Kilka ważnych pytań, część 8
Po dwóch zderzeniach z chciwością i szaleństwie dziś czas na kolejny mit, którymi żywią się zwolennicy zrzucenia odpowiedzialności za kryzys na Wall Street – mit braku kontroli.
Niemal tydzień temu na NYSE zadebiutowały akcje Twittera. Pierwszy dzień notowań był udany – na zakończenie sesji akcje TWTR kosztowały 73% powyżej ceny emisyjnej.
Pewnie większość czytelników zgodzi się, iż wydarzeniami ostatniego tygodnia w USA były raczej dane z rynku pracy niż debiut spółki Twitter. Czym jednak byłaby giełda bez dawki szaleństwa i gorączki, która czasami ogarnia rynki?
Poprzednia notka O szaleństwie znalazła ograniczone zrozumienie i czytelników, ale – nie wątpię – utrwaliła obraz mojej skromnej osoby, jako zwolennika chciwych drani. Widać taka rola blogera, że pisze a internet słowa nosi. Z honorem zatem przyjmuję obsadzenie w roli ambasadora zepsutej Wall Street, pociągnę temat w przyszłości a dziś zajmę się kolejną kliszą, jaka funkcjonuje w opisie rynku – chciwością.
Standardowa teoria ekonomiczna zakłada, że popyt na prognozy ekspertów rodzi się gdy ludzie nie są pewni charakteru procesu generującego dane oraz są przekonani, że przeszłe wyniki ekspertów umożliwiają wgląd w ich przyszłe wyniki.
W poprzednim tekście zwróciłem uwagę na eksperyment, w którym czwórka badaczy pokazała, że część ludzi (82% uczestników eksperymentu) gotowych jest płacić za iluzoryczne umiejętności prognozowania całkowicie losowych wydarzeń, takich jak rzut monetą.