Ropa po zapaści
Kilkukrotnie byłem ostatnio pytany przy różnych okazjach o to, czy kupno ropy w postaci ETFa lub kontraktów CFD nadal rokuje nadzieję na przyzwoite zyski.
Kilkukrotnie byłem ostatnio pytany przy różnych okazjach o to, czy kupno ropy w postaci ETFa lub kontraktów CFD nadal rokuje nadzieję na przyzwoite zyski.
„Konflikt interesu? Bez konfliktu nie ma interesu” – zauważył jeden z pracowników banku Lehman Brothers na kilka tygodni przed jego upadkiem. To podejście nie dotyczy tylko upadłych banków, ale jest charakterystyczne dla całego sektora finansowego. Jest on bardzo konkurencyjny i tylko w ten sposób można na nim zarobić pieniądze. Tak uważają Anastasia Nesvetailova i Ronen Palan w książce „Sabotage: The Hidden Nature of Finance”.
Zatrudniłem siódmego pracownika, Roba Frieda, byłego domokrążnego sprzedawcę Biblii, i ruszyliśmy w drogę. Zaopatrzeni w projektor i spory zasób slajdów, za 3 tysiące dolarów miesięcznie oferowaliśmy pakiet analiz, w skład którego wchodziły moje codzienne teleksy, cotygodniowe konferencje telefoniczne, codwutygodniowe i kwartalne raporty analityczne oraz kwartalne spotkania.
Nie wygląda to dobrze, prawda? Kolejny sprzedawca analiz, któremu nie wyszło na rynku. Zwłaszcza jeśli wiemy, co stało się tuż przed tą rozpaczliwą(?) decyzją:
Niewzruszenie twierdziłem, że zmierzamy ku wielkiemu kryzysowi, i wyjaśniałem, skąd to przekonanie.[…] Koszmarnie się pomyliłem.[…] Moje doświadczenia z tego okresu przypominały serię uderzeń kijem baseballowym w głowę. Tak koszmarna pomyłka – i to pomyłka publiczna – była niezmiernie upokarzająca i kosztowała mnie praktycznie wszystko, co zbudowałem. Zrozumiałem, że byłem aroganckim durniem całkowicie przekonanym do całkowicie mylnego poglądu.
Po ośmiu latach w branży zostałem więc niemalże z pustymi rękami. Mimo iż ogólnie znacznie częściej miałem rację, niż byłem w błędzie, musiałem zaczynać od zera.
W pewnym momencie straciłem tak dużo pieniędzy, że nie byłem w stanie zapłacić ludziom, którzy ze mną pracowali. Musiałem im pozwolić odejść – jednemu po drugim. W firmie zostało dwóch pracowników.
Ostatni tydzień na rynku amerykańskim był ciekawy z jednego ważnego punktu widzenia – relatywnej słabości spółek technologicznych. Lokomotywy odbicia po pandemicznej wyprzedaży zostały zastąpione przez inne spółki, ale trudno pominąć tak ważne ostrzeżenie wysłane w świat przez Wall Street.
Nawiążę w poniższej prezentacji do mojego wpisu z wczoraj, w którym pokazywałem stopy zwrotu indeksu S&P 500 skorelowane ze wskaźnikami ekonomicznymi w USA.
Gwałtowna bessa w marcu była naturalną reakcją na ogromne problemy w gospodarkach związane z pandemią, które ujawniły się w kursach akcji natychmiast.
Wszyscy chyba znamy powiedzenie W. Buffetta, że Wall Street to miejsce, gdzie ludziom posiadającym samoloty porad udzielają ludzie jeżdżący do pracy metrem. Zawsze, kiedy Buffett mniej lub bardziej czytelnie dystansuje się wobec jakiegoś rynku do walki z legendarnym jednak inwestorem ruszają zastępy internetowych mędrków, którzy nawet na Wall Street nie byli z wycieczką. Efektem jest masa tekstów analizujących błędy Buffetta w krótkim terminie i przekonanie, że przez chwilę można być mądrzejszym od jego metody.
Przywódca USA niemal od początku swojej kadencji zdradza silną fascynację poziomem indeksu S&P 500, który wydaje się traktować jako dobry wskaźnik swoich osiągnięć jako prezydenta. Wczoraj celebrował na Twitterze przekroczenie przez S&P 500 okrągłego poziomu 3000 punktów.
A oto puenta tego małego cyklu:
To będzie tekst o małej spółce z warszawskiego parkietu, na której obroty w całym pierwszym kwartale 2020 nie przekroczyły poziomu 0,5 mln złotych i były niższe niż 10 000 złotych na sesję. Na swoje usprawiedliwienie mogę wskazać, że w pierwszym kwartale na GPW było ponad 90 walorów z mniejszym obrotem i to przy pominięciu spółek, których handel był zawieszony.