Najlepsze lekarstwo na panikę – dywersyfikacja
Nie ma wątpliwości, iż ostatnie sesje na GPW zostały zdominowane przez zamieszanie na akcjach LPP. Spójrzmy jednak na spadek przez pryzmat szumu rynkowego, na który jest stosunkowo proste lekarstwo.
Nie ma wątpliwości, iż ostatnie sesje na GPW zostały zdominowane przez zamieszanie na akcjach LPP. Spójrzmy jednak na spadek przez pryzmat szumu rynkowego, na który jest stosunkowo proste lekarstwo.
Pim van Vliet, holederski zarządzający funduszy w firmie Robeco i propagator inwestowania w spółki o niskiej zmienności, opublikował pracę w której twierdzi, że akcje takich spółek świetnie spełniają rolę złota w portfelu. Tzn. ograniczają ryzyko spadku wartości portfela. Defensywny mix, jak nazywa swój portfel Holender, ma 45 proc. akcji o niskiej zmienności, 45 proc. obligacji oraz 10 proc. złota.
W 1999 roku Harry Markopolos studiując wyniki funduszu zarządzanego przez Bernarda Madoffa, doszedł do wniosku, że nic z tego co jest prezentowane nie może być prawdą. Dość szybko wykrył, że nie istnieje żadna korelacja między uzyskiwanymi wynikami a zachowaniem rynków na, których rzekomo miał działać fundusz. Wraz z innymi osobami zaczęli dokładniej studiować wyniki funduszu, którego klientami były wielkie i renomowane instytucje finansowe. Markopolos powiadomił o wynikach swojego śledztwa amerykański nadzór – Securities and Exchange Commission (SEC). Jednak jego uwagi były ignorowane, co doskonale oddał tytuł książki napisanej przez Markopolosa „Nikt nie chciał słuchać”.
Jim Chanos z funduszu Kynikos Associates był coraz bardziej przekonany, że raporty finansowe Enronu są fałszowane. Był rok 2001, trwała hossa i szaleństwo na akcjach wielu spółek. Do grona największych zwycięzców zaliczano Enron. Chanos publicznie kwestionował wyceny dokonywane przez innych analityków oraz rzetelność badań audytora, którym była spółka Arthur Andersen. Równocześnie zaczął zajmować krótkie pozycje w akcjach spółki.
Zbliżający się koniec I kwartału nowego roku i rysujący się na horyzoncie kolejny sezon publikacji wyników kwartalnych przywróci na rynek zainteresowanie wynikami Cudownej Siódemki spółek technologicznych (M7), które zdominowały zeszłoroczne wzrosty na rynkach amerykańskich. Dominacja nie może trwać w nieskończoność. Okazuje się, iż jeszcze w tym roku wzrost zysków M7 może być równy rynkowemu.
Zupełnie nieprowokacyjne pytanie na rozgrzewkę: ile wskaźników powinno znajdować się na wykresie, aby zyskownie spekulować?
Strach i zwolnienia w Las Vegas – tak Jason Schreier zatytułował relację z tegorocznej DICE, konferencji branży gier w Las Vegas. Duże zwolnienia przeprowadzili czołowi producenci gier: Epic Games, Tencent Holdings, Riot Games i Activision Blizzard. Wiele małych firm wypadło z rynku.
Od wielu miesięcy trwa zacięta dyskusja o tym czy sektor technologiczny amerykańskiego rynku akcyjnego jest w fazie bańki spekulacyjnej. Część inwestorów może stwierdzić, że ta dyskusja trwa już niemal dekadę i była równie zacięta w czasach FANG i FAANG co teraz w czasie wspaniałej siódemki.
Tak zakończył swój niedzielny wpis Tomek Symonowicz i jest to chyba najlepsze określenie sytuacji, z jaką mierzą się w tej chwili rodzimi inwestorzy. Jeszcze w poniedziałek, indeks WIG znajdował się w trwającej blisko dwa tygodnie fali spadkowej, która wynosiła ledwie 5,6 procent. Patrząc na to jak zachowuje się szeroki rynek od jesieni 2022, śmiało można powiedzieć – nic wielkiego się nie dzieje.
Temat nadmiernej koncentracji największych spółek giełdowych w USA co chwilę wraca do przekazów w mediach wszelkiego rodzaju w roli anomalii i straszaka. To jest się czego obawiać rzeczywiście?
Przez miesiące inwestorzy na poszczególnych rynkach nie mogli doczekać się sygnału, kiedy główne banki centralne świata zaczną obniżać cenę kredytu. Rezerwa Federalna, Europejski Bank Centralny i Bank Anglii – żeby wymienić tylko te najuważniej śledzone – nie mogły wysłać sygnału, iż początek nowego cyklu jest już przygotowany. Po zeszłym tygodniu sytuacja jawi się jednak inaczej.