni. Winni są banksterzy, bo reszta tylko chciała żyć normalnie. Nie słyszę polityka czy dziennikarza, który powie: „Jesteście analfabetami ekonomicznymi. Nie umiecie policzyć do czterech, to nie bierzcie kredytów. Siadacie do stołu z wielkimi instytucjami, które wydają miliony na reklamę, żeby wcisnąć wam nowe kajdanki za wasze własne pieniądze. Mają wiedzę, władzę i środki, żeby zawsze z wami wygrać. Nie zgadzajcie się na to, żeby wygrywali wybory ci, którzy nakładają na was kary za oszczędzanie. Wybierajcie takich, którzy promują oszczędzanie”.

    Pełno jest natomiast takich, którzy obiecują wakacje na plażach Egiptu, kary za próbę ochrony pieniędzy przed inflacją na lokatach antypodatkowych i szczęście dla wszystkich.

    Dla jasności, nigdy nie byłem w Egipcie na plaży i poza plażą również (to tak, żeby nie spotkać się zarzutem, że sam śmigam a innym odmawiam).

    Przy okazji Bernanke na ostatniej konferencji po posiedzeniu FOMC podkreślał problem financial literacy w społeczeństwie. Jak NBP kiedyś coś takiego robił (przestałem śledzić) to pojawiały się zarzuty, że „uprawia liberalną propagandę”.

  27. GZalewski

    a propos „wspolnoty”, powtorze to co mi sie przypomnialo w Kolobrzegu, bo akurat siedzialem obok WOjtka Bialka, który (nie pamietal tego), ale kilka lat temu powiedzial zgrabne zdanie, ze „Niemcy w gorach Schwarzwaldu trzymaja wzorzec marki”. Pozwoliłem sobie dodać, że pewnie nie tylko marki, ale też i drachmy:

    http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/wydarzenia/tui-zabezpiecza-sie-przed-powrotem-drachmy,21337,1

  28. lesserwisser

    „Pełno jest natomiast takich, którzy obiecują wakacje na plażach Egiptu, …. i szczęście dla wszystkich.”

    Pamiętam jak dziś te łże reklamy funduszy emerytalnych – wakacje pod palmami, nie musisz udawać życia na emeryturze, Bogdan mówi Bankowy.
    Oszukaństwo pod egidą i patronatem państwa.

    Jak mówiłem, że to lipa to słyszałem od wielu znajomych, nie kracz przecież Państwo nie pozwoli nas oszukać, no to ja im mówiłem zobaczycie, że Państwo-instytucje państwowe nie będzie widziało i reagowało jak państwo będziecie przez OFE dymane.

    No i wyszło na moje. Pamiętam jak Lewicka szła w zaparte w dyskusji internetowej, gdzie ludzie udowadniali jej że ewidentnie mija się z prawdą, że tak się subtelnie wyrażę.

    Belkowe miało być przejściowe ale jak każda prowizorka u nas ma tendencję do trwania wiecznie, a teraz jeszcze przykręcają śrubę.

    PełO obiecywało, że nie będzie podwyżki podatków, że ukróci biurokracje i korupcję, a jak jest wiadomo – jest odwrotnie. I no i co z tego?

    Jeśli mówimy o finacial literacy to ja się pyta gdzie byli UOKiK, Rzeczni Praw Konsumentów, KNF nadzór bankowy gdy pojawiły się reklamy Zysk bez ryzyka! Czy tam są sami niepisaty i niecytaty w dziedzinie finansów. Jak można było dopuścić do tego by tak otwarcie ludzi wprowadzać w błąd?

    Jak UOKiK zakwestionował City Bankowi kilkanaście warunków w umowach z klientami, ewidentnie niezgodnych z prawem (oczywiście na niekorzyść klientów) to rzecznik banku, indagowany przez media, stwierdził, że przyjrzą się sprawienie i zobaczą co mogą z tym zrobić. A przecież tabun prawników nad tymi zapisami pracował w celu ogrania klientów. Jeśli by nie byli wcześniej ustawieni to po takiej wpadce powinni być na zbity pysk wyrzuceni.

    Przykłady można mnożyć. Niby całe ustawodawstwo ma, z założenia, chronić interes klienta, ale drętwe prawo sobie a życie sobie. Nawet bardzo zdeterminowany klient dochodzący w sądzie swoich słusznych roszczeń może popaść w depresję przy tak przeciągającej się procedurze sądowej.

    Ostatni przykład. Parę dni temu w TVN nadano program o pracownicy PKO SA w Piasecznie bodajże, która oszukała klientów na grube miliony, przelewając je na swoje konto. Sprawa wyszło na jaw ponad rok temu ale Bank wcale nie kwapi się do zwrotu pieniędzy poszkodowanym klientom, mimo że mają nawet wyrok sądowy na swoja korzyść, a sprawa jest ewidentna. Rzecznik Banku indagowany w tej sprawie przez reportera, unikał odpowiedzi na proste pytanie -Kiedy wreszcie klienci dostana zwrot swoich pieniędzy, wił się jak piskorz, obrażał a w końcu uciekł, nie udzielając odpowiedzi.

    Sprawa ciągnie sie dobrze pond rok, a przecież powinna być załatwiono w tydzień, no najwyżej miesiąc, bo przecież formalnie rzecz biorąc klienci zawarli umowę z Bankiem a nie jego oszukańczą pracownicą. ,

    No i co ci biedni klienci mogą zrobić więcej, chyba tylko złożyć wniosek o upadłość PKO SA, bo ten jest niewypłacalny.

    Ja twierdzę, że klient jest najmniej winny, jest poszkodowany i praktycznie bezbronny, bo za instytucjami finansowymi stoją – koneksje, wielka kasa, tabuny prawników, a klient jest praktycznie zdany tylko na siebie.

    A przecież klient podchodzi do banku z zaufaniem, w dobrej wierze przyjmując to co mu tam mówią bo mu (mnie też) wmawiano, że banki są instytucjami zaufania publicznego. A to jest picu picu przy księżycu.

    A ja się pytam gdzie są instytucje państwowe powołane do przestrzegania i egzekwowania prawa i sprawiedliwości. No gdzie?

    Może ktoś powiedzieć, że są to jednostkowe przykłady, na to ja ktosiowi odpowiem, iż takich przykładów znam więcej a ludzie na blogu również znają.

    I niewiele jeśli nie nic w tej materii zmienia się na lepsze, a czasem nawet idzie ku gorszemu, bo instytucje obecnie w pogoni za zyskiem, promują obecnie podejście – wydymać na maksa naiwnego klienta (vide niedawny skandal z DB w Niemczech, pracownicy którego mieli zalecane by wykiwać naiwnych emerytów).

  29. lesserwisser

    „kilka lat temu powiedzial zgrabne zdanie, ze „Niemcy w gorach Schwarzwaldu trzymaja wzorzec marki”

    Faktycznie kilka lat temu pojawiła się plotka, podobno przeciek z poinformowanych źródeł, że Niemcy mają przygotowany ewentualny wariant powrotu do marki i na wsiakij pożarnyj słuczaj (czyli na wszelki wypadek) mają już wydrukowane nowe marki, które przechowują gdzieś w przepastnych skarbcach i być może górskich skrytkach.
    A mając pod ręką papier ogą z marszu przejść na nową-starą walutę.

    Podobno w każdej plotce-idiotce jest ziarnko prawdy, a w przypadku Niemiec, gdzie wspomnienie hiperinflacji jest wciąż żywe jest to całkiem prawdopodobne!

  30. astanczak (Post autora)

    @ Lesserwisser

    Myślę, że OFE było jak z demokracją w Polsce – dużo nadziei a wyszło, jak zawsze. Wchodziłem w dorosłe życie, jak się rodziła demokracja, więc miałem w sobie ten optymizm i naiwność, że teraz to już będzie normalnie. Nie czekałem, nie stałem pomogłem, bo byłem w swoim domu 😉 (czy jak tam szło to pospolite ruszenie)

    Jak OFE się rodziło to miałem nadzieję, że może jednak – zwłaszcza, że za przykład dawno wówczas Chile, ale z każdym rokiem coraz bardziej wracałem do punktu, w którym ZUS i OFE uznawałem z podatek. Dzisiaj już właściwie nie mam złudzeń, że trzeba samemu szukać swojego bezpieczeństwa. Emerytury z ZUS nie będzie, z OFE nie będzie, więc zostaje to, co się samemu uzbiera. Mam to „szczęście”, że oglądam z bliska dwie emerytury osób w jakiś sposób bliskich. Jedna wydaje 70 procent na leki (jeszcze nie weszła w projektowany wiek emerytalny) a drugiej starcza na 20 dni.

    Nie powinienem tego robić na blogu biura maklerskiego, ale wnioski nasuwają się same – jak kupisz akcje sam, to będą twoje – jak kupi za ciebie OFE, to przyjdzie czas, że „będziemy kiedyś mieli tu Budapeszt!”

  31. astanczak (Post autora)

    tak przy okazji, ciekawe wątki w tekscie Macieja Samcika

    http://samcik.blox.pl/2011/11/Przewodniczacy-buduje-wizerunek-maczo-czyli-ostra.html

  32. pit65

    @less

    Całe życie to nauka jak oddzielic pic od prawdy.

    Ja pamietam jak to naiwnie myslałem , że jak spłacimy długi Imć Edwarda I to bedziemy krajem mlekiem i miodem etc…

    Rozwiązanie jest proste gdybym spłacił dług przestałby działac bank i system na nim oparty.

    Co do „instytucji zaufania publicznego” jeśli sie ignoruje fakt że jest technicznym bankrutem od momentu powstania można w to wierzyć.
    A człowiek to istota wierząca więc bardzo sie stara.

    Emerytury – wierzymy w umowę następującej treści”

    „bedziesz bracie pracował przez lat tyle i tyle z możliwością zmiany na więcej oddawał tyle i tyle i na koniec jak dożyjesz cos dostaniesz lub nie.”

    Czy podpisałbyś taką umowę z sąsiadem którego znasz, jeśli nie to po co podpisujesz z kimś kogo w ogóle nie znasz.

    Generalnie klient w banku jest dawcą kasy tak jak motocyklista narządów.
    Masz przynieść kasę by czarodziej wyczarował krotność kredytu po to jest depozyt i mowa trawa o cnocie oszczędzania. Jak przyniesiesz spełniłeś swój obywatelski obowiązek oszczędzania dla tych którzy trwonią krotność twojego depozytu i żegnasz sie powoli z kasą.
    Od kiedy sobie to uświadomiłem wszystko na tym padole stało się proste i logiczne.

  33. Lucek

    „bedziesz bracie pracował przez lat tyle i tyle z możliwością zmiany na więcej oddawał tyle i tyle i na koniec jak dożyjesz cos dostaniesz lub nie.”

    Dokładnie taka umowa mnie dotyczyła.
    Najgorsze zaczęło się, gdy Leszek Miller został ministrem „pracy, płacy i czegos tam jeszcze”.
    Podwyżka składek co kwartał, czasami brakowało na zapłacenie.
    Wtedy zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem odchodząc wiele lat wcześniej „na swoje”. Wierzyłem, że zrobiłem dobrze i dlatego bardzo sie starałem:) Zeby jak najwięcej zostawić sobie, a jak najmniej oddać „instytucji zaufania publicznego”. Wszak urząd jest taką instytucją.
    I gdy tylko nadarzyła się okazja, skorzystałem z przejścia na emeryturę, nawet kosztem jej wysokości.
    Bo pomijając fakt, że nie żyje się po to, aby pracować, ale pracuje sie po to, aby żyć – to mamy proste równanie z jedną niewiadomą.
    Nie wiemy jak długo będziemy żyć. A prawdziwe życie zaczyna się na emeryturze. Wtedy wszystko nam wolno, a niczego nie musimy.
    Wtedy okazuje się, że zupełnie niepotrzebnie „piekło nas w żołądku” i czuliśmy tremę, bo na salę gdzie przemawialiśmy wkroczył jakiś emeryt:)

  34. pit65

    @Lucek

    Teraz mamy piekna idee emerytur kapitałowych.

    Uwierzyliśmy , uwierzyliśmy towarzysze.
    No cóż OFE bez wzgledu na technikalia lepsze lub gorsze pokazują jak wielki brat rozprawia sie z dostępnym kapitałem w oceanie zadłużenia i potrzeb dla tzw. sprawiedliwości społecznej czyli czytaj własnego przetrwania.
    Idea siegła bruku iluzja prysła, no cóż ale czarodziej wyczarował z kapelusza III filar ba daje spore ulgi z krótkoterminową niekorzyścia dla siebie. Jak kapitał urośnie do rozmiarów tłustej owieczki to zgadnijcie dzieci co zawsze głodny wilk robi 🙂
    Patrzcie się dzieci i uczcie jak należy inwestować by zawsze była owieczka na zagrychę 🙂

  35. _dorota

    „Mam to „szczęście”, że oglądam z bliska dwie emerytury osób w jakiś sposób bliskich. Jedna wydaje 70 procent na leki (jeszcze nie weszła w projektowany wiek emerytalny) a drugiej starcza na 20 dni.”
    Hm, ja też oglądam z bliska życie dwójki emerytów, którzy nie mają najmniejszych problemów materialnych. I nie są to jakieś pieszczochy systemu, oboje z systemu „powszechnego”. Po prostu zawsze mieli świadomość, że trzeba mieć własne pieniądze odłożone i sensownie zainwestowane.

    Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Tak możnaby podsumować powyższe rozważania Panów, z którymi zgadzam się w rozciągłości.

  36. [bossa.pl] (Post autora)

    @_dorota

    są na tym świecie rzeczy, na które nie można odłożyć i zarobić. Takim czymś są operacje i przewlekłe choroby połączone z rehabilitacjami. Zbieg braku możliwości zarobkowania i jednoczesne leczenie prowadzi nad krawędź. Znam ludzi, których choroba dziecka wypchnęła z rynku pracy. Właściwie jedynym lekarstwem na to jest spora gromadka dzieci, którą uda się odchować i wykształcić zanim będzie się potrzebowało pomocy.

  37. pit65

    _dorota

    Uzupełnienie:
    Jak sobie pościelisz obok wilka i sprawisz ,że w jego oczach bedziesz chudy i nie wart zainteresowania to spisz snem sprawiedliwego i chronionego, niech się martwią nieostrozne tłuściochy choćby najbardziej pracowite 🙂

  38. lesserwisser

    „Hm, ja też oglądam z bliska życie dwójki emerytów, którzy nie mają najmniejszych problemów materialnych. I nie są to jakieś pieszczochy systemu, oboje z systemu „powszechnego”.

    Ja zaś przyglądam się czasem życiu dwójki emerytów, z systemu powszechnego, którzy również nie mają najmniejszych problemów materialnych. Bo ich dobre dzieci (syn i córka w Australii) regularnie wspomagają finansowo.

    Oboje wykształceni, ona była nauczycielka historii w liceum, on inżynier chemik, co najmniej pięć lat na emeryturze. Pół roku spędzają na działce, co roku są w zimie na wakacjach w ciepłych krajach, co dwa lata wizytują Australię, niezły samochód, często bywają w teatrze/kinie/filharmonii, etc.

    Powiedzieli, że gdyby nie forsa od dzieci to by wegetowali, nawet jak by nie kupowali leków, bo praktycznie nic i się nie udało odłożyć, choć żyli raczej skromnie.

    Inni emeryci (sąsiedzi) im zazdroszczą, takiego życia.

  39. _dorota

    @ [bossa.pl]
    racja, ale tutaj nie mówimy o przypadkach szczególnych, losowych. Tylko o tym, że warto podjąc próbę „ominięcia” systemu, tak, jak to jest tylko możliwe.

    BTW, przewlekłe choroby też są w pewnym stopniu ryzykiem, które można minimalizować. Ludzie nie mają nawyku patrzenia na zdrowie jako na kapitał. Ta świadomość dopiero się przebija.

    @ Pit
    Ryzykowna strategia. Zanim tłuścioch schudnie, to chudego…
    No, chyba że mówisz o tych panach, którzy mają jako renciści ogromne chałupy i są utrzymywani przez babcie emerytki 😉

  40. _dorota

    @ lesserwiser
    Liczyć na to, że na starość utrzymają człowieka dzieci…ryzykowne równie mocno, jak rachuby na emeryturę państwową. Nie dlatego, że dzieci niedobre, tylko w przyszłości opodatkowanie młodych będzie tak ogromne, że sami będą ledwo zipać. Poza tym – oboje dzieci na antypodach oznacza dom opieki społecznej na starość.

    Jeżeli jedyną szansą na godziwą emeryturę ma być wysłanie dzieci do pracy na drugi koniec świata, to… żyjemy w parszywym kraju, który trzeba zmienić, póki czas.

  41. pit65

    @_dorota

    W innym kontekście to powiedziałem.
    Wpis Lessera chyba oddaje ducha tego co chciałem opisać.
    Jego emeryci cieszą się bo w oczach wilka uchodzą za niegodnych chrupania i niesmacznych chudzielców, albowiem do Australii królestwa psa Dingo wzrok wilka nie sięga.
    Tym oto sposobem urzeczywistnia sie piękne przysłowie „wilk syty i owca….syta” 🙂

  42. _dorota

    Żartujesz z tą owcą, Pit. Naród, który wysyła młodych za granicę, żeby przeżyć – kończy się.

  43. lesserwisser

    „Tym oto sposobem urzeczywistnia sie piękne przysłowie „wilk syty i owca….syta””

    Ja mawiam inaczej – „wilk syty i owca szczęśliwa” 🙂

  44. lesserwisser

    @ dorota

    „Jeżeli jedyną szansą na godziwą emeryturę ma być wysłanie dzieci do pracy na drugi koniec świata, to… żyjemy w parszywym kraju, który trzeba zmienić, póki czas.”

    Dorota, dobrze prawisz, absolutnie.

    W omawianym przeze mnie przypadku, oni pojechali do Australii, gdzie mieli ciotkę, która pomogła im się ustawić, nie na zarobek tylko na stałe, bo chcieli godnie żyć. Jak wizytowali ciotkę wcześniej to się napatrzyli i powiedzieli, że nie chcą powtarzać życia rodziców, tylko chcą trochę pożyć.

    Ja powiem tylko tyle, że chyba bym się załamał jakby moje dzieciaki wyjechały na stałe na jakieś Antypody, z tęsknicy i samotności, bo bliższy jest mi model włoski, gdzie dzieci żyją blisko rodziców i dziadków, i da się pocieszyć wnukami praktycznie na codzień, a nie co parę lat.

  45. Lucek

    Gdy tak czytam te wypowiedzi, to aż ciśnie mi się na usta stwierdzenie, że teoretycy piszą nie tylko o tradingu:)
    Już powoli dyskusja o emeryturach stacza się na problemy zdrowotne, jeszcze dwa – trzy wpisy i będziemy tu czytać o nazwach leków i ich cenach.
    Ręka w górę, kto jest na emeryturze i kto jest przewlekle chory?
    Wtedy pogadamy jak Polak z Polakiem:)

  46. _dorota

    @ Lucek
    Czegoś nie zauważyłeś. Rozmawiamy o systemie.
    Który obecnie już zagraża biologicznemu istnieniu narodu (vide demografia i wymuszona emigracja młodych).

  47. pit65

    _dorota

    Nie jestem pewien czy to naród wysyła i z jego nieprzymuszonej woli sie to dzieje czy poprzez jego reprezentantów którzy ów naród maja tam gdzie można panu majstrowi naskoczyć wykonując wytyczne moznych tego świata.
    Poza tym jest racja w tym co mówisz.
    Alternatywa
    Zostanie tutaj i oddanie władzy do eurozone wcale narodu nie wzmacnia tworzy jedynie pewna iluzję i skansen siły roboczej dla Eine Europe.
    Polski murarz i hydraulik jest gut bardziej gut niż jakiś semita bo od czasów Adolfa ewolucja i postęp zaszedł już tak daleko ,że można go juz uznać za prawie europejczyka czego dowodem zaproszenia pod naszym adresem.

  48. _dorota

    @ Pit
    Dlaczego alternatywą miałoby być „zostanie tutaj i oddanie władzy do eurozone”? Może zostanie tutaj i NIE oddanie władzy (patrz przypadek brytyjski).

    Choć tak naprawdę ratunku IMHO nie widać, przynajmniej dla wszystkich. Można się ratować na własną rękę uważnie patrząc na rzeczywistość.

  49. lesserwisser

    Właśnie, właśnie. My rozmawiamy o systemie, który może zagrozić biologicznemu istnieniu narodu oraz już zagraża finansowemu istnieniu systemu emerytalnego.

    Wyeksportowaliśmy bowiem miliony siły roboczej, w wieku produkcyjnym, które płacą podatki w obcych krajach, część z nich tam zostanie, dla wielu młodych w kraju nie ma pracy i są coraz gorsze perspektywy, a jeśli jest to niepewna i nisko płatna.

    Pytam się więc – kto będzie pracował na nasze emerytury i skąd się weźmie kasę na wypłaty.

    Może gaz łupkowy nas uratuje, byle tylko nie okazał się gazem głupkowym.

    Jakoś nie widzę, żeby nasi liderzy mieli jakiś realny pomysł na Polskę.

  50. pit65

    @_dorota

    Widząc naszych wybranców przez ostatnie 20 lat jak władzę oddawali i nadal chca oddawać jestem sceptyczny.
    NIE oddanie władzy nam nie grozi.Sure.
    Przypadek brytyjski – oni dokładnie wiedzą jak to działa bo podbili pół świata kiedyś oferując świecidełka dla miejscowych kacyków za władzę.
    Stąd pewnie ich zdrowa powściągliwość.
    Niestety wyspą nie jesteśmy i imperium tez nie byliśmy więc wzorców nie ma.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.