Zrób sobie hedge
W sondzie, w której pytaliśmy o Wasze plany na wypadek załamania cen akcji, najmniej głosów zdobyła opcja „Ubezpieczam portfel (hedge)”, bo tylko 5,7%.
W sondzie, w której pytaliśmy o Wasze plany na wypadek załamania cen akcji, najmniej głosów zdobyła opcja „Ubezpieczam portfel (hedge)”, bo tylko 5,7%.
Często zdarza się tak, że najciekawszym fragmentem raportu analitycznego jest jego część, w której analitycy przedstawiają zmiany jakie zaszły w ich nastawieniu od poprzedniego wydania raportu i wyjaśniają jakie wydarzenia, jakie czynniki skłoniły ich do zmodyfikowania prognoz i rekomendacji.
W zakończonym tygodniu serwisy giełdowe wybijały na pierwszy plan zamieszanie wokół chińskiej spółki Evergrande. Naprawdę jednak ważniejsze dla rynków akcji były ruchy na rynku długu, który dynamicznie odpowiedział na zapowiedź redukcji programów płynnościowych przez Fed.
Niespodziewanie nasz komentarz w temacie „inflacji czarnych łabędzi” na profilu twitterowym @BlogiBossaPl sprowokował żywe dyskusje i pod samą notką i na innych profilach biorących udział w komentowaniu.
Tematem ostatnich dni na giełdach jest szum wywołany kłopotami chińskiej spółki Evergrande. Na blogach bossy temat był już poruszany z punktu widzenia ryzyk, jakie niesie w sobie potencjalne bankructwo firmy. Naprawdę jednak temat jest mniejszy niż wskazują na to reakcje giełd i pozostanie ograniczony do rynków wschodzących, które obrywają rykoszetem. Dla Wall Street czy innych rynków rozwiniętych problemy Evergrande są niczym więcej niż pretekstem do korekty.
Nie ma takiej możliwości byśmy mogli zignorować na Blogach Bossy problem chińskiego dewelopera Evergrande. Od tygodnia jest to kluczowe zagadnienie na globalnych rynkach akcyjnych, albo przynajmniej kluczowy fragment narracji używanej do wyjaśniania ruchów na rynkach.
Wyczuwamy powoli, że rynki akcji całego świata sporą fazę wzrostów mogą mieć już za sobą i nadchodzi czas większej korekty, która jeśli nie w najbliższym czasie, to przy którymś z kolejnych razów może zamienić się choćby w techniczną bessę, jeśli nie w coś gorszego.
Długo się zastanawiałem, czy pisać ten tekst. Adam Stańczak uważa, że mam w sobie coś z masochisty, że stale czytam opinie pewnych osób, choć w zasadzie nie warto i nie ma sensu. To taka moja grzeszna przyjemność (wątpliwa), choć w wielu przypadkach już mnie nie irytuje, ale raczej śmieszy.
W tym jednak wypadku postanowiłem jednak spróbować pokazać czytelnikom blogów na czym polega zręczna i kuglarska publicystyka udająca eksperckość. Kilka drobnych i w zasadzie banalnych sztuczek wystarcza, by przekonywać czytelników do spojrzenia na świat innym okiem, zasiać w nich wątpliwość, doprowadzić do stanu „może coś w tym jest”, ewentualnie własnych popleczników utwierdzić w przekonaniu „sama prawda”.
Radykalnie spadł odsetek nagłych zmian cen na giełdach w USA i Wielkiej Brytanii, dla których dziennikarze nie znajdują wyjaśnienia – jeszcze kilkadziesiąt lat temu 35 proc. wszystkich skoków cen było niezrozumiałe dla analityków, obecnie tylko 10 proc.; już co piąta spółka debiutująca na amerykańskim parkiecie pochodzi z Chin. To tylko niektóre z wniosków z najnowszych badań naukowych dotyczących rynku kapitałowego.
Niemal dwa lata temu, pod koniec października 2019, pisałem o przekłuciu spekulacyjnego bąbla na akcjach spółek marihuanowych. Gdy zauważyłem zagadnienie akcje części firm spadły już o 50%-70% od historycznych szczytów.