Czy strata jest błędem?
Rynek giełdowy, jak wiele innych branż, ma swoje powiedzenia, mądrości i zalecenia, które zwykle więcej mówią o tych, którzy po nie sięgają niż o naturze samych rynków. Jednym z popularniejszych jest idea, iż na rynek trzeba wchodzić, kiedy leje się krew, a nie wówczas, gdy inni tryskają optymizmem. W ostatnich latach jeden z rynków wypełnił cytowaną mądrość dosłowną treścią.
Wraz z rosnącą liczbą spółek notowanych na GPW, które wypłacają dywidendy rośnie zainteresowanie inwestorów tą właśnie grupą akcji. Jednak sama wysokość dywidendy nie jest wystarczającym kluczem, do tego żeby mieć w portfelu szansę na akcje, które dadzą lepszy niż przeciętny zwrot. Ten problem zasygnalizował Trystero, w swoim ostatnim wpisie „Rozsądne podejście do dywidend”.
Na warszawskiej giełdzie rozpoczął się sezon dywidendowy. Media biznesowe i komentatorzy rynkowi poświęcają w tym okresie sporo uwagi strategiom inwestowania w spółki dywidendowe.
Zauważyłem nowo wydaną w polskiej wersji książkę na temat tradingu, więc tradycyjnie pozwolę sobie sklecić krótką recenzję.
W poprzednim tekście pisałem o problemach funduszu Billa Ackmana związanych z katastroficzną przeceną akcji Valeant. Cena akcji farmaceutycznej spółki spadła o 90% w ostatnich ośmiu miesiącach.
Nie wiem, czy jeszcze na rynku ktoś używa nieco zwietrzałej idei, iż miedź posiada doktorat z globalnej ekonomii i dobrze swoją ceną oddaje kondycję globalnej gospodarki. Ostatnie rozejście się cen miedzi i ropy wskazuje jednak, iż dwa ważne rynki zdają się grać zupełnie różne scenariusze odnośnie przyszłości.
Serial niedokumentalny o branży giełdowej to rzadkość, z przyjemnością śledzę więc wszystkie odcinki hitowego ponoć „Billions” nadawane w nc+.
W tekście o tym jak przyjmować inwestycyjne porażki zwróciłem uwagę, że obok Davida Einhorna z Greenlight Capital kilku innych znanych zarządzających funduszami hedge doświadczyło dotkliwych strat w 2015 roku.