Czy straty da się lubić?
Takie właśnie pytanie jak w tytule wynikło z komentarza jednego z naszych Czytelników pod wpisem o błędach w tradingu.
Takie właśnie pytanie jak w tytule wynikło z komentarza jednego z naszych Czytelników pod wpisem o błędach w tradingu.
Najnowszy list kwartalny firmy inwestycyjnej GMO w interesujący sposób podkreśla ważną zasadę w inwestowaniu: nie każda inwestycyjna porażka jest wynikiem pomyłki.
Na koniec tego mikro wątku proponuję próbę odpowiedzi na banalne pytanie: jak żyć z błędami? Czyli zrobimy mały porządek w umyśle i higienę w psychice.
Nie każda strata powstaje na skutek błędu inwestora, to już wiemy z poprzedniego wpisu; część z nich jest świadomie wpisana w proces inwestycyjny, inne wynikają ze zmian informacji w czasie.
Zauważyłem nowo wydaną w polskiej wersji książkę na temat tradingu, więc tradycyjnie pozwolę sobie sklecić krótką recenzję.
W tekście o tym jak przyjmować inwestycyjne porażki zwróciłem uwagę, że obok Davida Einhorna z Greenlight Capital kilku innych znanych zarządzających funduszami hedge doświadczyło dotkliwych strat w 2015 roku.
Od wielu lat zastanawiałem się, jak będzie wyglądał świat, gdy na rynek pracy wejdzie pokolenie, które było przekonane, że treści w internecie są za darmo, piractwo to tylko wymówka dla wielkich koncernów, które w niemoralny sposób zarabiają na nas wszystkich horrendalne pieniądze. Bo przecież zarabianie pieniędzy przez koncerny jest niemoralne. Co innego zarabianie przez nas. Zresztą my nawet nie musimy zarabiać, nam przydałyby się jakieś dotacje. Albo niech państwo nam coś zapewni.