Co pokazała sprawa Hindenburg Research i LPP

Mamy dopiero marzec, ale myślę, że sytuacja z piątku 15 marca zdominuje wiele tegorocznych dyskusji, konferencji i paneli. A przynajmniej powinna wywołać dyskusje i debaty wokół wielu tematów. Tak jak napisałem w poprzednim tekście – pojawienie się podmiotu jakim jest Hindenburg Research to swego rodzaju prestiż dla naszego rynku.

Oto firma działająca według pewnych zasad wzięła „na celownik” nasze spółki. Nie mam dostępu do części moich archiwów, ale na początkach naszego rynku jedna z zagranicznych firm inwestycyjnych (mam wrażenie, że był to Pictet and Cie) wydała rekomendację kupna dla akcji spółki Irena, a w tym czasie zmniejszała udział akcji w swoim portfelu. Tego rodzaju działania były i są jednoznacznie naganne i podlegają ściganiu przez nadzory wielu krajów. My wtedy byliśmy młodym i niedojrzałym rynkiem, ale było to coś szokującego. Hindenburg i firmy tego pokroju działają wprost.

Wbrew wielu oburzonym takim sposobem działania, ja osobiście cieszę się z jej pojawienia w Polsce. To jest coś w rodzaju sygnału dla naszych spółek publicznych „nie czujcie się bezpiecznie”.

Wiele lat temu na naszym rynku pojawił się Jarosław Supłacz z serwisem Poland Securities. Supłacz próbował zrobić coś, czego u nas wcześniej nie było. Być krytycznym analitykiem, przyglądającym się sprawom, którym nie przyglądał się nikt inny. Jedną ze spółek, którą wziął na celownik był Hoop ze swoją nową emisją. Reakcja spółki na ten raport była klasyczna.

Zarząd twierdzi , że autor raportu może działać na zlecenie konkurencji i jego celem jest pogorszenie klimatu inwestycyjnego wokół firmy.

W połowie lat dziewięćdziesiątych, gdy pracowałem w dzienniku Parkiet, jedna ze spółek z WIG20, uwielbiała chwalić się rekomendacjami wydawanymi po angielsku przez zagraniczne podmioty. To było prestiżowe. Nie było jeszcze żadnych zasad dotyczących odtajniania takich raportów po okresie publikacji, więc w zasadzie to spółka była jedynym źródłem tych rekomendacji. Gdy pojawiła się pierwsza rekomendacja sprzedaj (również nowość wówczas na naszym rynku), do której dotarli samodzielnie dziennikarze Parkietu, firma starała się użyć wszelkich miękkich metod, żeby informacja o rekomendacji nie została opublikowana.

Kilka lat później zostałem redaktorem naczelnym tygodnika Magazyn Finansowy, w ramach dziennika Prawo i Gospodarka. Wymyśliłem sobie stworzenie niezależnych analiz dotyczących spółek giełdowych. Krytycznych, a nie bałwochwalczych.

Wbrew branży, w której dominują rekomendacje kupna. Według różnych badań na rynku amerykańskim ledwie 10-20 procent to rekomendacje sprzedaży.  W 1996 roku . Kent L. Womack , profesor finansów w Amos Tuck School of Business Administration opublikował wyniki badań, z których wynikało, że na początku lat 90 czołowe domy maklerskie formułowali około sześciu rekomendacji kupna na każdą rekomendację sprzedaży (Do Brokerage Analysts’ Recommendations Have Investment Value?). Później ta proporcja wzrosła do 50:1.

Powody dlaczego tak się dzieje są znane od lat. Wiele spółek publicznych jest klientami instytucji, których dział wydaje rekomendacje i mogą się „obrazić” i odejść, kupowanie i dokupowanie generuje prowizje, które są zyskiem. Część raportów jest tworzona na zlecenie samych przedsiębiorstw, więc raczej trudno sprzedać klientowi krytyczny raport. Firmy inwestycyjne pełnią rolę organizatorów emisji, gwarantów. Rekomendacje sprzedaży nie ułatwiają budowania bazy przyszłych i obecnych klientów (Conflict of Interest and the Credibility of Underwriter Analyst Recommendations, Roni Michaely and Kent L. Womack)

Wydawało mi się wówczas, że nie ma lepszego miejsca niż niezależny periodyk (wiem, wiem, wielu czytelników się uśmiecha w tym miejscu – przecież są reklamodawcy). Udało mi się namówić jednego z doradców inwestycyjnych na takie właśnie krytyczne spojrzenie na spółki, o których wszyscy wiedzą, ale nikt nie chce napisać. Tak powstał pierwszy raport. Reakcja spółki nie była nawet przesadna. Ot klasyczne „kto wam to zlecił i zupełnie się nie zgadzamy”.

Pomysł się później rozmył, ale nie dlatego, że nie było o czym pisać. Gazeta po prostu przestała się ukazywać (to zupełnie inna historia również związana z nieuczciwą spółką giełdową).

W Polsce z różnych powodów nie mogą zaistnieć firmy inwestycyjne rodzaju Hindenburg – wielkość rynku, regulacje, brak pewnej tradycji i kultury inwestowania „na krótko”. Pojawienie się podmiotu, mającego pewien prestiż to naprawdę jedna z ważniejszych informacji dla naszego parkietu.

Tak jak napisałem wyżej – dla wielu spółek powinien to być sygnał: właśnie zmienił się wasz świat, jesteście obserwowani.

Po krytycznej publikacji, której autorem jest spółka pokroju Hindenburg Research nie da się już straszyć klasycznymi „złożymy zawiadomienie do prokuratury”, „to nieuzasadniony atak”, „zablokujcie tę publikację, albo popamiętacie”.

Oto pojawił się zawodnik wagi ciężkiej. Nie rodzima gazeta, której nie stać na kosztowne procesy. Zawiadomienie do prokuratury? Proszę bardzo, ślijcie na nowojorski adres.

LPP początkowo nie radziło sobie z zarządzaniem kryzysem – trzy oświadczenia w piątek, czy najbardziej chyba kuriozalne – wysłanie do Gazety Wyborczej pisma z domaganiem się usunięcia z artykułu na ten temat „sensacyjnych i nieprawdziwych informacji z raportu HR”.

Poniedziałkowa konferencja znacząco wyciszyła całą atmosferę. Przyznam szczerze, że byłem pod jej wrażeniem. Było spokojnie, prezes starał się wytłumaczyć z zarzutów, bez absolutnie żadnej narracji „to atak i manipulacja”.

Gdyby nie… znów nowa jakość na naszym rynku.

Kilka godzin po konferencji, gdy ceny akcji wzrosły znacząco, część inwestorów zacierała ręce. Wielu komentatorów, rozparło się wygodnie w fotelach stwierdzając „no i o co ten krzyk?”. Tymczasem Hindenburg publikuje kolejny komentarz, wskazując co nie zostało wciąż wyjaśnione.

Kilka godzin po konferencji! Nie kilka dni czy tygodni. Znając działania Hindenburg można było się spodziewać, że są przygotowani i będą drążyć dalej. To nie było znane nam z naszego rynku działanie –  „musimy się teraz zastanowić co z tym zrobić i uruchomić armię prawników, bo nie byliśmy gotowi”.

Kurt Vonnegut napisał kiedyś w liście do przyjaciela o nowojorskich dramaturgach

To w większości cholernie dobre sztuki, odważne, autentyczne, pięknie wyprodukowane. I prawie wszystkie są o Nowym Jorku. To przygnębiające dla artysty, kiedy wszystko, co dzieje się w Nowym Jorku, jest uniwersalne, a wszystko, co dzieje się poza nim, to etnografia.

Można by to sparafrazować na potrzeby naszego rynku kapitałowego, na którym pojawiła się nowojorska firma Hindenburg Research i zmieniła zasady gry. Nasza etnografia rynku kapitałowego zyskała wymiar uniwersalny.

Mam pytanie do Czytelników, analityków, komentatorów, pracowników agencji relacji inwestorskich i zarządzających PR kryzysowym – jaki procent spółek notowanych na warszawskim parkiecie jest – waszym zdaniem – przygotowanych na tego rodzaju kryzys? Na to, w jaki sposób komunikować oraz jakie podjąć działania, nie wykorzystując wytartych i najczęściej przeciwskutecznych prób grożenia i zastraszania? 50 procent, 20 procent, 1 procent? Osobiście nie jestem optymistą.

Cieszę się również, że Hindenburg zajął się nie kwestiami „twardymi” – manipulacje księgowe, oszustwa itp., tylko sprawami związanymi z działaniami etycznymi, związanymi z tematem społecznej odpowiedzialności (CSR  oraz ESG). Jak napisała autorka jednego z artykułów

Lepiej unikać działań, które mogą być odebrane jako CSR-Washing, czyli jako wrażenie, że firma działa zgodnie ze strategią społecznej odpowiedzialności, choć w rzeczywistości nie ma z nią nic wspólnego. Warto być transparentnym i szczerym w swoich inicjatywach, a konsumenci to docenią.

Jak pokazuje przypadek LPP – nie tylko klienci, inwestorzy też docenią.

[Photo by Bacila Vlad on Unsplash]

16 Komentarzy

  1. _dorota

    > Zawiadomienie do prokuratury? Proszę bardzo, ślijcie na nowojorski adres

    Dlaczego nowojorski? Jeśli jest domniemanie przestępstwa manipulacji kursem akcji popełnionego na GPW.

    Co próbuję dodać do tej narracji "jak dobrze, że Hindenburg interesuje się polskimi spółkami, awansowaliśmy" to pewna niewiara, że nasz rynek kompleksowo sobie z tym poradzi. Bo omawiane zdarzenie musi mieć następstwa w postaci śledztwa KNF (a może i prokuratury). Inaczej będziemy obserwować wyczyny wielkomiejskich cwaniaków w prowincjonalnym bucket shop.

    > inwestorzy też docenią

    Szczególnie ci kupujący LPP w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Ale to tak pobocznie uwaga, wiem, zwykłe ryzyko rynkowe, dywersyfikacja etc.

    1. GZalewski

      no oczywiście. I nasze prokuratury oraz sądy mają takie pojęcie o rynku kapitałowym, że natychmiast się za to z werwą zabiorą. (ile to już lat ciągnie się WGI, a "afera 4 lutego"?).

      Czytam wypowiedź przedstawiciela jakiejś kancelarii:

      "Sprawa krótkiej sprzedaży dotyczącej instrumentów LPP stanowi prawdopodobnie przyczynek do długiej batalii, której epilog może rozegrać się na arenie międzynarodowej (także w TSUE). Jest to przypadek bez precedensu, którego rozstrzygnięcie wpisuje się w mozaikę problemów prawnych, etycznych, biznesowych, inwestycyjnych i politycznych. Ich rozwiązanie już teraz wymaga natychmiastowego zaangażowania ze strony GPW, nadzorcy oraz innych organów państwa, którzy mogą mieć krótkie terminy na dalekosiężne posunięcia."

      przypadek bez precedensu??? chyba u nas. Bo na świecie, zwykła znana rzecz.
      Mozaika problemów prawnych, etycznych, biznesowych itp… – potwierdzają się słowa Vonneguta – jesteśmy etnografią.

      Ale zgadzam się – oczywiście, że powinno mieć następstwa. Tak jak wiele innych sytuacji z przeszłości.
      Ot, choćby ta wspomniana przeze mnie z rekomendacją kupna i sprzedażą z innej kieszeni. Albo wypracowaniem zasad publikowania i upubliczniania rekomendacji

    2. GZalewski

      Swoją drogą mnie interesuje/zadziwia/zaskakuje brak jakiegokolwiek komunikatu ze strony KNF. Nawet tego standardowego "analizuje, przyglądamy się i podejmiemy działania"
      W przypadku tej absurdalnej wyceny Lotos 0, którą opublikowano w piątek, już w poniedziałek była wypowiedź rzecznika KNF na ten temat

      "analizujemy sprawę raportu UniCredit i przebieg notowań pod kątem ewentualnej manipulacji kursem Lotosu".

  2. Kornik

    1) Ten caly Hindenburg, to musza byc wybitni fachowcy, skoro tubylczy filozofowie tak nad nimi cmokaja. I oni chca nas – miejscowa holote, etnografie – uczyc jak jesc nozem i widelcem? OK., niech sie ustawia w kolejce.

    2) Co to za potworek ta "spoleczna odpowiedzialnosc biznesu" i ktory bolszewik to wymyslil?

    3) KNF nic nie mowi? Mysle, ze to dobrze. Pozwolmy najpierw fachowcom z nowojorskiej bohemy w pelni sie wykazac. Ocenmy to przedstawienie w calosci, a nie fragmentarycznie. Poznajmy blizej aktorow i ich role; poznajmy rezysera i jego sztuke; przyjrzyjmy sie autorowi, lub autorom scenariusza. Zbierajmy ta wiedze do koszyczka jak dorodne grzyby. Na wysmazenie smakowitej recenzji przyjdzie czas.

  3. GZalewski

    Kilka bieżących spraw i opinie o HR

    Tingo
    https://www.ft.com/content/228fac01-1e93-4162-8f14-dcac297a44ad

    większy tekst w CNBC:
    https://www.cnbc.com/2024/03/19/hindenburg-research-is-making-a-name-for-itself-by-taking-on-carl-ichan-gautam-adani-and-others.html

    i słowa Ivana Cosovica, CEO Breakout Point (monitorują aktywność zniżkowców)

    "Hindenburg Research tchnął powiew świeżego powietrza w świat krótkiej sprzedaży, ożywiając sektor, który był nękany dochodzeniami SEC i nienawiścią ze strony inwestorów detalicznych”."

    Warto zerkać na ich blog:

    https://breakoutpoint.com/blog/

    podsumowanie aktywności HR w 2023
    https://breakoutpoint.com/blog/2023/12/2023-hindenburgs-year/

    1. _dorota

      Fajnie się to czyta (drugi link), bo widzimy opis rynków rozwiniętych (lub przynajmniej z aktywnym inwestoriatem jak Indie). Rynków, gdzie następuje równorzędna gra opinii – sygnalista zniżkowiec kontra inni wielcy inwestorzy i przedstawiciele rozproszonego akcjonariatu, a rozstrzygają postępowania sądów i organów nadzoru.

      Wobec widocznej gołym okiem słabości instytucjonalnej rynku polskiego (i słabego zorganizowania akcjonariatu) u nas to będzie przebiegać inaczej. A jednocześnie (jak trafnie zauważasz poprzednio) GPW jest już na tyle głęboka w sensie obrotów, że udana wizyta Hindenburga jest możliwa do przeprowadzenia. I te dwa czynniki razem wzięte niepokoją.

      Będzie się to u nas odbywało raczej jak wizyta pancernika Schlezwig-Holstein 🙂

      1. GZalewski

        świetnie to napisałaś.
        Dlatego bawią mnei te oburzenia znanych analityków i komentatorów. Naprawdę z perspektywy jakiegoś grajdołka – "oj źli, źli, jak o ni mogą!"

      2. Kornik

        Nie miej obaw. Rynek sobie poradzi – nawet pomimo instytucjonalnej slabosci, a moze wlasnie dlatego, ze nikt nas za raczke nie prowadzi i sami musimy zadbac o siebie. To idealne warunki do ostrej selekcji, a przez to – wykuwania realnej wartosci. Kolejna lekcja i cenne doswiadczenie, ktore z pewnoscia na dluzsza mete przyniesie zysk, mimo poczatkowych bolesnych kosztow.

        1. _dorota

          Na podobnej zasadzie moglibyśmy rozpuścić policję i samouzbroić się. Nastąpiłaby ostra selekcja, wykucie wartości i cenne doświadczenie.

          1. Kornik

            Sprowadzasz rzecz do absurdu, bo nie bylo mowy o rzeczywistosci bez instytucji regulatora, a jedynie o wierze w naturalna zdolnosc Rynku do tworzenia realnej wartosci w trakcie swobodnej gry, gdzie swiadomi ryzyka uczestnicy wypracowuja sobie naturalna zdolnosc do trwania i rozwoju m.in. – w oparciu o mierzenie sie z kolejnymi bolesnymi lekcjami jak ta, gdy do naszego portu zawija Szleswig pod bandera Hindenburga i odpala swoje dziala.

          2. Kornik

            Wydaje sie, ze porownanie tej instutycji do okretu jest malo trafne. Wbrew pozorom jest to tylko jeden z elementow ukladu – w sumie niewielki.

            Jesli ow drobny element zdolal namieszac, to dlatego, ze zastosowal zupelnie nowatorskie podejscie, oraz dlatego, ze pozostali uczestnicy rynku byli zupelnie nieprzygotowani, wiec zareagowali typowo, czyli panika.

            Innymi slowy Hindenburg ujawnil dramatyczna nieefektywnosc i sprawnie ja zagospodarowal za co zgarnal nalezna i suta premie.

            Mzna by w tej sytuacji powolac urzad, zatrudnic tysiac straznikow i napisac kolejny milion paragrafow. Ale to niczego nie zmieni i "sprytne" mikroby (lepsze porownanie) dalej beda ewoluowac i robic swoje.

            Jesli organizm okaze sie podatny, to cena bedzie choroba a kosztem koniecznosc ograniczenia aktywnosci oraz wydatki na leczenie. Kosztem bedzie rowniez niesprawny system, ktory trzeba finansowac a ktory – jak sie okazuje – przed niczym nie chroni.

            Zyskiem zas bedzie uswiadomienie sobie ryzyka, nabranie czesciowej odpornosci, oraz zmiana zachowan na przyszlosc, co nawet jesli calkowicie nie wyeliminuje ryzyka, to w duzym stopniu je ograniczy; zyskiem bedzie tez wypracowana wiedza w zakresie procedur zapobiegawczych oraz srodkow leczenia.

            Korzysci na dluzsza mete znaczaco przewyzsza poczatkowe koszty calego zamieszania. Zatem moim zdaniem warto byc optymista.

  4. _dorota

    @ Kornik
    Widać w Twoich wypowiedziach (szczególnie ostatniej) naiwną tendencję do absolutyzowania rynku (pisanego z dużej litery 🙂 ). Tymczasem każda forma relacji między ludźmi/podmiotami gospodarczymi może być nadużyta i powinna zostać jakoś uregulowana. Polecam rzucić okiem na rozwój ustawodawstwa antymonopolowego w USA. Brak regulacji zawsze oznacza monopol i terror silniejszego. Także na rynku (również finansowym).

    1. Kornik

      Alez jasne, ze na wolnym rynku ktos moze dokonac naduzyc czy zlamac prawo. Ale lekarstwem na to nie sa kolejne urzedy i tysiace regulacji w ktorych przecietny czlowiek sie gubi, tylko sprawnie dzialajacy wymiar sprawiedliwosci, gdzie strony moga szybko dochodzic swoich praw.

      Sprawa Hindenburga pokazuje wlasnie ta systemowa slabosc – niby mamy tysiace obowiazkow regulacyjnych, a jak przychodzi co do czego, to rzeczywistosc skrzeczy i ludzie znowu traca pieniadze.

      Tego typu przypadki ujawniaja rowniez wszystkie anachronizmy i zbedne nalecialosci, ktore nalezy korygowac. Mowiac jasniej – nie potrzeba nam plotu paragrafow, ktory okazuje sie, ze i tak jest dziurawy jak sito, jesli mozna zastosowac kilka proceduralnych zastawek, ktore zawczasu ujawnia nam potencjalne ryzyko.

    2. Kornik

      Tak, bardziej wierze w rynkowe procesy dostosowawcze i autoregulacyjne niz w przepisy i instytucje.

      Prawo powinno byc jasne i proste. Caly problem polega na zbednym przeregulowaniu, oraz przewleklosci postepowan.

      Uwazasz, ze jak wszystko dokumentnie wyregulujemy, to bedzie uczciwiej i sprawiedliwiej? Wiesz jakie w tej sytuacji szanse bedzie miec zwykly Kowalski, ktory uzna, ze stal sie ofiara cwaniakow, ktorzy dokonali sprytnej manipulacji faktami?

      Ma jeszcze mniejsze szanse, niz gdyby tych wszystkich regulacji w ogole nie bylo, a jedyna instancja bylo odwolanie do sadu, ktorego zadaniem jest maksymalnie szybko rozstrzygnac spor miedzy stronami.

      Te tysiace przepisow tworza tak naprawde metna wode i systemowa przestrzen dla bezprawia. Armia prawnikow na ktora stac tego rodzaju instytucje, a nie stac zwyklego Kowalskiego, zawsze wynajdzie 134 podpunkt w 342 paragrafie gdzies na szarym koncu tysiecznej knigi prawa handlowego, ze zadnej manipulacji nie bylo.

      1. _dorota

        Rynek się nie samoreguluje. To mit godny konfederaty.

        Z czym mogę się zgodzić: sprawność działania wymiaru sprawiedliwości jest ważna dla bezpieczeństwa słabszych uczestników rynku. I to u nas leży najbardziej spektakularnie.

        1. Kornik

          Po co przyklejac partyjne latki?

          To nie mit, tylko poglad, ktory byc moze jest mitem, ale to wymaga sprawdzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Twoje dane osobowe będą przetwarzane przez Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska S.A. w celu: zapewnienia najwyższej jakości naszych usług oraz dla zabezpieczenia roszczeń. Masz prawo dostępu do treści swoich danych osobowych oraz ich sprostowania, a jeżeli prawo na to pozwala także żądania ich usunięcia lub ograniczenia przetwarzania oraz wniesienia sprzeciwu wobec ich przetwarzania. Masz także prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.

Więcej informacji w sekcji "Blogi: osoby komentujące i zostawiające opinie we wpisach" w zakładce
"Dane osobowe".

Proszę podać wartość CAPTCHA: *

Opinie, założenia i przewidywania wyrażone w materiale należą do autora publikacji i nie muszą reprezentować poglądów DM BOŚ S.A. Informacje i dane zawarte w niniejszym materiale są udostępniane wyłącznie w celach informacyjnych i edukacyjnych oraz nie mogą stanowić podstawy do podjęcia decyzji inwestycyjnej. Nie należy traktować ich jako rekomendacji inwestowania w jakiekolwiek instrumenty finansowe lub formy doradztwa inwestycyjnego. DM BOŚ S.A. nie udziela gwarancji dokładności, aktualności oraz kompletności niniejszych informacji. Zaleca się przeprowadzenie we własnym zakresie niezależnego przeglądu informacji z niniejszego materiału.

Niezależnie, DM BOŚ S.A. zwraca uwagę, że inwestowanie w instrumenty finansowe wiąże się z ryzykiem utraty części lub całości zainwestowanych środków. Podjęcie decyzji inwestycyjnej powinno nastąpić po pełnym zrozumieniu potencjalnych ryzyk i korzyści związanych z danym instrumentem finansowym oraz rodzajem transakcji. Indywidualna stopa zwrotu klienta nie jest tożsama z wynikiem inwestycyjnym danego instrumentu finansowego i jest uzależniona od dnia nabycia i sprzedaży konkretnego instrumentu finansowego oraz od poziomu pobranych opłat i poniesionych kosztów. Opodatkowanie dochodów z inwestycji zależy od indywidualnej sytuacji każdego klienta i może ulec zmianie w przyszłości. W przypadku gdy materiał zawiera wyniki osiągnięte w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika na przyszłość. W przypadku gdy materiał zawiera wzmiankę lub odniesienie do symulacji wyników osiągniętych w przeszłości, to nie należy ich traktować jako pewnego wskaźnika przyszłych wyników. Więcej informacji o instrumentach finansowych i ryzyku z nimi związanym znajduje się w serwisie bossa.pl w części MIFID: Materiały informacyjne MiFID -> Ogólny opis istoty instrumentów finansowych oraz ryzyka związanego z inwestowaniem w instrumenty finansowe.