Reklama z giełdą w tle
Wakacyjnie do refleksji.
Wakacyjnie do refleksji.
Gdy startowała reforma emerytalna w Polsce założyłem się wówczas z jednym znajomym, że w tej formie nie przetrwa zbyt długo. Zakładałem jednak, że wcześniej czy później ludzie, czyli klienci OFE obudzą się i zauważą, że pobieranie prowizji od przymusowych wpłat w wysokości nawet 10% jest bandytyzmem.
W środku sezonu ogórkowego trafia się dobra okazja do zweryfikowania kilku obiegowych poglądów na temat giełdy jako źródła zysków.
Jako autentyczny fanatyk Analizy Technicznej chciałbym stanąć w obronie krzyży. Choć w nieco przekorny sposób.
W ostatnim czasie coraz częściej otaczają mnie głosy, w których maklera przeciwstawia się klientowi biura. Zwykle w zestawie standardowych zarzutów pojawia się prowizja, jako coś grzesznego, co ma stawiać biuro maklerskie w konflikcie interesów z klientem. W podtekście – a czasami wprost – pojawia się zarzut, iż celem biura maklerskiego nie jest zbudowanie dobrej obsługi klienta, ale właśnie skasowanie prowizji bez przejmowania się tym, co dzieje się z klientem, gdy już zapłaci prowizję.
Jak rozpoznać kompetentnego i uzdolnionego doradcę finansowego w branży giełdowej/finansowej? Spróbujmy przestudiować to zagadnienie na konkretnym przypadku.
Analiza techniczna to setki różnego rodzaju narzędzi. Bardzo popularnych, mniej popularnych i zupełnie egzotycznych, które od czasu do czasu zostają spopularyzowane i zaczynają żyć własnym życiem.
Inwestowanie za pomocą komputerów, bez lub z minimalnym udziałem człowieka, obrosło mitami, stereotypami, nieporozumieniami i złą sławą. Za większością z nich stoi, jak to zwykle bywa, niezrozumienie.
John C. Bogle to założyciel i były prezes Vanguard Mutual Fund Group – firmy, która zasłynęła wprowadzeniem w połowie lat siedemdziesiątych funduszy indeksowych i zmieniła postrzeganie branży funduszy.
Kilka dni temu przez serwisy giełdowe przewinęła się wiadomość, iż wedle szacunków Międzynarodowej Agencji Energii Chiny wyprzedziły Stany Zjednoczone w konsumpcji energii (liczonej wskaźnikiem Mboe*). W większości polskich serwisów powoływano się na The Financial Times, ale wiele było uproszczeń oraz pominięć ważnych faktów, które będą miały znaczenie w przyszłości.