Jaka piękna katastrofa!
Jest nieco epickiego pierwiastka w tym, jak amerykańskie indeksy gasną ostatnio w oczach świata.
Jest nieco epickiego pierwiastka w tym, jak amerykańskie indeksy gasną ostatnio w oczach świata.
Minęły nieco ponad dwa miesiące od notki, w której zastanawiałem się, czy bez hossy na rynku amerykańskim, możliwe jest utrzymanie rynku byka w Warszawie (Bez hossy nie będzie hossy). Sytuacja zmieniła się diametralnie, wówczas rynek amerykański wykazywał początkowe oznaki słabości. Dziś wygląda znacznie gorzej. Indeks S&P 500 spadł od tamtego wpisu blisko 7 procent, Nasdaq100 nieco ponad 10 procent. Na tym tle rynki europejskie, a zwłaszcza polski wykazywały niesłychaną siłę. Kolejne lokalne szczyty. Wzrostowe sesje mimo spadków za oceanem. I dziś – choć od kilku dni trwa korekta – jest niemal piętnaście procent wyżej niż 20 stycznia.
Piątkowy debiut spółki CoreWeave sygnalizuje, iż gorączka inwestowania w SI łapie złapała naprawdę poważną zadyszkę.
Uczestniczyłem niedawno w dyskusji, która utrwala pewne stereotypowe spojrzenie na dwie przeciwne strony transakcji giełdowej.
Niedawno minęło pięć lat od zanotowania przez akcyjne indeksy covidowego dołka. W przypadku S&P 500 miało to miejsce 23 marca 2020. Dołek WIG wypadł dokładnie tydzień wcześniej.
Istnieje wiele przykładów rynkowej nieefektywności. Najbardziej ekstremalnym przykładem jest sytuacja, w której dwa identyczne instrumenty finansowe notowane są po wyraźnie różnych cenach na dwóch różnych platformach.
Wyprzedaż na Wall Street po objęciu władzy przez Donalda Trumpa wywoła masowe zmiany prognoz analityków. W przypadku indeksu S&P500 ubyło optymistów oczekujących mocnych zwyżek, a poziomy docelowe na koniec 2025 roku zostały poważnie zredukowane.
Pierwsza część dotyczyła terminologii międzynarodowej określającej różne stadia spadków kursów, w tej części dla równowagi nazwy i objaśnienia różnych faz wzrostów.
Gdy ćwierć wieku temu trwała hossa dotcomów, na warszawskiej giełdzie niewiele było spółek, które można byłoby zakwalifikować jako internetowe. Część notowanych przedsiębiorstw zmieniała nazwy, żeby się ogrzać w nowym wyścigu technologicznym, dodając .net albo .com. Inne – jak zwykle w takich sytuacjach – ogłaszały wejście w nową niszę. Inwestorzy byli jednak głodni firm technologicznych i szukali czegokolwiek, co mogło się jakoś kojarzyć z usługami sieciowymi. Jednym z beneficjentów tego szału był Elzab – producent kas fiskalnych. To nie były czasy Wi-Fi, zintegrowanych systemów, Internetu 2.0, czy AI. No ale była to „jakaś technologia”.
GPW bije zwrotami wszystkie giełdy świata w tym roku, WIG zalicza kolejne ATH. Czy nie zabrnęliśmy czasem zbyt szybko na ten szczyt?