Wykres dnia: niezawodny wskaźnik
Z daleka od kraju obserwuję, jak inżynieria polityczna zamienia nasz parkiet blue-chipów w ruinę.
Z daleka od kraju obserwuję, jak inżynieria polityczna zamienia nasz parkiet blue-chipów w ruinę.
Niemal dwa tygodnie temu, ostatniego dnia wakacji akcje INGBŚK osiągnęły swoje historyczne maksimum. Dla wielu osób na rynku akcje tego banku to symbol. Wielka prywatyzacja, wielkie kolejki, wielkie oczekiwania, wielka przebitka podczas pierwszego notowania i wielka irytacja tych, którzy nie zdołali sprzedać, bo zbyt długo trwało potwierdzanie świadectw depozytowych. Akcje Banku zadebiutowały w styczniu 1994 roku po cenie 6 500 000 zł (trzynaście razy więcej niż sprzedawane w ofercie). W ciągu roku straciły ponad 80 procent. Dwanaście lat było potrzebne, żeby cena banku pokonała tę wartość z debiutu.
Okres, w którym DJIA i S&P500 kreślą historyczne maksima wydaje się doskonałym momentem do zadania pytania co dalej?
Nasze blogowe wykresy na niedzielę zwykle podróżują po różnych segmentach rynku. Czasami brak nam odwagi, by spojrzeć na coś, co wszyscy widzą. Dlatego, na początek wakacji i początek postbrexit’owej rzeczywistości jeden z najciekawszych wykresów, z dostępnych dziś na rynku. Banalny WIG20 w perspektywie tygodniowej.
Jestem pod wrażeniem. Tak w dużym skrócie mogę opisać spotkanie z Peterem Brandtem. Autor Dziennika profesjonalnego gracza giełdowego, przyjechał na zaproszenie DM BOŚ do Polski. Wystąpił w dwie majowe soboty w Krakowie i Warszawie.
Dziś proponuję jako bonus 2 wykresy i małą rozrywkę umysłową w formie układania puzzli z obu tych obrazków.
W cotygodniowym zestawieniu Adam pokazał wykres złotego i indeksu WIG20, z formującymi się tam kształtami, które można by zaliczyć do formacji głowy i ramion.
Od wielu lat podkreślam, że ocena wykresów jest subiektywna i nie ma jednego „poprawnego” rozwiązania. Jest tylko analityk i jego decyzja, czy stawia na swój własny pomysł pieniądze, czy nie. Jeśli Adam na wykresie zauważa głowę z ramionami, to ona tam jest. Jeśli ja jej nie widzę, to dla mnie jej tam nie ma.
Zakończenie I kwartału, które – jak odnotował Grzegorz Zalewski – przyniosło niektórym „irracjonalną hossę na rynkach wschodzących”, jest dobrym pretekstem, by przypomnieć notkę z sierpnia zeszłego roku i jeszcze raz podkreślić wagę korelacji w zglobalizowanym świecie.
Na początku lutego indeksy polskich spółek osiągnęły dołek. Od tamtego czasu ceny akcji systematycznie pną się do góry. To co jednak zwraca uwagę to wyraźna zmiana liderów. Miejsce małych i średnich spółek, które w ostatnich latach jakoś sobie radziły zajęły z powrotem spółki o dużej kapitalizacji. Długoterminowa dysproporcja jest wciąż spora. Od 2014 roku indeks mWIG40 zyskał nieco ponad 5 procent, zaś WIG20 stracił blisko 20 procent. Nawet po uwzględnieniu wypłacanych dywidend (WIG20 jest pozbawiony tego bonusu) spadek wynosi około 7 procent.