Słowo przeciw słowu

Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację. Jesteś analitykiem lub zarządzającym w funduszu inwestycyjnym. Masz spotkanie z reprezentantami spółki giełdowej. Jesteś do tego spotkania bardzo dobrze przygotowany. Przeczytałeś bardzo dokładnie raporty i w jednym z nich coś zwróciło twoją uwagę. Masz przekonanie, że zauważyłeś, coś czego jeszcze inni analitycy nie dostrzegli. Na tym polega bycie świetnym analitykiem. Na wyprzedzeniu innych. Zauważeniu czegoś, wśród publicznie dostępnych danych i informacji, czego jeszcze inni nie skojarzyli.

Podczas spotkania z Zarządem na terenie spółki, przyglądasz się dokładnie prezesowi. Oni wiedzą, że nie wszystko mogą powiedzieć. Ale na podstawie ich mowy ciała i różnych innych sygnałów (zauważyłeś radość na twarzy robotnika przy taśmie podczas produkcji) przypuszczasz, że warto zaufać własnej intuicji. Przypuszczasz, choć nie masz pewności, że oto powstaje nowy, rewolucyjny produkt. Pokochają go wszystkie nastolatki, a firma zarobi zyliardy.

Czytaj dalej >

Rozbite szklanki

Od wielu już lat nie jestem już dziennikarzem. Dlatego co jakiś czas (jak wielu byłych dziennikarzy) utyskuję na poziom tekstów, a przede wszystkim dotarcia do informacji innych, niż te, które można znaleźć na pierwszej stronie wyświetleń Google lub w polskiej Wikipedii. Mam wrażenie, że stoi za tym brak ciekawości i wnikliwości. Takie zwykłego „a dlaczego by nie sprawdzić czy…?”. O tym częściowo był mój poprzedni tekst dotyczący raportów o pokoleniu Z i ich podejściu do pracy. Oczywiście może też być tak, że wszystkich interesują wyłącznie klikalne tytuły, rolki i filmiki na TikToku, więc nikt nie marnuje energii na wyjaśnianie świata.

Co wydarzyło się tym razem?

Czytaj dalej >

Chocfinger

Umpa-Lumpa Dumpa-Di-Da ja dla ciebie zagadkę mam!

Umpa-Lumpa Dumpa-Di-De gdy jesteś mądry, posłuchasz mnie!

Co spotka łakomczucha? Co brzuch słodyczami wypycha?

Na pewno nic dobrego. Mój drogi kolego.

[piosenka z filmu Charlie i fabryka czekolady, 1971 reż. Mel Stewart]

Gdy pisałem ostatni tekst dotyczący Victorii Woodhull, wspomniałem o rynku złota, w kontekście wydarzeń z 1869 roku, czyli manipulacji na rynku złota w wykonaniu Jaya Goulda i Jima Fiska. Obaj spekulanci próbowali skupić złoto na rynku, w celu ograniczenia podaży surowca i wywołania wzrostu na rynku. Tego rodzaju manipulacje zwane po angielsku „corner”, na rynkach towarów nie były wcale takie rzadkie. Te najsłynniejsze i najbardziej spektakularne należały do braciu Hunt, którzy na przełomie lat 70. I 80. XX wieku próbowali przejąć kontrolę nad rynkiem srebra oraz podobna sytuacja na rynku miedzi w wykonaniu tradera z Sumitomo Corporation – Yasuo Hamanaki, która wyszła na jaw w 1996 roku. Każdorazowo silny wzrost ceny towarów (oraz oczywiście kontraktów terminowych) kończył się gwałtownym załamaniem i ogromnymi stratami poniesionymi przez manipulatorów.

Czytaj dalej >

Halki wśród byków i niedźwiedzi

Przygotowując się do tegorocznego wykładu w ramach konferencji InvestCuffs pod tytułem „Psychologia inwestorek (i inwestorów)” trafiłem na historię niezwykłej kobiety. Według różnego rodzaju opisów – aktywnie działającej na rzecz praw kobiet sufrażystki, propagatorki zmian na rynku pracy, zwolenniczki „wolnej miłości” – co wówczas oznaczało wolność zawierania małżeństw, rozwodów, i prawa do rodzenia oraz wychowywania dzieci bez ingerencji rządu i różnego rodzaju ograniczeń narzucanych przez obowiązujące wówczas normy społeczne.

Vistoria Claffin Woodhull (1838-1927) – pierwsza amerykańska kandydatka na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych (choć nie spełniała wymogu ukończonych 35 lat, gdy ogłosiła swoją kandydaturę). To co jednak zwróciło moją uwagę to fakt, że Victoria Woodhull była pierwszą kobietą w Stanach Zjednoczonych, która założyła dom maklerski i wraz ze swoją siostrą Tennessee Claffin pełniły rolę maklerek. Oficjalnie firma Woodhull, Claflin & Company zainicjowała działalność na początku 1870 roku.

Czytaj dalej >

Definicja przedsiębiorczości jako kompetencji kluczowej

Istnieje takie anegdotyczne przekonanie, że wystarczy najbardziej nawet ukochaną przez młodych książkę wstawić do kanonu lektur, by w szybki czasie została znienawidzona. Naturalnie nie ma to nic wspólnego z samą treścią lektury, czy jej bohaterami, tylko z tym co „system”, nauczyciele i podstawa programowa z nią robi. Krótko mówiąc – fantastyczny produkt przemiela w niestrawną papkę, nie pytając młodych o ich wrażenia, tylko narzucając klucz, JAK MAJĄ rozumieć.

Mój nastoletni syn poprosił mnie ostatnio, żebym wytłumaczył mu o co chodzi z tymi bykami i niedźwiedziami. Hossą i bessą. „ No wiesz, to wszystko co tam zawsze masz na komputerze. Mamy to na lekcjach z przedsiębiorczości”. To było ciekawe i inspirujące. Zwrócił uwagę na coś, co jest intrygujące – byki i niedźwiedzie. Zaczęliśmy rozmawiać. Zarobił swoje pierwsze pieniądze na rynku. Pokazałem mu jak złożyć zlecenie, otworzyć pozycję, zdecydować czy chce kupić czy sprzedać. „WOW. MOŻESZ KUPOWAĆ ROPĘ! ALE JAK!?”

Czytaj dalej >

Prawie na pewno nie

Umysł ludzki cechuje się ograniczeniem, które polega na tym, że jest niedoskonały w rekonstruowaniu minionych stanów wiedzy oraz poglądów, które uległy zmianie. Kiedy przyjmujesz nowy pogląd na temat rzeczywistości (albo jakiejś jej części), natychmiast w dużej mierze tracisz możliwość przypomnienia sobie swoich wcześniejszych przekonań.

[…]

Niezdolność zrekonstruowania swoich dawnych przekonań sprawia, że nigdy nie doszacowujemy zaskoczenia, jakie wywołały w nas zdarzenia z przeszłości. Baruch Fischhoff po raz pierwszy wykazał istnienie efektu „wiedziałem od początku”, czyli tzw. błędu perspektywy czasu (hindsight bias)

[…]

Błąd oceny z perspektywy czasu bardzo utrudnia sprawiedliwą ocenę osób podejmujących decyzje, sprawiając, że obserwatorzy oceniają jakość decyzji nie na podstawie tego, czy proces jej podejmowania był prawidłowy, ale tego, czy skutki decyzji okazały się dobre, czy złe.

Daniel Kahneman. Pułapki myślenia

Pozwalam sobie wrócić jeszcze raz do sprawy LPP oraz raportu Hindenburg Research. Tym razem w świetle różnego rodzaju analiz i komentarzy, co LPP zrobiło dobrze, a co źle. Czy poradziło sobie z kryzysem, czy też nie. Zainspirował mnie do tego materiał zamieszczony w portalu PRoto.pl „Kryzysowy case na lata. Jak LPP poradziło sobie z komunikacją po zarzutach kontynuowania działalności w Rosji?”.

Czytaj dalej >

Co pokazała sprawa Hindenburg Research i LPP

Mamy dopiero marzec, ale myślę, że sytuacja z piątku 15 marca zdominuje wiele tegorocznych dyskusji, konferencji i paneli. A przynajmniej powinna wywołać dyskusje i debaty wokół wielu tematów. Tak jak napisałem w poprzednim tekście – pojawienie się podmiotu jakim jest Hindenburg Research to swego rodzaju prestiż dla naszego rynku.

Oto firma działająca według pewnych zasad wzięła „na celownik” nasze spółki. Nie mam dostępu do części moich archiwów, ale na początkach naszego rynku jedna z zagranicznych firm inwestycyjnych (mam wrażenie, że był to Pictet and Cie) wydała rekomendację kupna dla akcji spółki Irena, a w tym czasie zmniejszała udział akcji w swoim portfelu. Tego rodzaju działania były i są jednoznacznie naganne i podlegają ściganiu przez nadzory wielu krajów. My wtedy byliśmy młodym i niedojrzałym rynkiem, ale było to coś szokującego. Hindenburg i firmy tego pokroju działają wprost.

Czytaj dalej >

Nikt nie kocha zniżkowców

W 1999 roku Harry Markopolos studiując wyniki funduszu zarządzanego przez Bernarda Madoffa, doszedł do wniosku, że nic z tego co jest prezentowane nie może być prawdą. Dość szybko wykrył, że nie istnieje żadna korelacja między uzyskiwanymi wynikami a zachowaniem rynków na, których rzekomo miał działać fundusz. Wraz z innymi osobami zaczęli dokładniej studiować wyniki funduszu, którego klientami były wielkie i renomowane instytucje finansowe. Markopolos powiadomił o wynikach swojego śledztwa amerykański nadzór – Securities and Exchange Commission (SEC). Jednak jego uwagi były ignorowane, co doskonale oddał tytuł książki napisanej przez Markopolosa „Nikt nie chciał słuchać”.

Jim Chanos z funduszu Kynikos Associates był coraz bardziej przekonany, że raporty finansowe Enronu są fałszowane. Był rok 2001, trwała hossa i szaleństwo na akcjach wielu spółek. Do grona największych zwycięzców zaliczano Enron. Chanos publicznie kwestionował wyceny dokonywane przez innych analityków oraz rzetelność badań audytora, którym była spółka Arthur Andersen. Równocześnie zaczął zajmować krótkie pozycje w akcjach spółki.

Czytaj dalej >